Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła hybrydowa

Krzysztof Kawa
Cafeteria. Prezes Robert Gaszyński rzucił się na główkę do pustego basenu. Ma szczęście, że sam zarządza tym basenem, bo zanim spadnie na dno, może jeszcze zdąży napuścić do niego trochę wody.

Gdy w 2011 roku Wisła Kraków po raz ostatni zdobywała mistrzostwo Polski, dysponowała przychodami ze sprzedaży w wysokości 55,8 milionów złotych, mogąc sobie pozwolić na zakup piłkarzy za ponad 10 mln i skorzystanie z usług agentów za – bagatela – 3,4 mln. Zarząd klubu też miał się całkiem dobrze, inkasując w ciągu roku 805 tys. zł.

Już dwa lata później po czasie prosperity pozostały piękne wspomnienia. Księgowy klubu musiał umieścić w rubryce „zobowiązania krótkoterminowe” całkiem – nomen omen – długi szereg pozycji.

Są to zobowiązania z tytułu wynagrodzeń – 8,1 mln zł, transferów – 3,2 mln, ZUS – 1,5 mln, podatków od osób fizycznych – 1,3 mln itd., itp. Za to z kategorii „przychody” w ciągu owych dwóch lat wyparowało dokładnie 18 milionów.

Proszę wybaczyć mi tę przydługą wyliczankę liczb i cyfr w felietonowej rubryce, ale nic tak dobrze nie robi rozgrzanym głowom jak fakty, bo są twardsze nawet od cegłówek.

Niektórym osobom po prezentacji nowego prezesa pozostała w pamięci przede wszystkim fraza o świetlanej przyszłości Wisły i obietnica uzyskania licencji na grę w ekstraklasie i Europie. Umknęła natomiast dość istotna kwestia, mianowicie stwierdzenie o „rozwiązaniu hybrydowym”.

– Nie jesteśmy w stanie spłacić wszystkich zobowiązań – zauważył na dzień dobry Gaszyński, po czym dodał, że Wisła – by przetrwać – będzie zawierać ugody z wierzycielami. A skoro sytuacja jest „bardzo trudna”, porozumień będzie musiało być, tak jak do tej pory, całkiem sporo.

Nowy prezes postawił przed drużyną Franciszka Smudy taki sam cel, jaki miał zespół Roberta Maaskanta, czyli awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów lub, w ostateczności, Ligi Europy. Chciałby tym samym połączyć wszelkie zalety napędu hybrydowego – z jednej strony oszczędność, a z drugiej niezwykła dynamika.

Mogę zrozumieć ambicje właściciela i zarządu, każdy kibic na ich miejscu oczekiwałby od piłkarzy tego samego. W sporcie tylko dobry wynik może być kołem zamachowym rozwoju, tylko wtedy można zakładać wyższe przychody do budżetu. Logika biznesowa nakazuje jednak, by najpierw zainwestować, a potem oczekiwać zysków.

Robert Gaszyński, człowiek mający za sobą karierę korporacyjną, bardzo dobrze to wie, ale na piłkarskim poletku woli odwracać kolejność zdarzeń. Ktoś może powiedzieć, że nie miał wyjścia. A ktoś inny – że już na starcie przelicytował.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski