Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Okno transferowe jest jak igrzyska olimpijskie… Jakub Chodorowski i Piotr Obidziński ujawniają kulisy zimowych transferów

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Joanna Żmijewska/wisla.krakow.pl
Ostatnie miesiące, tygodnie to był bardzo pracowity czas dla osób odpowiedzialnych w Wiśle Kraków za transfery. Ostatecznie udało się przed startem zimowej części rozgrywek ekstraklasy wzmocnić skład „Białej Gwiazdy”, a już na pewno zwiększyć rywalizację o miejsce w składzie. Sześć transferów ma dać gwarancję, że zespołu Artura Skowronka nie dopadnie już problem „krótkiej ławki”. Spory udział w tych zimowych transferach miał Jakub Chodorowski, pełnomocnik zarządu Wisły ds. sportowych. Człowiek, który do tej pory pozostawał w cieniu…

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Informacja o tym, że Chodorowski rozpoczął współpracę z Wisłą pojawiła się pod koniec minionego roku. Klub z ul. Reymonta jakoś jednak specjalnie nie chwalił się tym faktem. Gdy na początku roku zwróciliśmy się do p.o. prezesa Wisły Piotra Obidzińskiego z prośbą o kontakt do Jakuba Chodorowskiego, bo chcieliśmy przybliżyć jego osobę kibicom, Obidziński odpowiedział krótko: - Nie ma problemu, ale jak zamkniemy okno…

Okno transferowe jest co prawda jeszcze otwarte, ale po zakontraktowaniu Alona Turgemana, Obidziński dotrzymał słowa i zarówno on, jak i Chodorowski opowiedzieli o tym, co działo się w klubie w ostatnim czasie.

- Piłka nożna, ale też generalnie sport był zawsze obecny w moim życiu - mówi Jakub Chodorowski, poproszony przez nas o przybliżenie swojej osoby. - Już na studiach prawniczych moja praca magisterska związana była z prawem sportowym. Później chciałem pójść w tym kierunku. Trzy lata pracowałem w agencji marketingu sportowego. Pracowałem w Totalizatorze Sportowym, gdzie obecna była też koszykówka czy sporty olimpijskie. Ale to piłka nożna jest najdłużej obecna w moim życiu, bo sam grałem kilka lat w Delcie Warszawa. Zapach szatni znam i lubię.

Po odejściu Maćka Stolarczyka i tamtego modelu, który mieliśmy zbudowany wokół komitetu sportowego, przeszliśmy na model trzyosobowy. Jest w nim strategiczna rola Dawida Błaszczykowskiego, Kuby Chodorowskiego, moja i do tego dochodzą osoby bardzo mocno wspierające

Znajomość futbolu Chodorowski nie ogranicza oczywiście do gry na niższym szczeblu. Jak funkcjonują kluby piłkarskie uczył się na przykładzie najlepszej ligi świata. - Skończyłem studia MBA Football Industry na Uniwersytecie w Liverpoolu - wyjaśnia. - Te studia toczą się przy wsparciu FC Liverpool, ale również innych klubów z Premier League. Byłem na kierunku zarządzanie piłką nożną. Kiedy je kończyłem w 2008 roku, to byłem pierwszym Polakiem, któremu to się udało - dziś jest już nas trzech. Mieliśmy staże w FC Liverpool. Również osoby z klubu przyjeżdżały na uczelnię i opowiadały nam, jak on funkcjonuje. Studiowały tam osoby z całego świata i jedną z najcenniejszych rzeczy po tych studiach, to siatka kontaktów. Ludzie, z którymi studiowałem pracują teraz w klubach na całym świecie, federacjach, firmach takich, jak np. Adidas, Nike, itp. Ci ludzie mają też swoje kontakty, więc jeśli trzeba do kogoś dotrzeć, te znajomości są bardzo pomocne.

Wiśle Chodorowski pomaga już od dłuższego czasu, choć od grudnia zostało to sformalizowane. - Do Wisły trafiłem dzięki prezesowi Obidzińskiemu - nie kryje pełnomocnik. - Znamy się od dwudziestu lat, od pierwszego roku studiów. Zostałem poproszony o wsparcie. Jesteśmy w stałym kontakcie, odkąd Piotrek zaczął pracę w Wiśle i w końcu była potrzeba, żeby dać wsparcie na co dzień. Umówiliśmy się, że pomogę przez całe okienko transferowe. Na razie ustalenia są takie, że będę w Krakowie do końca lutego.

To wsparcie prawnika potrzebne było m.in. dlatego, że dla nikogo nie jest tajemnicą, że Arkadiusz Głowacki, który jeszcze niedawno był dyrektorem sportowym, a obecnie szefem skautów, wprost nie cierpi tzw. roboty papierkowej, trudnych rozmów z menedżerami. „Głowa” najlepiej czuje się w oglądaniu, ocenie zawodników. W Wiśle uznali, że nic na siłę i dobrze spożytkować legendę klubową w tym, co robi najlepiej.

- Arek Głowacki chce być skautem, zbudował sieć swoich skautów - wyjaśnia Piotr Obidziński. - Oglądają zawodników, jeżdżą po świecie. Dopiero co wrócił z objazdu po Bałkanach, co zaprocentuje - mam nadzieję - w okienku letnim. A nasza baza zawodników sukcesywnie rośnie. Już teraz dwóch zawodników pozyskaliśmy na podstawie pracy działu skautingu, a pozostałych dzięki relacjom - nawet czasem pozornie niepiłkarskim, vide Żukow. To jest to, co chce robić Arek, ale praca działu sportu to nie tylko obserwacje. To jest przede wszystkim strategiczna wizja, wypracowana między właścicielami, zarządem a sztabem. Do tego dochodzi również codzienna, fizyczna praca, czyli stały kontakt z dyrektorami sportowymi, śledzenie kto, gdzie się pojawia do wypożyczenia, do sprzedania. Okienko transferowe jest jak igrzyska olimpijskie. Sezon piłkarski to olimpiada, a samo okienko to okres igrzysk. Ktoś całą pracę musi wykonywać na co dzień. Do tego dochodzi ogromne wsparcie sztabu trenerskiego z trenerem Arturem Skowronkiem na czele, który wskazał nam, jakich zawodników, na jakie pozycje doraźnie potrzebuje. To, co udało nam się w tym okienku, to dostarczenie trenerowi zawodników o takich profilach, jakich chciał.

Wisła Kraków. Zobacz, jak wyglądają programy z wyjazdowych m...

Obidziński kreśli również, jak dzisiaj wyglądają struktury w Wiśle. Kto, o czym decyduje w sprawach sportowych. A warto przypomnieć, że formalnie „Biała Gwiazda” nie ma dyrektora sportowego. - Dyrektor sportowy w tak dużym klubie ma bardzo mocną pozycję - podkreśla sternik Wisły. - W naszym przypadku wygląda to tak, że po odejściu Maćka Stolarczyka i tamtego modelu, który mieliśmy zbudowany wokół komitetu sportowego, przeszliśmy na model trzyosobowy. Jest w nim strategiczna rola Dawida Błaszczykowskiego, Kuby Chodorowskiego, moja i do tego dochodzą osoby bardzo mocno wspierające. Mam tutaj na myśli oczywiście kluczowy głos trenera Skowronka, Arka Głowackiego, Krzysztofa Kołaczyka, który cieszy się bardzo dużym zaufaniem naszej rady nadzorczej. Czyli znów mamy komitet, choć nieco inaczej skonstruowany. Kuba bierze udział w przygotowaniu strategii, ale wykonuje również taką codzienną, praktyczną pracę.

- Na poziomie decyzyjnym w Wiśle wygląda to tak, że dyrektor sportowy jest dzisiaj ciałem kolegialnym. A na poziomie egzekucyjnym jedna osoba musi spinać wszystko i robię to ja - dodaje Chodorowski.

- Nie ma obowiązku, żeby w klubie był dyrektor sportowy - wyjaśnia Obidziński. - U nas decyzje sportowe podejmowane są kolegialnie i tutaj największa rola merytoryczna jest po stronie Dawida Błaszczykowskiego i Kuby Chodorowskiego. Następnie wspólnie prowadzimy negocjacje i ja podejmuję decyzję strategiczno-finansową. Ostatecznie jest ona akceptowana przez radę nadzorczą.

Taki układ będzie panował przynajmniej do formalnego zamknięcia okna transferowego. Nieco dalsza przyszłość pozostaje niewiadomą, bo jak wyjaśnia Chodorowski: - Na dzisiaj zostaję do końca lutego. Tak się umówiliśmy, a jak będzie w przyszłości, zobaczymy.

Taki rodzaj umowy wymuszony został innymi zobowiązaniami zawodowymi Chodorowskiego. Wciąż pozostaje on bowiem zatrudniony w PKO BP. - To była ciężka praca, żeby wypożyczyć Kubę z banku, gdzie ma bardzo stabilną pracę - uśmiecha się Obidziński.

A Chodorowski dodaje: - Mogę być wdzięczny moim przełożonym, że się na to zgodzili. Jestem na trzymiesięcznym, bezpłatnym urlopie. W banku zajmuję się sponsoringiem sportowym. Miałem dość dużą rolę przy kontrakcie PKO BP z Ekstraklasą. Odkąd zacząłem współpracę z Wisłą, zacząłem się z tego wycofywać, żeby nie było konfliktu interesów. Poszedłem w stronę biegów, maratonów. Ponieważ w zimie takich imprez jest mniej, mogłem się poświęcić pracy dla Wisły.

Zimowa kampania transferowa

Jakub Chodorowski Wiśle pomagał przy transferach już latem. Na dobre zaangażował się jednak dopiero w ostatnich miesiącach. - Latem byłem w kontakcie z prezesem, ale wtedy był inny model pracy działu sportu, a dopiero teraz brałem czynny udział decyzyjny i praktyczny przy każdym transferze z wyjątkiem Nikoli, gdzie byłem oczywiście na „tak”, ale który operacyjnie prowadził Dawid i prezes - zdradza pełnomocnik zarządu Wisły.

Zapytany, czy biorąc pod uwagę sytuację Wisły w tabeli i organizacyjną, trudniej było przekonywać piłkarzy do przenosin pod Wawel, Chodorowski bierze głębszy oddech i mówi szczerze: - Nie ma co kryć, że bali się wszyscy. Jeśli zespół jest na przedostatnim miejscu w tabeli, miał serię dziesięciu porażek z rzędu i jeszcze zaszłości finansowe, to sprawa nie jest łatwa. My szukaliśmy jednak zawodników, którzy będą chcieli coś pokazać, coś udowodnić sobie i innym. Takich, którzy są głodni gry, a z drugiej strony mają wysokie umiejętności piłkarskie i tylko przez różne zbiegi okoliczności grali ostatnio mniej. Wszyscy to są ambitni chłopcy, którzy - taką mamy pewność - pokażą wiosną na co ich stać. I wniosą do drużyny powiew nowości plus wzmocnią rywalizację na pozycjach, gdzie do tej pory tej rywalizacji nie było lub była niewystarczająca.

Nie był to zatem łatwy czas dla Wisły, ale dzisiaj Chodorowski może już powiedzieć: - Jestem bardzo zadowolony z tego okna transferowego. Praktycznie większość osób, które były na pierwszym miejscu naszych życzeń, udało się zakontraktować. Oczywiście z założenia były to wypożyczenia ze względu na naszą sytuację.

- Ale są w umowach opcje - dodaje natychmiast Piotr Obidziński. - Mieliśmy w planie zrobić jeden transfer definitywny-gotówkowy, ale z racji ograniczania ryzyka, również zdecydowaliśmy się na wypożyczenie Nikoli Kuveljicia z opcją transferu definitywnego. To nie była prosta sprawa. Pamiętam, że poświęciliśmy całą noc na negocjacje, żeby wypracować taką formułę tego transferu, jaką mamy. Od razu chcę podkreślić, że mamy na ten transfer „zamrożone” środki, jeśli wszystko pójdzie w odpowiednią stronę.

Jakub Błaszczykowski razem z kolegami podziękował kibicom za wizytę na poniedziałkowym treningu i okazane wsparcie

Wisła Kraków. Kibice przyszli ze wsparciem dla piłkarzy „Bia...

Wywołanie nazwiska Kuveljicia sprawia, że zaczynamy rozmawiać o szczegółach tego, co wydarzyło się w Wiśle w ostatnich tygodniach, a działo się naprawdę dużo.

- Priorytetem był dla nas napastnik i środkowy obrońca - podkreśla Chodorowski - Od transferów na te dwie pozycje zaczynaliśmy. Doszła również potrzeba wzmocnienia rywalizacji na pozycji numer sześć. Wiedzieliśmy, że Vullnet Basha jest naszą podstawową „szóstką”, jest świetnym zawodnikiem, ale zdarzają się mu kontuzje i on też potrzebował rywalizacji, wsparcia na wypadek, gdyby cokolwiek się stało. Jeśli chodzi o napastnika, to udało się nam wzmocnić tę pozycję zarówno na początku okna, jak i na końcu. Lubo Tupta to piłkarz, który może grać na wszystkich ofensywnych pozycjach. Dlatego zabezpieczał nam również pozycję numer dziewięć. Szukaliśmy jednak oczywiście również klasycznej „dziewiątki” z doświadczeniem na seniorskim poziomie. Skończyło się na tym, że parę dni przed startem ligi udało nam się takiego zawodnika pozyskać.

Mowa oczywiście o Alonie Turgemanie, ale temat napastnika przywołuje na myśl również inne nazwisko, Airama Cabrery, z którym Wisła była o krok od podpisania umowy, a jednak na ostatniej prostej negocjacje się załamały. Nawet jeśli to już jest dobry moment, żeby wyjaśnić dlaczego tak się stało, Piotr Obidziński nie chce słyszeć o komentowaniu tych rozmów.
- Mamy Alona Turgemana i należy się na tym skupić - podkreśla z naciskiem. - Z mojej strony nie ma miejsca na komentarz w sprawie plotek na temat Airama Cabrery. Alon był w naszej bazie od dłuższego czasu. To była kwestia długotrwałych negocjacji. Jeszcze od czasu obozu w Belek, gdzie też przebywała Austria Wiedeń. Te wszystkie transfery to efekt m.in. dziesiątek telefonów dziennie, setek przegadanych minut. My przez ostatnie trzy tygodnie nie rozróżnialiśmy nawet dnia tygodnia. Od rana do wieczora, a często i w nocy pracowaliśmy nad transferami. Na przykład przyjście Nikoli to długa noc z soboty na niedzielę w specjalnie dla nas niezamykanej restauracji u naszego wyrozumiałego partnera - hotelu Niebieski. Dotyczy to nie tylko nas, ale również większości pracowników klubu: prawników na 24-godzinnych dyżurach czy działu komunikacji, ale też rady nadzorczej. To była tytaniczna praca całego zespołu.

- Codziennie wiedzieliśmy, co musimy zrobić następnego dnia, ale dochodziło też do sytuacji, gdy te dni zaczynały się „zlewać” - uśmiecha się Chodorowski. - Tak było, gdy negocjowaliśmy transfer Heberta. On był w Brazylii, więc mieliśmy jedną strefę czasową, my mieliśmy swoją, a jeszcze rozmawialiśmy z Japończykami, więc doszła już trzecia strefa czasowa. Przy tym transferze pracowaliśmy praktycznie 24 godziny na dobę.

Jesteśmy zadowoleni ze wszystkich transferów, bo w naszej ocenie to są jakościowe wzmocnienia. Ale oczywiście pozostaje na ten moment pytanie, jak oni się wkomponują w drużynę, w ekstraklasę

Sporo zamieszania było wokół wspomnianego Nikoli Kuveljicia. Wydawało się, że piłkarz jest już jedną nogą w Wiśle, ale przy okazji badań medycznych wyszło, że nie wszystko jest w stuprocentowym porządku. Teraz Chodorowski i Obidziński zdradzają, jak wyglądała cała sprawa.
- Kwestia niepewności w sprawie Nikoli pojawiła się w ostatniej chwili, bo wcześniej trzeba było go przekonać, żeby w ogóle przyjechał do nas, a nie odszedł do Partizana. Sprawa jego drobnych problemów wyszła na testach medycznych, on nie miał świadomości, że cokolwiek mu dolega - tłumaczy Chodorowski. A Obidziński dodaje z uśmiechem: - Zresztą do dzisiaj nie do końca chce w to wierzyć, bo jest gotowy do gry... Ale żeby rozwiać spekulacje i raz na zawsze wyjaśnić, jak to wygląda, powiem tyle, że ryzyko jest - według kilku czołowych lekarzy sportowych - małe, a dobra, regularna praca z fizjoterapeutami, fizjologami daje ogromne prawdopodobieństwo, że wszystko będzie z jego zdrowiem dobrze. W sprawie tego transferu trzeba było wypracować taką formułę, która z jednej strony nam pozwoli ograniczyć ryzyko, a z drugiej zmotywuje zawodnika do pracy z fizjoterapeutami. Taki model, przy wydatnej współpracy agenta Nikoli z Dawidem Błaszczykowskim, udało się wypracować. Gdyby nie było dużego zaufania drugiej strony do Dawida i przez to do klubu. Przekonania, że nikt tutaj nic nie „kombinuje”, to pewnie nie udałoby się tego przeprowadzić. Ponieważ zaufanie jednak jest, to udało się dojść do porozumienia z Javorem Ivanjica na bardzo rozsądnych i uczciwych zasadach.
A Chodorowski uzupełnia jeszcze sprawę Serba: - Przy warunkach Nikoli przygotowanie fizyczno-motoryczne jest na bardzo wysokim poziomie.

Wisła Kraków. Kadra na wiosnę 2020. Piłkarze "Białej Gwiazdy...

Jego praca dla Wisły zaowocowała jeszcze jednym z sześciu transferów. Chodorowski dobrze znał się już wcześniej z Mateuszem Hołownią i to pełnomocnik zarządu przekonał młodego piłkarza, że warto przenieść się do Krakowa.
- Z Mateuszem Hołownią znamy się z kadry U-19, w której przez 1,5 roku współpracowałem z Rafałem Janasem - wyjaśnia Chodorowski. - Mateusza znam dobrze, jego potencjał piłkarski i na pewno nie jest w tym miejscu, w którym powinien być w swoim wieku. Mateusz grał praktycznie we wszystkich kadrach młodzieżowych i mając 21 lat powinien być dużo dalej, niż jest. On też ma tego świadomość. Wie, że dużo pracy przed nim i że staje przed jedną z ostatnich szans na dużą karierę w ekstraklasie.

Obidziński ujawnia z kolei szczegóły wypożyczenia Hołowni z Legii Warszawa. Gdy zapytaliśmy p.o. prezesa Wisły, czy krakowski klub zapewnił sobie w tym przypadku prawo wykupu Hołowni latem, ten mówi: - W umowie z Legią nie ma takiego zapisu. Mateusz na razie daje konkurencję Maćkowi Sadlokowi na lewej obronie. Poza tym wzmacnia rywalizację wśród młodzieżowców. Pod takim strategicznym kątem był to ważny transfer. Mateusz ma umiejętności. Wszystko jest w jego głowie, żeby pokazać swoje możliwości.

Wisła sprowadziła zimą sześciu piłkarzy. Czy to już koniec wzmocnień. Piotr Obidziński przekonuje, że do końca lutego niczego wykluczyć nie można. - W każdą stronę mogą być jeszcze teraz transfery. Po to jest otwarte okno, żeby można było działać. Mamy obecnie dość szeroką kadrę, więc niczego wykluczyć nie można - podkreśla p.o. prezesa Wisły. Dodaje również: - Przed nami teraz czas, kiedy już nie będziemy mieli wpływu na to, co dzieje się na boisku, ale czuję, że ta drużyna z tym trenerem i sztabem da nam wiele pozytywnych emocji w najbliższym czasie.

Jakub Chodorowski dodaje natomiast: - Jesteśmy zadowoleni ze wszystkich transferów, bo w naszej ocenie to są jakościowe wzmocnienia. Ale oczywiście pozostaje na ten moment pytanie, jak oni się wkomponują w drużynę, w ekstraklasę. To dopiero pokaże czas, choć trener ma materiał, z którym może pracować.

Przy okazji podsumowania wychodzi jeszcze temat kolejnego z szóstki pozyskanych piłkarzy. Chodorowski mówi bowiem: - My zakończyliśmy ten etap naszej pracy i będziemy patrzeć, co dalej. Przyznam szczerze, że jestem chyba najbardziej ciekawy, jak będzie prezentował się Lubo Tupta. To chłopak, którego obserwowałem jeszcze na kadrze U-19, gdy Słowacja wygrała z nami 1:0. Obserwuję go od trzech lat i był to bardzo trudny temat, żeby go wyciągnąć. Dwa razy byliśmy na Słowacji, raz we Włoszech. Rozmawialiśmy długo z jego agentem, później z samym zawodnikiem. Hellas Werona nie chciało go wypożyczać do ekstraklasy. Bardziej szukali mu klubu w Serie B.

- To była ciężka praca z zawodnikiem, trudne negocjacje w Weronie - dodaje Obidziński. - A chcieliśmy tego piłkarza ze względu na jego uniwersalność. On niestety miał drobne problemy w okresie przygotowawczym, ale jest już w pełnym treningu. Zapewniliśmy sobie procentowy udział w kolejny transferach Tupty ze względu na to, że to my mamy go odbudować.

- W mojej ocenie, ale również dyrektora sportowego Hellas to jest zawodnik z potencjałem do gry na wysokim poziomie - tłumaczy Chodorowski. - Bardzo chcemy, żeby Wisła była pierwszym klubem, w którym „odpali” i pokaże swój naprawdę nieprzeciętny potencjał. Nawet nie chcę mówić o kwotach, jakich Hellas kiedyś spodziewa się za niego uzyskać. Dla nas „wyciągnięcie” Lubo z Werony na stałe było nieosiągalne. Włosi bardzo w niego wierzą. Chcą go ogrywać i dlatego ostatecznie zgodzili się, żeby to zrobić u nas.

Kierownictwo Wisły zrobiło zatem wiele, żeby pomóc uratować ekstraklasę. Reszta w nogach piłkarzy.
- Okienko zamyka się z końcem lutego, więc czasu jest sporo. Jeśli popatrzeć po pozycjach, to wykonaliśmy wszystkie niezbędne ruchy. Wiadomo jednak, że jeszcze jakieś możliwości mogą się otworzyć, więc nie zamykamy się na nie. Na pewno jesteśmy gotowi do wiosny, ale naturalnym jest, że zaczynamy już myśleć o kolejnym oknie transferowym. Dużo zawodników mamy wypożyczonych, paru jest w takim wieku, że nie wiadomo, czy będą chcieli kontynuować karierę. Musimy myśleć już pod kątem kolejnego sezonu - kończy Jakub Chodorowski.

- Nie chcemy oceniać już teraz tych transferów. Będę tonował trochę emocje, bo trzeba dać tym chłopakom zagrać, wykazać się. Dopiero teraz te transfery zweryfikuje boisko - dodaje Obidziński, a na koniec mówi: - Jesienią było trochę niekorzystnych zdarzeń, które nakręciły spiralę niepowodzeń. Zrobiliśmy jednak, ile mogliśmy, żeby zespół wzmocnić. Mam przekonanie, że wielu wartościowych zawodników może być teraz momentami nie tyle na ławce, co nawet poza kadrą meczową. Ale my prócz utrzymania musimy myśleć długofalowo o klubie. Ja muszę rozważać różne scenariusze, bo tego wymaga ode mnie odpowiedzialność biznesowa. Spadek oznaczałby konieczność uruchomienia scenariuszy awaryjnych - bardzo trudnych z punktu widzenia prawno-biznesowo-finansowego. Ale nie jest to jednak moment, żeby o tym rozmawiać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski