Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków wygrywa w Mielcu i melduje się w kolejnej rundzie Pucharu Polski

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Po trzech fatalnych startach w Pucharze Polski z rzędu, gdy Wiśle Kraków nie udawało się przebrnąć nawet jednej rundy, tym razem „Biała Gwiazda” awansowała do 1/16 finału. Zrobiła to wygrywając w Mielcu ze Stalą 3:1. Dość pewnie dodajmy, bo przez większość spotkania krakowianie byli zespołem zdecydowanie lepszym.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Tak jak zapowiadał trener Adrian Gula, było trochę zmian w wyjściowym składzie. Przede wszystkim do bramki wszedł młody Mikołaj Biegański, ale roszady były praktycznie w każdej formacji Wisły, choć powiedzieć, że były to zmiany rewolucyjne, byłoby grubą przesadą, bo w porównaniu do niedawnego meczu w lidze z Lechem Poznań, słowacki trener wymienił cztery ogniwa.

Do prawdziwej rewolucji doszło natomiast w wyjściowym składzie Stali, w której pojawił się jeden (!) piłkarz, który rozpoczynał również ostatni ligowy mecz z Rakowem Częstochowa. Mowa o Macieju Urbańczyku.

To musiało mieć wpływ na obraz meczu i miało. Już początek spotkania należał zdecydowanie do Wisły. Gospodarze schowali się za podwójną gardą i jeśli próbowali ataków, to po kontrach. Przy piłce byli jednak głównie krakowianie. Atakowali pressingiem i gra toczyła się głównie na połowie Stali. Ale to ona miała w tym meczu jako pierwsza stuprocentową okazję. W 8 min fatalny błąd popełnił bowiem Aschraf El Mahdioui, który tak zagrywał do Serafina Szoty, że wyszło podanie do… Adriana Szczutowskiego. Ten miał przed sobą tylko Mikołaja Biegańskiego, ale strzelił fatalnie, obok bramki. To była pierwsza sytuacja, ale już po chwili mielczanie mieli dwie kolejne. Strzelali Dawid Kort i ponownie Szczutowski. Bez efektu bramkowego. To był jednak sygnał dla wiślaków, że gospodarze nawet grając w rezerwowym składzie tanio skóry nie zamierzają sprzedać i że trzeba się wziąć ostro do pracy. No to się wzięli…

Goście przez pierwszy kwadrans nie potrafili jeszcze sobie wypracować dogodnej sytuacji pod bramką rywali. Owszem posyłali piłkę w pole karne Stali, ale zagrożenia z tego nie było wielkiego. W jakimś stopniu wynikało to z faktu, że Wisła rozgrywała te swoje akcje trochę za wolno, więc miejscowi spokojnie się przesuwali i zamykali drogę do bramki Damiana Primela. A że wystarczy przyspieszyć, by obrona mielczan zaczęła trzeszczeć w szwach, przekonaliśmy się w 20 min, gdy właśnie szybko, dynamiczne ruszył Yaw Yeboah. Ghańczyk podał jeszcze do Mateusza Młyńskiego, a ten uderzył mocno na bramkę. Piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki.
Ten gol jakby odblokował Wisłę na dobre. Przycisnęła ona tak mocno, że sytuacja zaczęła gonić sytuację. W efekcie w 24 min było już 2:0, gdy po strzale Serafina Szoty piłka przekroczyła linię bramkową i po sygnalizacji swojego asystenta Łukasz Szczech wskazał na środek boiska.

To nie był koniec złych informacji dla gospodarzy, bo w 27 min wychodzącego na czystą pozycję Jana Klimenta sfaulował Kamil Kościelny i sędzia odesłał mielczanina z czerwoną kartką do szatni.

To wszystko sprawiło, że w kolejnych minutach Wisła miała już pełną kontrolę nad meczem. Rozgrywała spokojnie piłkę, nabijała statystyki podań, rzutów rożnych, a w 41 min powinna prowadzić już 3:0, gdyby Mateusz Młyński przymierzył nieco lepiej. Pomocnik „Białej Gwiazdy” z bliska uderzał głową, ale piłka wylądowała jedynie na poprzeczce. I tak jednak na przerwę podopieczni Adriana Guli mogli schodzić usatysfakcjonowani.

Od początku drugiej połowy znów zaatakowała Wisła. Gdyby ktoś nie wiedział, mógłby pomyśleć, że to krakowianie muszą odrabiać straty. Szybko „Biała Gwiazda” miała stuprocentową okazję, gdy Yaw Yeboah podał do Michala Skvarki. Ten chciał posłać piłkę w dalszy róg, ale nieznacznie się pomylił. W kolejnych minutach Damian Primel musiał się jednak kilka razy wykazać, żeby Stal przegrywała wciąż tylko 0:2.

I tak toczył się ten mecz spokojnie, aż Wisła sama narobiła sobie problemów. W 70 min Stal miała bowiem rzut wolny. Poszło dośrodkowanie w pole karne, a tutaj tak pechowo odbił piłkę Jan Kliment, że posłał ją do swojej bramki. Gospodarze zwietrzyli szansę na wyrównanie, ale szybko na ziemię sprowadził ich Yaw Yeboah, który najpierw wywalczył rzut karny (sędzia musiał posiłkować się systemem VAR, żeby wskazać na jedenasty metr), a chwilę później sam podwyższył wynik na 3:1. To tak naprawdę zamknęło sprawę, bo choć Stal jeszcze próbowała zaatakować, to jej piłkarze robili to bez większej wiary w powodzenie.

Stal Mielec - Wisła Kraków 1:3 (0:2)
Bramki: 0:1 Młyński 20, 0:2 Szota 24, 1:2 Kliment 70 samob. 1:3 Yeboah 73 karny.
Stal: Primel - Wrzesiński (67 Seweryn), Kościelny, Czorbadżijski, Flis, Granlund - Sadłocha, Urbańczyk (46 Tomasiewicz), Kort (77 Guca), Hinokio (63 Jankowski) - Szczutowski (63 Sitek).
Wisła: Biegański - Gruszkowski (89 Szot), Szota, Sadlok, Hanousek - El Mahdioui (82 Plewka) - Yeboah (75 Hugi), Żukow, Skvarka (75 Savić), Młyński (82 Starzyński) - Kliment.
Sędziował: Łukasz Szczech (Kobyłka) oraz Filip Sierant (Warszawa) i Andrzej Zbytniewski (Lublin). Żółta kartka: Yeboah (68, faul). Czerwona kartka: Kościelny (27, faul).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków wygrywa w Mielcu i melduje się w kolejnej rundzie Pucharu Polski - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski