Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Jesus Imaz też chciałby być bliżej rodziny…

Justyna Krupa
Justyna Krupa
Andrzej Banaś
– Teraz w szatni króluje język polski, mnie i Vullnetowi Bashy trudno jest go zrozumieć – mówi Jesus Imaz, ostatni gracz z „hiszpańskiego zaciągu” Wisły Kraków, jaki pozostał pod Wawelem.

– Przy takich kłopotach, z jakimi klub się ostatnio zmagał, cztery punkty po dwóch meczach to chyba zaskakująco dobry dorobek na początku sezonu?
– W Wiśle sporo się ostatnio działo, ale jesteśmy profesjonalistami i za każdym razem, gdy wychodzimy na boisko, to wychodzimy by wygrywać. Trzeba odciąć się od tego, co dzieje się poza murawą. Musimy próbować pomóc klubowi, który ma problemy. Myślę, że zespół jest tego świadom. Wydaje mi się, że w tych dwóch meczach zwłaszcza pierwsze połowy graliśmy naprawdę dobre. Zdominowaliśmy rywali w posiadaniu piłki, stwarzaliśmy sytuacje.

– Trener Maciej Stolarczyk wprowadził duże zmiany taktyczne w porównaniu z czasami Joana Carrillo?
– Na pewno nastąpiła pewna zmiana filozofii trenerskiej. Zmiany systemu taktycznego nie są bardzo duże. Ale o ile za Carrillo graliśmy bardzo „skompaktowani” w środku pola, tak teraz więcej staramy się grać skrzydłami. Jesteśmy zawodowcami i musimy się umieć zaadaptować do takich zmian. Tym bardziej, że mieliśmy sporo czasu na przećwiczenie tych nowych założeń. Staramy się teraz szybko odzyskiwać piłkę. I coraz lepiej nam to wychodzi. Przeciwko Arce Gdynia miałem okazję do zdobycia bramki właśnie po tym, jak udało nam się wywrzeć presję na rywalu.

– Wszyscy zastanawiali się, jak Wisła będzie sobie radzić w ataku po stracie Carlosa Lopeza. Okazało się, że najwyraźniej odrodził się Zdenek Ondrasek. Jak się współpracuje z Czechem?
– Bardzo dobrze dogaduję się ze Zdenkiem i to widać po poziomie naszego zrozumienia na boisku. To bardzo silny zawodnik i gdy zespół ma problem, on potrafi być tym rozwiązaniem w grze ofensywnej. Bardzo się cieszę, że w meczu z Miedzią udało mu się trafić do siatki. Oczywiście, Carlos zapewnił nam w poprzednim sezonie wiele bramek, ale uważam, że mamy aktualnie w drużynie zawodników, którzy mogą regularnie trafiać do siatki. Nie będzie tak, że głównie jeden z nas będzie strzelał, jak to było w ostatnim roku.

– W Pana życiu osobistym zaszły ostatnio zmiany, przed sezonem wziął Pan ślub. Żona przeprowadza się do Krakowa?
– Na ten moment nie przeprowadzi się tutaj ze względów zawodowych. Na tę chwilę to wszystko jest skomplikowane. Ale zobaczymy jak zakończy się to lato. Może też w przyszłości będzie mogła do mnie dołączyć.

– Uważa Pan, że Wisła może Pana sprzedać jeszcze tego lata?
– W Polsce rozgrywki ligowe zaczynają się bardzo szybko. W związku z tym mamy szansę zagrać sporo meczów przed końcem okienka transferowego. W futbolu nigdy nic nie wiadomo. W zeszłym roku np. dobrze sezon zaczął Petar Brlek i w efekcie zapracował na transfer. Moją intencją jest grać dobrze w każdym meczu, a zobaczymy co przyniesie przyszłość.

– W poprzednim sezonie notował Pan w polskiej ekstraklasie niezłe statystyki, m. in. osiem bramek. W Hiszpanii zostało to zauważone?
– Tak, odbija się to pewnym echem. Tym bardziej, że Wisła to mocny zespół z wielką historią, rozpoznawalny w Hiszpanii. A ja zostałem ostatnim hiszpańskim graczem tutaj, więc to, co tutaj robię, jest zauważane. Dlatego jest pewne zainteresowanie ze strony hiszpańskich drużyn.

– Jest Pan ostatnio w częstym kontakcie ze swoim menedżerem?
– Tak, ale myślę, że w trakcie okienka transferowego to chyba normalne. Chcemy wiedzieć, co się dzieje, jakie mamy opcje.

– W ostatnich tygodniach „Białą Gwiazdę” po kolei opuszczali hiszpańscy gracze. Po odejściu Frana Veleza został Pan już w wiślackiej szatni sam, nie licząc porozumiewającego się po hiszpańsku Albańczyka Vullneta Bashy.
– To prawda, że sytuacja jest teraz trochę skomplikowana. Teraz w szatni króluje język polski, mnie i Bashy trudno jest go zrozumieć. Na pewno jest inaczej, niż w poprzednim sezonie, kiedy Hiszpanów w drużynie było wielu. No cóż, mam ważny kontrakt jeszcze przez rok. Będę się starał zrobić to, co najlepsze dla Wisły.

– Velez też miał ważny kontrakt z klubem, ale rozwiązał umowę za porozumieniem stron.
– Odejście Frana to osobny temat. To jego sprawy i jego problemy. Ale jeśli mam być szczery, ja też chętnie przebywałbym bliżej rodziny. W tym momencie to jednak niemożliwe. To klub jest tym, który podejmuje ostatecznie decyzje. W przypadku Frana klub się zgodził na jego odejście. Ja z kolei na ten moment wciąż tu jestem. Zobaczymy, co się wydarzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Jesus Imaz też chciałby być bliżej rodziny… - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski