Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Jakub Niewiadomski: Ucieszyłem się, gdy zadzwonił trener Brzęczek

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
wisla.krakow.pl
- Wisła bardzo jasno przedstawiła mi perspektywy, jakie tutaj będę miał. To był też najbardziej konkretny i zdeterminowany klub, który pokazał mi, że po prostu mnie chce - mówi Jakub Niewiadomski, nowy piłkarz Wisły Kraków.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Na początek rozwiążmy jedną zagadkę. Czy pan i były świetny napastnik Lecha Poznań Mariusz Niewiadomski jesteście w jakiś sposób spokrewnieni?
- Nie, łączy nas jedynie nazwisko, ale ciekawostką jest, że mój tata ma tak samo na imię jak pan Mariusz. O dokonaniach tego ostatniego w Lechu oczywiście też słyszałem, bo byłem już wiele razy pytany o to czy jesteśmy rodziną.

- Zostawmy zatem na razie Poznań i Lecha, a proszę opowiedzieć jak to się stało, że trafił pan do Wisły Kraków?
- Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Pierwszy telefon od trenera Jerzego Brzęczka odebrałem może dwa tygodnie temu. Wszystko poszło później harmonijnie. I cóż, jestem! Bardzo cieszę się, że jestem w Wiśle, bo traktuję to jako kolejny, pozytywny krok w mojej karierze.

- Powiedział pan, że pierwszy zadzwonił do pana Jerzy Brzęczek. Czyli to on przeprowadził praktycznie ten transfer?
- Można tak powiedzieć. Byłem nawet zaskoczony, że trener tak dobrze mnie pamięta. Była taka sytuacja, że kiedyś, gdy trener był selekcjonerem reprezentacji Polski, przyjechał na zgrupowanie kadry młodzieżowej, w której ja grałem. Musiałem mu wpaść w oko, bo teraz mi przypomniał, że już tam na mnie zwrócił uwagę.

- Fakt, że Wisła będzie grała w I lidze miał dla pana znaczenie przy wyborze klubu? Były inne oferty?
- Miałem kilka opcji. Po pierwsze miałem ofertę z Lecha Poznań, żeby przedłużyć kontrakt. Nie zdecydowałem się jednak na to, bo uznałem, że Wisła w tym momencie będzie dla mnie lepszym wyborem. Zimą mogłem być już piłkarzem Korony Kielce, ale sprawa rozbiła się o testy medyczne. Miałem lekki uraz mięśnia dwugłowego. W Kielcach powiedzieli mi, że jeśli leczenie nie będzie trwało dłużej niż trzy tygodnie, to kontrakt ze mną podpiszą. Diagnoza była jednak taka, że leczyć będę musiał się dłużej i ze mnie zrezygnowali. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo dzięki temu jestem teraz w Wiśle. Mam już swoje doświadczenie z boisk I ligi i chcę swoją grą pomóc nowej drużynie awansować do ekstraklasy.

- Skoro wspomniał pan o doświadczeniu z I ligi, to przypomnijmy, że zdobywał pan jej w poprzednim sezonie jesienią 2021 roku w GKS-ie Jastrzębie. Dlaczego nie został pan tam dłużej?
- Bo pojawiła się wspomniana oferta z Korony. Warunkiem było to, że muszę wrócić do Lecha, który miał zagwarantowane w umowie z Jastrzębiem, że może moje wypożyczenie skrócić w zimie. Tak też się stało, ale później były te wspomniane testy medyczne i musiałem zostać w Lechu do końca kontraktu.

- Wiosną też pan w rezerwach Lecha się nie nagrał z powodu kontuzji. Uraz okazał się zatem rzeczywiście poważniejszy. Może pan powiedzieć coś więcej na ten temat?
- To nie tak, że okazał się poważniejszy. Sprawa pojawiła się już jesienią, gdy na jednym z treningów naderwałem po mocnym uderzeniu mięsień dwugłowy. Trwało leczenie, przepadł mi kontrakt w Koronie, ale jednocześnie paliłem się do gry. I za bardzo się „podpaliłem”… Wiedziałem, że kończy mi się kontrakt, chciałem się pokazać i za szybko wróciłem do normalnego treningu. Efekt był taki, że kontuzja się odnowiła i musiałem czekać jeszcze dłużej na powrót do gry. Nie był to już tak poważny uraz jak pierwotnie, ale znów musiałem przejść rehabilitację. Tym razem dmuchałem na zimne, wiedziałem, że przed oknem transferowym muszę być już zdrowy nie na 90, a na 100 procent. To mi się udało i nawet wróciłem do gry w decydującej fazie II ligi, gdy rezerwy Lecha walczyły o miejsce w barażach. Zagrałem jeden pełny mecz ze Stalą Rzeszów, gdy walczyliśmy o to barażowe miejsce. Niestety, tylko zremisowaliśmy. To wszystko już jest jednak za mną. Dzisiaj nic mi nie doskwiera, przeszedłem w Wiśle bardzo dokładne testy medyczne, również tej kontuzjowanej wcześniej nogi. Lekarz powiedział, że nic mi nie jest. Ja również nie czuję już żadnego dyskomfortu, więc wszystko jest w jak najlepszym porządku.

- W realiach dużego klubu nie będzie pan musiał się szczególnie odnajdywać, skoro tyle lat spędził pan w Lechu…
- Owszem, choć różnica jest taka, że w Poznaniu bardziej przyglądałem się temu wszystkiemu z boku niż w tym uczestniczyłem. Nie byłem tam postacią pierwszoplanową. Co prawda uczestniczyłem w treningach, widziałem jak funkcjonuje od środka zespół na takim poziomie, ale w pierwszym zespole zagrałem tylko jeden raz, w Pucharze Polski ze Zniczem Pruszków. Teraz w mojej ocenie zrobiłem krok w przód i mam nadzieję, że w Wiśle będę mógł odegrać większą rolę. Chcę grać więcej, chcę się tutaj rozwijać i uczyć się gry pod taką prawdziwą presją, jaka w Krakowie na pewno jest. To część piłki nożnej, jestem na to gotowy. Nie boję się tego.

- Wracając do rozmów z Wisłą, Jerzy Brzęczek od razu pana przekonał do tego transferu, czy rozmawiał pan jeszcze np. z Hubertem Sobolem, z którym znacie się z Poznania?
- Przede wszystkim ucieszyłem się, że trener w ogóle do mnie zadzwonił. Jeśli chodzi o opcje, o których już wcześniej mówiłem, to było ich kilka. Kontraktu z Lechem nie zdecydowałem się przedłużać, ale wiem, że zainteresowany mną był jeden klub z ekstraklasy i jeszcze dwa z I ligi. To, co najbardziej przekonało mnie do Wisły, że to w polskich realiach wciąż jest naprawdę duża firma, wielki klub, choć chwilowo przeżywający problemy. Dużym argumentem za tym transferem było dla mnie również to, że Wisła bardzo jasno przedstawiła mi perspektywy, jakie tutaj będę miał. To był też najbardziej konkretny i zdeterminowany klub, który pokazał mi, że po prostu mnie chce. I to mnie jeszcze mocniej przekonało do tego transferu.

- To czego panu najbardziej brakuje to regularności w grze? Mało tego było przez ostatnie pół roku.
- Zdecydowanie. Stęskniłem się mocno za regularną grą co tydzień po 90 minut. Za mną nie jest łatwy okres, ale wierzę, że teraz będę już mógł grać regularnie, że będę mógł Wiśle pomagać wygrywać mecze.

- Na jakiej pozycji czuje się pan najlepiej?
- Na lewej obronie. Miałem też długi epizod z gry na środku obrony, ale w ustawieniu z trzema stoperami. Występowałem wtedy jako ten półlewy. Grałem też w Jastrzębiu na pozycji wahadłowego. Jeśli jednak miałbym wybierać, gdzie najbardziej lubię grać, to po kolei wskazywałbym lewą obronę, środek, a dopiero na samym końcu wahadło. Bardzo dobrze czuję się w ofensywie. Dużo muszę natomiast jeszcze poprawić jeśli chodzi o aspekty defensywne. Pracuję jednak nad tym bardzo mocno i widzę efekty.

- Ma pan idoli, na których się wzoruje?
- Przede wszystkim Marcelo, który ostatnio pożegnał się z Realem Madryt. Bardzo imponuje mi też gra Leonardo Spinazzoli z Romy. To jest na dzisiaj lewy obrońca TOP na świecie i bardzo podoba mi się jego styl.

- Wspomniał pan o pierwszym kontakcie z Jerzym Brzęczkiem na zgrupowaniu reprezentacji młodzieżowej. W kilku takich drużynach pan grał. Z jakimi trenerami pan tam pracował?
- Zaczynałem u trenera Jerzego Wójcika. Później prowadził mnie w trener Przemysław Małecki i z nim graliśmy w eliminacjach do mistrzostw Europy. Niestety, w ostatniej rundzie odpadliśmy. Później miałem przerwę, aż trafiłem do kadry U-19 Jacka Magiery. Niestety, pokrzyżował nam wtedy sprawę koronawirus, bo zostały odwołane nasze eliminacje do mistrzostw Europy.

- Na koniec trudno nie zapytać o plany na najbliższy sezon w Wiśle i pewnie powie pan, że te dwa podstawowe to wywalczenie miejsca w podstawowym składzie, a po drugie awans do ekstraklasy. Zgadza się?
- Tak, ale w odwrotnej kolejności. Przede wszystkim chciałbym, żeby drużyna wywalczyła awans. Moje cele indywidualne muszą zostać podporządkowane zespołowi. Jeśli drużyna będzie grała dobrze, to i mnie powinno to pomóc w rozwoju.

- W Lechu był pan dość blisko rodzinnego domu. Teraz będzie dalej. O aklimatyzację będzie trudniej?
- Nie sądzę, żeby to był jakikolwiek problem. Miałem 12 lat, gdy zamieszkałem w internacie, a pierwszą styczność z Lechem miałem już nawet w wieku 10 lat. Przyzwyczaiłem się do życia poza domem, przyzwyczaję się też do życia w Krakowie. Na razie szukam w nim mieszkania.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Jakub Niewiadomski: Ucieszyłem się, gdy zadzwonił trener Brzęczek - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski