Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Lis: Nie będę kłamał. Chciałem udowodnić, że zasługuję na miejsce w bramce

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
Jednym z bohaterów ostatnich derbów Krakowa był Mateusz Lis. Bramkarz Wisły rozegrał najlepsze spotkanie w swojej dotychczasowej przygodzie z „Białą Gwiazdą”. Dla niego było to o tyle ważne, że wcześniej był dość mocno krytykowany, a wielu kibiców chętniej widziałoby w bramce Wisły na derby Michała Buchalika.

– Najprostszą rzeczą, jaką człowiek może zrobić w takich sytuacjach, to nie czytać komentarzy – mówi Lis o swoim sposobie mierzenia się z krytyką. – Trzeba skupić się na opinii osób, które mają wpływ na to wszystko. Mam na myśli trenerów, zespół. Dało się czuć wsparcie. Ja nie czytałem komentarzy na swój temat. Zdaję sobie sprawę z tego, że krytyka zawsze będzie. Trzeba sobie z nią jednak radzić, wyjść na boisko i przekonać swoją postawą krytyków, że jednak się mylą.

Jeśli piłkarz ma przekonać krytyków do siebie, to najlepiej swoją grą. Lis nawet nie kryje, że chciał pokazać wszystkim, którzy szybko go zaczęli skreślać, że stać go na grę w takim klubie, jak Wisła. – Nie będę kłamał, miałem takie myśli, że chcę coś udowodnić – przyznaje golkiper. – Przede wszystkim kibicom, że nie znajduję się w tej bramce przez przypadek. Cieszę się, że akurat w takim meczu to wyszło.

Dla bramkarza Wisły taki mecz, jak derby, może być prawdziwym przełomem w postrzeganiu jego osoby. Wiadomo, że dla kibiców to najważniejsze spotkanie w sezonie. Jeśli piłkarz dobrze zagra w derbach, to zdobywa w ten sposób kredyt zaufania na dłużej. Mateusz Lis bardzo spokojnie podchodzi jednak do tematu. – To był jeden z moich lepszych meczów – przyznaje, ale szybko dodaje: – Czy dzięki niemu urosnę? Nie, bo to tylko jedno spotkanie. Liga jest długa i jeszcze wiele meczów przed nami. Teraz jest przerwa na reprezentację, będzie trochę czasu zarówno na ciężką pracę, jak i odpoczynek przed kolejną częścią sezonu. Trener zadecyduje, jak to będzie wyglądało w szczegółach. Po tej przerwie wracamy, mamy ciężki mecz na Legii, na który trzeba będzie wyjść i walczyć. O meczu z Cracovią nikt już wtedy nie będzie pamiętał.
Lisa pewnie nie byłoby w bramce Wisły na derby, gdyby nie zaufanie trenera Macieja Stolarczyka. Szkoleniowiec bronił swojego podopiecznego po błędach, które ten popełniał w poprzednich meczach. Prosił, żeby Lisa i innych piłkarzy oceniać w szerszym kontekście, a nie tylko jednego, czy drugiego występu.
– Dobrze wiemy, jak w pracy jest ważne zaufanie szefa – tłumaczy Lis. – Ja mogę odczuć na własnej skórze, że to zaufanie mam. Zdaję sobie jednak oczywiście sprawę, że kredyt zaufania wieczny nie będzie, jeśli moja postawa nie będzie taka, jak trener oczekuje. Dlatego bardzo się cieszę, że akurat w takim meczu, jak derby, udało mi się za to zaufanie odpłacić dobrą grą.

O samym meczu, pierwszym derbowym, jaki rozegrał Lis, bramkarz Wisły powiedział: – Czuć było na boisku, że oba zespoły idą „na maksa”, że nikt nie odstawia nogi. Widać było, że obie strony chcą uzyskać mentalną przewagę nad przeciwnikiem. Myślę, że nam to udało się lepiej, bo strzeliliśmy dwie bramki, a później – choć były też trudne momenty – kontrolowaliśmy generalnie wydarzenia na boisku.

Te trudne momenty przyszły dla Wisły na początku drugiej połowy, gdy Cracovia mocniej zaatakowała. – To był ten najcięższy moment spotkania – przyznaje Lis. – Poradziliśmy sobie z tym jednak, co jest dla nas budujące. Jeśli potrafisz obronić się w takiej sytuacji, jeśli nie tracisz bramki, to jest to dla drużyny bardzo ważna sprawa, również na przyszłość.

Dla Lisa budujące były również kolejne interwencje. Która była najtrudniejsza i najbardziej efektowna zarazem? Ta po strzale głową Kornela Rapy, gdy bramkarz „Białej Gwiazdy” odbił piłkę instynktownie na poprzeczkę. – Myślę, że to była najfajniejsza interwencja w całej mojej dotychczasowej przygodzie z Wisłą. To była ciężka piłka i cieszę się, że udało się w tej sytuacji zareagować z refleksem.

Lis powiedział również parę słów o atmosferze, jaka panowała w czasie derbów Krakowa, gdy oba zespoły dopingowały dzieci. – Mnie to przypominało mecze reprezentacji młodzieżowej, gdy na trybunach jest więcej dzieciaków – uśmiecha się bramkarz Wisły. – Doping to bardziej piski, dzieci wołają poszczególnych piłkarzy. To nieco inna atmosfera od tej, która panuje na co dzień w meczach ligowych, ale było przyjemnie. My przy tym czuliśmy wsparcie, można nawet powiedzieć, że momentami czuliśmy się, jakbyśmy grali u siebie. Dlatego zrobiliśmy po ostatnim gwizdku rundę wokół stadionu, żeby podziękować tym dzieciom za takie wsparcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Lis: Nie będę kłamał. Chciałem udowodnić, że zasługuję na miejsce w bramce - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski