Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Can-Pack chce w hali Ślęzy realizować misję niemożliwą

Justyna Krupa
Justyna Krupa
fot. Andrzej Banaś
Przetrzebionemu kontuzjami zespołowi Wisły Can-Pack nie będzie łatwo o awans do finału TBLK, nie mówiąc o obronie tytułu mistrzyń Polski. Kolejne mecze już w najbliższą środę i czwartek.

Czy „Biała Gwiazda” będzie w stanie wywieźć choć jedno zwycięstwo z trudnego terenu we Wrocławiu? To warunek konieczny, by zachować szanse na awans do finału TBLK. Na razie w półfinałowej rywalizacji Wisły Can-Pack ze Ślęzą Wrocław jest remis 1:1.

Krakowianki przed startem rywalizacji miały tzw. „przywilej własnego parkietu”, czyli zaczynały od dwóch meczów u siebie. Jeden z nich jednak przegrały. - Czwarta kwarta niedzielnego meczu to już było takie „ratuj się kto może” w naszym wykonaniu. Zabrakło zimnej głowy - podkreślała po spotkaniu Magdalena Ziętara.

Wiślaczki były w stanie dokonać niezwykłej rzeczy i odrobić aż 17 punktów straty do rywalek, ale nic to im ostatecznie nie dało. - W końcówce pojawiły się głupie błędy. Miałyśmy zapas fauli, a zamiast sfaulować Sharnee Zoll przed rzutem, pozwoliłyśmy jej "wjechać" pod kosz - wzdychała Ziętara.

Jak to możliwe, że zespół, który w tym sezonie dwukrotnie ogrywał późniejszego finalistę Euroligi, ma problemy z trzecią drużyną ekstraklasy? Odpowiedź jest prosta: ekipa „Białej Gwiazdy” jest bardzo osłabiona kontuzjami. I trudno im rywalizować dzień po dniu z wymagającym rywalem, mając w składzie ledwie siedem zdrowych zawodniczek. A właściwie sześć, bo w sobotnim meczu urazu doznała Cristina Ouvina.

- Gosia Misiuk i Katka Zohnova właściwie już skończyły ten sezon – przyznał trener Jose Hernandez. Obie leczą poważne kontuzje. - Mamy też problem z Cristiną, zobaczymy, czy uda się ją postawić na nogi.

Czy w takiej sytuacji przywiezienie przynajmniej jednej wygranej z Wrocławia jest realne? - Z jednej strony to wszystko wydaje się być trochę misją niemożliwą. Ale z drugiej, w niedzielę zawalczyłyśmy i w czwartej kwarcie nagle wykrzesałyśmy z siebie tę resztkę sił - zwraca uwagę Ziętara. To może dowodzić, że przy odpowiedniej mobilizacji i zastrzyku adrenaliny, wiślaczki są w stanie we Wrocławiu przezwyciężyć ograniczenia własnych organizmów.

- Wisła zawsze walczy o najwyższe lokaty. Mogę zapewnić, że zrobimy wszystko, by znów być w finale TBLK. 1:1 to nie jest zły wynik, a zawężona rotacja nie może być wymówką - przekonywała Ziętara. - Trzeba wygrać pierwsze spotkanie w hali Ślęzy. Nie ma innej opcji. Musimy podejść do niego maksymalnie skoncentrowane. Jestem dobrej myśli.

Polka ma swoją receptę na to, by tę „misję niemożliwą” jednak zakończyć sukcesem: - Musimy zacząć środowe spotkanie zdecydowanie, od początku grać na sto pięćdziesiąt procent. Każda z nas musi dać z siebie więcej, niż do tej pory - wylicza Ziętara. - Mam nadzieję, że ze zdrowiem Cristiny Ouvinii będzie w środę wszystko w porządku i uda nam się dotrwać tym siedmioosobowym składem do końca sezonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wisła Can-Pack chce w hali Ślęzy realizować misję niemożliwą - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski