Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Patryk Plewka w ogniu wielkiej krytyki. „Kuba mi poradził, bym nie czytał o sobie w internecie”

Justyna Krupa
Patryk Plewka
Patryk Plewka Andrzej Banas / Polska Press
- Kuba Błaszczykowski doradził mi, żeby nie czytać komentarzy o sobie w internecie – mówi 19-letni pomocnik Patryk Plewka, który został wiosną rzucony w Wiśle Kraków na głęboką wodę. I po ostatnich meczach piłkarskiej ekstraklasy jest ostro krytykowany przez część kibiców „Białej Gwiazdy”.

Mało brakowało, a nigdy nie zostałby zawodowym piłkarzem. Fatalna kontuzja, jaką odniósł w wieku 14 lat do dziś daje mu się we znaki. Z drugiej strony, sprawdziła się stara prawda – co nie zabije, to wzmocni. Dziś 19-letni Patryk Plewka może się cieszyć regularnymi występami w ekstraklasie. Ma ich na koncie już 10. Pytanie, co dalej? Czy jest w stanie utrzymać się na tym poziomie, na który tak szybko udało mu się dostać?

W wyścigu po wymarzoną ekstraklasę Plewka pokonał po drodze wielu rówieśników i starszych kolegów, którzy ostatnio przewinęli się przez Akademię Wisły Kraków. Miał szczęście – trafił do pierwszej drużyny „Białej Gwiazdy” w momencie trudnym dla klubu, kiedy trenerzy nie mogą pozwolić sobie na szastanie dużymi pieniędzmi na zagraniczne wzmocnienia. Ale to nie może być jedyny powód, dla którego akurat Plewce udało się przebić.

- Już lata temu, gdy zobaczyłem go na turnieju w Brzesku, wiedziałem, że ma predyspozycje żeby trafić na poziom piłki profesjonalnej – mówi o pomocniku obecny prezes „Białej Gwiazdy” Rafał Wisłocki. - Patryk ma duże pokłady umiejętności indywidualnych, których jeszcze nie zdążył do końca pokazać na poziomie ekstraklasy.

Runda wiosenna to jednak dla Plewki czas próby. Nie ma mowy o cieplarnianych warunkach, stopniowym wprowadzaniu do zespołu, zdejmowaniu presji z nastolatka. Musiał wykonać skok na głęboką wodę, bo targana problemami Wisła została z wielką wyrwą w środku pola, po odejściu kilku pomocników. W efekcie, w tym roku wszystkie mecze Plewka rozpoczynał w pierwszej jedenastce. Ale drużyna nie punktuje i 19-latek musi mierzyć się z ostrą krytyką, której kibice nie szczędzą mu w internecie.

Oczywiście, że jeśli chodzi o mecz w Gdańsku, to mogło być trochę lepiej. Patryk popełnił błąd przy bramce dla Lechii, ale mieliśmy też serię innych nienajlepszych wyborów, która zakończyła się golem. Bardzo przeżywał stratę bramki.

- To racja, że wcześniej tego nie było. Na etapie Centralnej Ligi Juniorów czy wcześniej, w drużynach młodzieżowych - nie było takiego szerokiego odbioru moich meczów. Jak sobie z tym radzę? Najważniejsze, co zacząłem praktykować i mi pomaga: po prostu staram się tego nie czytać – kwituje pomocnik. – Nie zaprzątam sobie tym głowy, niezależnie od tego, czy są to opinie pozytywne, czy negatywne. Czasem nie jest to proste, ale to chyba jedyne wyjście.

Tym bardziej, że na wiosnę każdy jego błąd jest szeroko komentowany. Jak choćby niedawna strata piłki w Gdańsku, po której padł gol dla Lechii. Pytany, jak Plewka radzi sobie z taką presją, trener Maciej Stolarczyk próbował żartować: - Nie wiem, bo jak do niego dzwoniłem, to słyszałem tylko strzał z pistoletu.

Prezes Wisłocki przyznaje jednak, że to dla Plewki naprawdę wielkie wyzwanie. - Jeżeli dochodzą do człowieka przejawy takiego hejtu, który łatwo trafia do internetu, bo jest często anonimowy, to jest to trudniejsze do uniesienia dla młodego zawodnika. Z biegiem lat człowiek łapie dystans do tego, jest mu łatwiej reagować. Dlatego np. mnie jest łatwiej reagować na takie rzeczy, niż Patrykowi, który pewnie bierze to często mocno do siebie. Uważam jednak, że sobie z tym poradzi. Tym bardziej, że pracuje z psychologiem. Jeżeli dalej będzie wkładał tyle zaangażowania we współpracę z panią psycholog, efekty na pewno będą.
Dla zawodników wyrosłych z Akademii Wisły współpraca z klubowym psychologiem to teraz chleb powszedni. Przyzwyczajani byli do tego już od kilku lat.

- Praca z psychologiem pozwala uświadomić sobie wiele spraw, o których człowiek nie ma czasami pojęcia. Pomaga to pewnie nie tylko mnie. Także osobom, które na co dzień radzą sobie z presją. Ja mam z tym większy problem, niż inni. Już jest i tak ze mną dużo lepiej, niż wcześniej, widzę to i czuję. Ale od małego stresowałem się tym wszystkim – przyznaje Plewka.
Wsparcie ma też od kapitana drużyny Wisły - Jakuba Błaszczykowskiego. – Kluczowe, co mi Kuba powiedział to właśnie: nie czytać za dużo. I odciąć się od telefonu – uśmiecha się Plewka.

Błaszczykowski stara się „młodego” wesprzeć też na boisku. - On operuje na prawej pomocy, ja w środku, więc często na boisku poruszamy się blisko siebie. Stąd też rady od niego, by w różnych fragmentach meczu przesuwać się bliżej, czy dalej, w odpowiednim momencie doskoczyć. Kuba podpowiada wszystkim młodym zawodnikom, wiele nam daje w szatni – przyznaje Plewka.

Z Błaszczykowskim trochę ich łączy. Kuba też zaczynał przygodę z ekstraklasą jako nastolatek, choć z Wisłą był związany dużo krócej. Plewka trafił do „Białej Gwiazdy” prawie 6 lat temu z Górnika Libiąż i od tego czasu szczebel po szczeblu przedzierał się coraz wyżej. - Jego sytuację skomplikowała bardzo ciężka kontuzja, którą odniósł jako 14-latek. To w pewien sposób zahamowało jego rozwój. Miał przez to trudniej – przyznaje Wisłocki.


Wiślaccy ultrasi w defensywie. Nieskuteczny protest części kibiców podczas meczu Wisła Kraków - Pogoń Szczecin

Wygląda na to, że kontuzja do pewnego stopnia zmieniła nawet jego zawodniczy profil. Na początku Plewka był graczem typowo ofensywnym, dużo dryblował. - Często w swojej karierze zmieniałem pozycję. Na początku grałem w ataku, potem na skrzydłach. Tylko na obronie nigdy nie występowałem – wspomina. Bywa jednak, że po tak ciężkiej kontuzji zawodnicy przez jakiś czas podświadomie obawiają się wejść w boiskowe pojedynki. - Pewnie pośrednio mogło mieć to na niego taki wpływ. Przed tym urazem mógł dryblować z większą swobodą. Myślę jednak, że decydujące były rosnące wymagania w piłce profesjonalnej, które sprawiły, że gra obecnie jako pomocnik nieco bardziej cofnięty – wskazuje Wisłocki.

Wtedy, pięć lat temu, podczas jednego z turniejów Plewka doznał złamania kości piszczelowej i strzałkowej. - Wiele złego go spotkało przy okazji tego urazu, wiele bólu mu to przyniosło. Operacje z tym związane – sporo było tych trudnych przeżyć – wspomina Wisłocki, który wtedy pracował jeszcze jako trener w Akademii. - Na początku Patryk miał nawet problemy z poruszaniem się. To jest wielkie, co zrobił – że tak się rozwinął po takim ciężkim urazie.

Wisłocki przyznaje, że gdyby nie jego intuicja i czujność kilku osób z Wisły, przygoda z piłką Plewki mogłaby się wówczas zakończyć. - Słowa uznania dla doktora Jacka Jurki, który wtedy był lekarzem pierwszego zespołu Wisły. Po tym, jak Patryk miał pierwszą operację, coś mnie tknęło – mnie i Artura Wróblewskiego – żebyśmy jeszcze podjechali sprawdzić to do doktora Jurki. Pamiętam, że doktor przyjął nas w swoim prywatnym czasie, choć był to piątek, tuż przed północą. Okazało się, że mieliśmy „nosa”. Konieczne było przytrzymanie Patryka w szpitalu, okazało się, że musiał mieć drugą operację. I to dzięki tej drugiej operacji może grać w ogóle w piłkę. Pierwsza nie została tak zrobiona, by mógł zawodowo uprawiać sport. Pewnie mógłby normalnie chodzić, ale w piłkę by nie grał. Dlatego po latach warto zwrócić uwagę, że doktor Jurka coś takiego zrobił dla Patryka – podkreśla.

Sam Plewka przyznaje: - Takie doświadczenie mentalnie wzmacnia. Cieszę się przede wszystkim, że nie mam psychicznego urazu, że teraz nie boję się wchodzić w pojedynki. Ale smutne jest to, że do pewnego stopnia ta kontuzja się za mną „ciągnie”. Jeszcze rok temu czy dwa lata temu bywało tak, że raz w miesiącu musiałem odpocząć przez jeden dzień, bo pewne dolegliwości „trzymały”. Teraz już na szczęście rzadziej – uspokaja.

Kontuzja sprawiła też, że jego kariera nie rozwijała się harmonijnie. - Miał przez to trudności z przebiciem się na pewnym etapie do juniorskiej kadry Polski – wskazuje Wisłocki. Bywało, że gdy powołania nadchodziły, akurat odzywały się problemy zdrowotne. Do kadry nie ma zresztą szczęścia do tej pory. - Pewnie Patryk musi jeszcze podnieść swoje umiejętności, by zaistnieć w reprezentacji młodzieżowej – kwituje prezes.

Wisłocki ma do młodego pomocnika szczególny sentyment, bo jak sam kiedyś przyznał, „dorastał” jako trener razem z Plewką. I zna go szczególnie dobrze. - Dla Patryka przede wszystkim piłka jest arcyważna, on to kocha. W dzisiejszym świecie wiele osób o tym mówi, ale tak naprawdę nie wciela tego w życie. Patryk ma w sobie wiele wewnętrznej siły i motywacji, do tego, by dzień po dniu poprawiać swoje umiejętności. To uważam za jego najważniejszą cechę.

Wisłocki przekonuje, że na poziomie ekstraklasy nie widzieliśmy jeszcze najlepszej wersji Plewki. -Chodzi np. o umiejętności dostrzegania pewnych rzeczy na boisku. Trochę czasu musi jednak upłynąć, by przystosował się do tempa gry w ekstraklasie. Liczę, że po – powiedzmy – dwudziestu meczach na tym poziomie zyska taką swobodę.

To właśnie tym, jak wiele widzi na murawie imponował mu Plewka najbardziej. - Przychodzą mi do głowy dwa jego mecze. Przede wszystkim – jego pierwsze młodzieżowe derby Krakowa. Przy bramce na 1:0 wyszedł sam na sam, miał przed sobą już tylko bramkarza. Wydawało się, że oczywista sytuacja. A zagrał piłkę w taki sposób, że kolega - którego chyba nikt nie dostrzegł poza Patrykiem – strzelił do pustej bramki. Prawie identyczna sytuacja miała miejsce w finale turnieju w Warszawie, w meczu z Pogonią Szczecin. Znów Patryk wychodził sam na sam, bramkarz skrócił kąt, więc on nie strzelił, tylko znów znalazł sposób, by to jego kolega z drużyny trafił do bramki. Ma Patryk taką swobodę działania w sytuacjach o dużym ładunku emocjonalnym – przekonuje Wisłocki.

Przeskok na poziom ekstraklasy oznacza jednak krótszy czas na decyzje, wyższe tempo meczów. Trudniej pokazać te atuty. Dochodzi boiskowy stres i presja na poziomie nieznanym w juniorach. Dlatego Plewka pracuje nad sobą poza zajęciami w klubie. - Raz w tygodniu chcę spotykać się z panią psycholog i pracować nad stroną mentalną. A także raz w tygodniu chodzić na dodatkowy trening wzmacniający nogi i ogólnie wzmacniający siłowo. Z postury nie jestem potężny, więc trzeba się dodatkowo podbudować – wyjaśnia.

Wisła Kraków – Pogoń Szczecin. Zobacz, jak bawili się kibice [ZDJĘCIA]

O ile na początku wiosny Plewka nie miał prawie konkurencji do miejsca w składzie, to teraz po kontuzjach zaczynają wracać bardziej doświadczeni gracze. W ostatnim ligowym meczu błysnął Vukan Savicević i z miejsca rozległy się głosy, że Czarnogórzec powinien zastąpić młodego Polaka w wyjściowej jedenastce. Plewka podchodzi do tego spokojnie: - To, że chłopaki wracają po kontuzjach to jest dobra wiadomość. Będzie większa konkurencja i – co za tym idzie – wyższa jakość pracy na treningach. A jeśli chodzi o moje granie, to będę robił swoje. Jeśli przyjdzie usiąść na ławce, to usiądę. Będę pracował tak samo i czekał na swoją szansę.

Wisłocki wierzy, że Plewka utrzyma się w pierwszej drużynie na długo. - Patryk to jest dla klubu inwestycja w przyszłość. Zwłaszcza, że będzie konieczność występów młodzieżowca w zespole. Myślę, że Patryk na stałe wejdzie do składu pierwszego zespołu i będzie jego mocną postacią.

W klubie liczą, że jeżeli będą na młodego pomocnika konsekwentnie stawiać, to taka inwestycja zwróci im się w przyszłości z nawiązką. Tym bardziej, że na rynku transferowym młodzi Polacy to teraz chodliwy „produkt”. Działacze nie chcą powtarzać błędów z przeszłości, kiedy to zbyt łatwo z klubu odpływali młodzi gracze, potem stając się mocnym punktem drużyn rywali. Tak było choćby z Alanem Urygą, który teraz gra w Płocku.

- Cudze chwalicie, swojego nie znacie. Na pewnym etapie wychowanków oddawało się lekką ręką, a potem się tego żałuje. Dlatego lepiej zrobimy, jeśli będziemy spokojnie prowadzili kariery tych chłopaków, którzy wychodzą z Akademii. W niektórych przypadkach mogą być potrzebne wypożyczenia do klubów z niższych lig. Tak, by prowadzić ścieżkę rozwoju graczy w podobny sposób, jak kiedyś w przypadku Michała Chrapka – wskazuje Wisłocki.

Plewka jest jednym z tych, w których pokładane są w Wiśle największe nadzieje. Ostatnio wyróżniono go nagrodą dla Odkrycia Roku Małopolski.

- Jest zawodnikiem młodym, a jednocześnie już trochę występów w ekstraklasie zaliczył. Jako wschodzący talent jest obserwowany przez skautów różnych klubów. To robi wrażenie, że chłopak z rocznika 2000 gra pełne mecze na poziomie ekstraklasy. Tym bardziej, że nasza liga jest wymagająca, jeśli chodzi o aspekt motoryczny, a akurat Patryk pod względem motorycznym radzi sobie bardzo dobrze – podkreśla Wisłocki.

W przypadku Plewki pierwsze zapytania o niego z zagranicy pojawiły się już przed rundą wiosenną.

- Trzeba na takie rzeczy patrzeć z perspektywy tego zawodnika, gdzie on najlepiej się będzie rozwijał, ale też z perspektywy klubu i jego interesu. Propozycja, jaka się pojawiła była pewnie ciekawa. Natomiast my liczyliśmy wówczas na coś innego – przyznaje prezes. - A uważam, że Patryk w trakcie tego półrocza może dużo więcej zyskać w Wiśle.
Sam Plewka nie jest rozgoryczony, że temat zagranicznego transferu skończył się, zanim na dobre się rozkręcił: - Nie żal mi. Cieszę się, że stało się tak, jak się stało.

WISŁA KRAKÓW, kadra na sezon 2018/2019. W jakim składzie Wis...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski