Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła dobita. Tak Probierz rozliczył się z... Cupiałem

Piotr Tymczak
Piotr Tymczak
Wiślacy tracą pierwszego gola. Piłkę wzrokiem odprowadzają Maciej Sadlok, Michał Miśkiewicz (leży) i Richard Guzmics
Wiślacy tracą pierwszego gola. Piłkę wzrokiem odprowadzają Maciej Sadlok, Michał Miśkiewicz (leży) i Richard Guzmics fot. Andrzej Zgiet
„Biała Gwiazda” nadal w kryzysie. Krakowianie w Białymstoku nie zdołali się podnieść z ligowego dna

Piłkarze Wisły Kraków zagrali kolejny bardzo słaby mecz. W Białymstoku doznali siódmej ligowej porażki z rzędu. To nie zdarzyło się wcześniej w 110-letniej historii krakowskiego klubu.

Po przegranej wiślacy pozostają na ostatnim miejscu w tabeli. - Zdajemy sobie sprawę, w jakiej jesteśmy sytuacji. Robimy wszystko, aby zdobywać punkty, ale nam się to nie udaje. Nie jest łatwo grać z jakimkolwiek przeciwnikiem z sześcioma, czy teraz już siedmioma porażkami na koncie. To odbiera pewność siebie, która w sporcie jest bardzo istotna - podsumował trener „Białej Gwiazdy” Dariusz Wdowczyk.

Dla Jagielloni wygrana oznacza, że drużyna prowadzona przez byłego trenera Wisły Michała Probierza pozostaje w fotelu lidera ekstraklasy.

- Mogę pogratulować swojemu zespołowi, bo zagraliśmy chyba najlepsze spotkanie w tym sezonie. Graliśmy przeciwko rywalowi, który robił wszystko co mógł. W piłce nożnej rzadko się zdarza, aby trafiła się siódemka. To ulubiona liczba byłego prezesa Wisły Bogusława Cupiała. Teraz na pożegnanie jest siódma porażka - skomentował złośliwie trener Probierz. - Kiedyś, gdy byłem w Krakowie to powiedziałem, że wyobrażam sobie inną drogę, pan Cupiał wybrał inną. Może Wisła byłaby dziś w innym miejscu, gdybym wtedy nie odszedł. Tam jest grupa ludzi, którzy postawili na innych. Ci ludzie nadal są w klubie i życzę im powodzenia - dodał szkoleniowiec Jagiellonii.

Mimo, że do Białegostoku zawitał ostatni zespół w tabeli, to spiker zapowiadał piłkarską ucztę wieczoru. Na trybunach zasiadł komplet, ponad 18,5 tys. widzów, którzy dopingiem stworzyli gorącą atmosferę. A na boisku od początku było ciekawie. Od zdecydowanych ataków rozpoczęli gospodarze i to przyniosło im gola, którego autorem był Dmytro Chomoczenowski. Po wrzutce uderzył piłkę „głową”, a przepuścił ją pod rękami Michał Miśkiewicz. W 25 minucie wiślacy byli bliscy wyrównania - po strzale Mateusza Zachary piłka odbiła się od poprzeczki. Przed przerwą dwie okazje na podwyższenie prowadzenia miał Karol Świderski, ale tym razem bramkarz Wisły dobrze interweniował.

W drugiej połowie Jagiellonia oddała nieco pola Wiśle. Krakowianie coraz częściej przebywali pod bramką rywali. Niewiele jednak z tego wynikało. Wiślacy długo nie potrafili stworzyć akcji, którą zaskoczyliby obronę gospodarzy. A „Jaga” umiejętnie broniła korzystnego rezultatu i czekała na kolenją szansę. Taką wypatrzył Konstantin Vassiljev, który przymierzył z dystansu tak, że zmieścił piłkę w „okienku”. To był piękny gol.

Zrobiło się 2:0 dla „Jagi”, ale krakowianie nie rezygnowali. Po efektownej, indywidualnej akcji kontaktowego gola zdobył Patryk Małecki.

Końcówka była bardzo dramatyczna. W doliczonym czasie po faulu Macieja Sadloka na Piotrze Tomasiku, sędzia podyktował rzut karny. Jego wykonawcą był sam poszkodowany i strzelił tak, że jego intencje wyczuł Miśkiewicz.

Niedługo później wiślacy mieli znakomitą okazję, aby wywalczyć chociaż remis. Rafał Boguski uderzał z bliska, ale piłkę instynktownie nogami odbił interweniujący Marian Kelemen.

Po meczu trener Wdowczyk nie poddawał się: - Nadal będziemy pracowali nad tym, żeby zdobywać punkty, strzelać bramki i poprawiać swoją grę. Tyle.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski