Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Marcin Baszczyński: Taka klęska z Legią to było coś, co nie miało prawa się zdarzyć

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Szymon Starnawski
- Jak patrzyłem na to, co działo się w Warszawie, to pomyślałem sobie, że gdybym ja był na boisku, to przy moim temperamencie nie dokończyłbym tego spotkania. Pewnie źle by się to dla mnie skończyło, bo nie byłbym w stanie zaakceptować tego, co się dzieje - mówi były zawodnik Wisły Kraków, a dzisiaj ekspert stacji Canal Plus Marcin Baszczyński.

- Jak przyjął pan to, co stało się w niedzielę na stadionie w Warszawie, gdy Legia pokonała Wisłę 7:0?
- Byłem w studiu Canal Plus przed programem Liga Plus Extra i powiem szczerze, że miałem przez moment taką myśl, żeby zrezygnować i nie brać udziału w tej audycji. To był dla mnie szok, serce mnie bolało. Taka klęska z Legią to było coś, co po prostu nie powinno, nie miało prawa się zdarzyć.

- Zgodzi się pan, że mimo problemów kadrowych Wisły, skład który zagrał z Legią nie był aż tak słaby, żeby doznać takiej klęski?
- Nie był. Są takie momenty w meczu, gdy doświadczenie musi wziąć górę, a przecież doświadczonych zawodników w Wiśle w tym spotkaniu nie brakowało. W takich sytuacjach, jak w Warszawie, niektórzy powinni na boisku pomyśleć o wyjściu z twarzą z tego meczu. A tego mi zabrakło. Te podania do rywali, to wykładanie piłek na kolejne bramki legionistom. Nawet nie wiem, jak to opisać. To były momenty, gdy zamiast szukania jakiegoś rozegrania, piłka powinna lądować na trybunach.

- Pana jako obrońcę szczególnie raziło to, jak grała defensywa „Białej Gwiazdy”? Wy czasami też przegrywaliście, ale takiego blamażu nigdy nie było.
- Jak patrzyłem na to, co działo się w Warszawie, to pomyślałem sobie, że gdybym ja był na boisku, to przy moim temperamencie nie dokończyłbym tego spotkania. Pewnie źle by się to dla mnie skończyło, bo nie byłbym w stanie zaakceptować tego, co się dzieje.

- Trzeba teraz patrzeć w przyszłość. Wisła już jest w strefie spadkowej. Myśli pan, że po klęsce w Warszawie, po serii przegranych meczów ten zespół będzie w stanie jeszcze podnieść się tej jesieni i zdobywać punkty potrzebne - nie ma co już tego kryć - w walce o utrzymanie?
- Tak całkiem pozbierać zespół będzie ciężko. Sytuacja kadrowa jest przecież wciąż trudna. Z tego, co wiem, bywa często tak, że do środy, czwartku niektórych piłkarzy reanimuje się, żeby byli gotowi na mecz. To nie powinno tak wyglądać w profesjonalnym klubie, ale tak po prostu w tym momencie jest. Trzeba zrobić wszystko, żeby nie stracić kontaktu z bezpiecznym miejscem. Za wszelką cenę trzeba bezpośrednie mecze z drużynami z dołu tabeli wygrywać, albo przynajmniej ich nie przegrywać. Zima natomiast zapowiada się w Wiśle gorąca. Trzeba sprowadzić kilku zawodników do tej drużyny. Oczywiście, jeśli będą takie możliwości finansowe.

- W lecie Wisła postawiła na zawodników po przejściach, którzy mieli się w Krakowie odbudować. Również na młodzież, które miała pokazać się szerszej publiczności. Na razie z takiej polityki niewiele dobrego wychodzi, bo z letnich transferów broni się tak naprawdę w miarę tylko Michał Mak.
- Niestety, wygląda to słabo. Jeśli patrzeć nie tylko na letnie transfery, ale również zimowe, to jeszcze w jakimś stopniu broniłbym Lukasa Klemenza. On jakoś próbuje swoje braki techniczne nadrabiać walecznością. Stara się przynajmniej, jak może. Większość pozostałych nowych graczy faktycznie wygląda na ten moment słabo. Po niektórych widać, że mieli problemy w innych klubach. A młodzi… Cóż, młody zawodnik, jeśli wchodzi do drużyny, potrzebuje najczęściej trochę czasu, a sytuacja jest przecież nerwowa. To samo dotyczy obcokrajowców. Oni poznają nowe realia i jeśli drużyna gra dobrze, punktuje, to też jest im łatwiej. Niestety, jak patrzę w tym momencie, jak prezentują się Chuca czy Silva, to widzę spuszczone głowy. Wygląda to tak, jakby pogodzili się z losem. Nie widzę chęci dania czegoś ekstra od siebie. Tak jakby przytłoczyło ich to wszystko, co się dzieje w Wiśle.

- Maciej Stolarczyk powinien teraz sięgnąć bardziej po bat czy marchewkę?
- Przede wszystkim po konsekwencję i ciężką pracę. Maciek ma swój sposób na prowadzenie drużyny. Nie wiem, czy diametralna zmiana w sposobie pracy coś może pomóc. Może powinien w miarę możliwości dokonać dwóch, trzech zmian w składzie. Może powinien bardziej zabezpieczyć dostęp do własnej bramki jeśli chodzi o kwestie taktyczne. To nie jest czas i miejsce na rewolucję.

- Zgodzi się pan, że Wisła powinna jak najszybciej poprawić m.in. stałe fragmenty gry? Zagrożenia po nich nie stwarza prawie żadnego, a w obronie wystarczy wrzucić piłkę w pole karne „Białej Gwiazdy”, żeby był pożar.
- Coś w tym jest. Najprostsze elementy stają się najtrudniejszymi. A jak pokazuje przykład innych zespołów, to w polskiej ekstraklasie na stałych fragmentach można wiele ugrać. Tym bardziej, że to są kwestie indywidualne. Skoro Wisła ma rosłych zawodników w obronie i bardzo dobrze grających głową, to trzeba się zastanowić dlaczego przegrywane są pojedynki powietrzne. Myślę, że to jest kwestia koncentracji i lepszej oceny sytuacji w polu karnym. Przydałby się też ktoś taki, kto w ofensywie z rzutu rożnego czy wolnego trafia po prostu w punkt. To też mogłoby wiele zmienić.

- Skoro poruszył pan temat ofensywy, to widać, że choć Paweł Brożek robi, co może, to jeszcze ktoś musi mu przygotować sytuacje bramkowe. A z tym jest problem, bo np. Vukan Savicević jest daleki od wiosennej, wysokiej formy.
- To nie jest ten chłopak, który jeszcze kilka miesięcy temu błyszczał, dryblował, potrafił jednym zwodem stworzyć przewagę. To się rzuca w oczy. A co do Pawła, to on moim zdaniem powinien bardziej się przydać, żeby wejść na pełnej świeżości na 20-30 minut. Sytuacja kadrowa jest jednak taka, że jest maksymalnie eksploatowany. I tak, jak na swój wiek, bardzo dobrze sobie radzi. Musi jednak mieć rzeczywiście więcej wsparcia. Również ze skrzydeł. Na ten moment jest Mak, który stara się coś wykreować na lewym skrzydle, ale brakuje takiej zmiany, żeby przerzucić ciężar gry na drugie skrzydło. Niestety, odkąd kontuzjowany jest Kuba Błaszczykowski, prawa strona praktycznie nie istnieje w ataku. A to sprawia, że rywalom jest o wiele łatwiej zablokować ofensywne zapędy Wisły, bo jest ona mocno przewidywalna.

- Czyli w Wiśle powinni się modlić, żeby Błaszczykowski wrócił jak najszybciej do gry, bo cała nadzieja w nim?
- To byłby idealny strzał! Powrót Kuby do gry to byłoby wsparcie mentalne dla drużyny, ale również piłkarskie. Oczywiście pewnie będzie musiał popracować nad przygotowaniem fizycznym, bo pamiętamy, że wcześniej, gdy wracał po kontuzjach, potrzebował trochę czasu, żeby dojść do najwyższej formy. W obecnej sytuacji Wisły już jednak sama obecność Kuby na boisku, jego kilka zagrań dodałoby pewności w grze ofensywnej całego zespołu.

- Myśli pan, że piłkarze, którzy kiedyś grali o wysokie cele, są teraz w stanie mentalnie szybko przestawić się na walkę o utrzymanie? Wielu różnych zawodników podkreśla, że presja z tym związana jest o wiele większa niż przy walce np. o mistrzostwo Polski.
- Muszą się przestawić! Muszą wiedzieć, że odpowiedzialność spoczywa na ich barkach i muszą dawać drużynie jakość. Nie ma po prostu w tym momencie wyjścia. Ja zresztą nie wierzę, żeby trener Stolarczyk nagle przestawił drużynę na grę defensywną, żeby cały zespół się bronił i liczył tylko na kontry. Nie takich ma zawodników w drużynie. Choć zabezpieczenie swojej bramki musi być zdecydowanie lepsze. A po drugiej stronie boiska musi być zimna krew.

- Przed Wisłą dwa kluczowe na ten moment mecze. Najpierw wyjazdowa konfrontacja z Rakowem Częstochowa, a następnie spotkanie w Krakowie z Arką Gdynia. Myśli pan, że w tym pierwszym przypadku to beniaminek będzie faworytem?
- Ciężko zaakceptować taką sytuację. Myślę, że trzeba się w tym miejscu odwołać do kilku wcześniejszych meczów, tych jeszcze sprzed wyprawy na Legię. A to były spotkania, w których Wisła potrafiła prowadzić grę nawet z teoretycznie mocniejszymi rywalami. To co trzeba dołożyć, to większa koncentrację przy wyprowadzaniu piłki, przy jej odbiorze i w sytuacjach podbramkowych. Wiadomo, że obraz po klęsce w Warszawie jest okrutny. Jestem jednak pewien, że Wisłę, nawet trapioną problemami, stać jest na zwycięstwa w dwóch najbliższych meczach. I myślę, że trener Stolarczyk będzie raczej szukał inspiracji przed tymi spotkaniami w tych meczach, które były „na styku”. Trzeba wierzyć, że karta wreszcie się odwróci.

- Czyli nadzieja, że Wisła szybko się podniesie w panu jest?
- Ja jej nie stracę do samego końca. I tak muszą na to patrzeć również piłkarze, bo prawdziwa walka dopiero się zaczyna…

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

 

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Marcin Baszczyński: Taka klęska z Legią to było coś, co nie miało prawa się zdarzyć - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski