Wisła Kraków. Tak nieskuteczni napastnicy „Białej Gwiazdy” nie byli od ponad 20 lat!

Żeby zobrazować jak kiepski jest to wynik, przeglądnęliśmy statystyki napastników Wisły cofając się sezon po sezonie. Szukaliśmy takiego, w którym bilans nominalnych napastników byłby tak samo kiepski jak wymienionej wcześniej dwójki. Żeby znaleźć taki sezon, musieliśmy się cofnąć aż do jesieni 1997 roku! Wtedy to w siedemnastu pierwszych kolejkach z napastników Wisły Janusz Świerad wpisał się zaledwie jeden raz na listę strzelców. Na jego usprawiedliwienie trzeba jednak dodać, że leczył długo kontuzję i zagrał dopiero w czterech meczach na koniec rundy. W snajperskich dokonaniach „Dino” wyręczał wtedy nominalny pomocnik, czyli Grzegorz Pater, który pięciokrotnie wpisywał się na listę strzelców. Gwoli sprawiedliwości dodajmy, że „Grzela” bywał wtedy wystawiany nie tylko w pomocy, ale czasami właśnie w ataku i jak widać ze swojej roli wywiązywał się jak należy.

Dzisiaj Wisła bramek nie strzela, a gorzej pod tym względem było całkiem niedawno, bo jesienią 2019 roku, gdy po 17 kolejkach na koncie krakowianie mieli raptem 15 goli. Teraz przynajmniej pod względem punktów jest lepiej, bo drużyna ma ich sześć więcej niż zespół, który otwiera strefę spadkową, a wtedy „Biała Gwiazda” okupowała ostatnie miejsce w tabeli.

Obecna Wisła ma problem ze skutecznością swoich napastników, jakiego nie ma zdecydowana większość zespołów ekstraklasy. Jeśli przyglądnąć się dokonaniom piłkarzy pierwsze linii innych drużyn, to jest tylko jedna taka, której najlepszy atakujący zdobył dokładnie tylko samo bramek co Brown Forbes i Kliment. Mowa o Cracovii, a konkretniej o Filipie Piszczku. „Pasy” mają jednak w swoich szeregach Pelle van Amserfoorta, który - choć jest pomocnikiem - skutecznie wyręcza swoich partnerów z pierwszej linii. Holender ma na koncie osiem trafień, a aż w czterech meczach były to gole, które przesądzały o wygranej Cracovii. I m.in. dlatego „Pasy” mają dzisiaj o cztery punkty więcej niż Wisła. W tej ostatniej robotę w ataku za swoich kolegów musi bowiem ratować taki Michal Frydrych. Stoper, którego cztery gole dawały Wiśle bardzo konkretne rzeczy - remis z Lechią Gdańsk, wygraną z Górnikiem Zabrze, a ostatnio punkt z Wartą Poznań. Tylko, że bramki środkowych obrońców w drużynie, która funkcjonuje normalnie, są jedynie cennym dodatkiem, a swoje powinni robić przede wszystkim napastnicy. W tym miejscu dodajmy, że tyle samo goli co Czech, strzelił na razie jesienią w lidze pomocnik Yaw Yeboah.

Powstaje pytanie, czy ci snajperzy, których obecnie ma Wisła są w ogóle w stanie przełamać swoją niemoc i zacząć regularnie trafiać do siatki? Ich obrońcy przypomną, że obaj trafiali też w Pucharze Polski, swoimi bramkami zapewniając „Białej Gwieździe” awans do ćwierćfinału. Można też oczywiście dodać, że Brown Forbes w polskiej lidze pokazał, że potrafi być bardziej regularny niż obecnie. On też - w przeciwieństwie do Klimenta - częściej dochodzi do sytuacji bramkowych, choć duży ich procent marnuje. Jakby jednak na obu nie patrzeć, muszą się uderzyć w piersi, bo oczekiwania przed startem jesieni były wobec nich o wiele większe. Pozostają im dwa mecze w tym roku, by przynajmniej częściowo poprawić opinię o sobie.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

EKSTRAKLASA 2021-22: WYNIKI, TABELA, TERMINARZ

Sportowy24.pl w Małopolsce