Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła przelicza lojalność

Krzysztof Kawa
Koszulki bez logo sponsora to rzadki przypadek w  ekstraklasie. Wisła gra w tych strojach od początku sierpnia
Koszulki bez logo sponsora to rzadki przypadek w ekstraklasie. Wisła gra w tych strojach od początku sierpnia fot. Wojciech Matusik
Piłka nożna. Zarząd Wisły Kraków finalizuje dużą umowę sponsoringową z firmą Lyoness, która przyniesie klubowi w ciągu trzech lat kilka milionów złotych. Wkrótce może też sprzedać miejsce reklamowe na koszulkach piłkarzy. Wciąż jednak potrzebny jest w klubie nowy inwestor.

Według naszych informacji, potwierdzonych nieoficjalnie przy Reymonta, Wisła doszła do porozumienia z firmą Lyoness, która ma już od kilku miesięcy analogiczne umowy z Lechem Poznań, Lechią Gdańsk i Legią Warszawa.

To oznacza, że krakowski klub zapewni sobie nie tylko 1,4 mln złotych rocznie z tytułu sponsoringu, ale także dodatkowe przychody z programu lojalnościowego. Do kasy będzie bowiem trafiać 1 procent od każdej transakcji dokonanej przez osoby posługujące się kartą zakupową cashback. Im więcej transakcji z jej wykorzystaniem przeprowadzą w sklepach kibice, tym więcej pieniędzy zasili budżet Wisły. Tak to działa w wielu innych klubach, nie tylko w Polsce.

W zamian logo firmy Lyoness pojawi się m.in. na rękawkach koszulek piłkarzy „Białej Gwiazdy”. Tym samym wciąż jest do sprzedania główne miejsce na koszulkach. Zarząd Wisły liczy, że firma, z którą prowadzi negocjacje zapłaci za ten przywilej minimum 2,5 mln zł rocznie.

Podpisanie dwóch dużych umów sponsoringowych byłoby krokiem naprzód. Jednak nawet dodatkowe 4 mln rocznie nie spowoduje, że działacze Wisły będą mogli spać spokojnie. Po prostu pieniędzy i tak będzie zbyt mało, by mówić o pełnej stabilizacji i walce drużyny o europejskie puchary.

Na same wynagrodzenia dla piłkarzy i pracowników klub musi mieć 1,3 mln zł miesięcznie, a licząc z pozostałymi kosztami to 2,2 mln. W skali roku trzeba więc pozyskać ponad 26 mln zł. A mówimy tylko o bieżących rachunkach, bez zobowiązań przekraczających 10 mln, które od 23 sierpnia zostały spłacone w nieznacznej części. Do tego dochodzą sporne roszczenia byłych piłkarzy, trenerów i agencji menedżerskich.

Potrzebny jest więc inwestor, który przejmie całość albo część akcji, a w zamian będzie wykładał co najmniej 6-8 mln zł rocznie i dysponował majątkiem na tyle dużym, by w razie konieczności móc łatać dziury w budżecie. O tym, jak trudno kogoś takiego pozyskać pokazują ostatnie wydarzenia, nie tylko w Krakowie.

W Warszawie, jak ujawnił jeden ze współwłaścicieli Legii Bogusław Leśnodorski, od roku szukają firmy, która byłaby skłonna wziąć na siebie ciężar finansowania klubu, lecz chętnych nie widać. Otwarcie wezwanie do sprzedaży klubu rzucili przed laty radni w Kielcach, ale i tam do dziś niczego nie wskórali. Wprawdzie we wrześniu została podpisana umowa o sprzedaży 75 procent akcji za 2,55 mln zł spółce NSFC Iyane Academy, lecz będzie mogła ona wejść w życie dopiero wtedy, gdy Senegalczycy przeleją pierwszą ratę w wysokości miliona złotych, co wciąż jest odsuwane w czasie.

Prezydent Kielc Wojciech Lubawski i miejscowi radni czekają, karmiąc opinię publiczną opowieściami o problemach z transferem pieniędzy z Senegalu. Do gry włączył się prezes Ekstraklasy SA Dariusz Marzec, deklarując wsparcie przy tej lub innej transakcji kielczan. To coś nowego, gdyż w trakcie sprzedawania Wisły przez Tele-Fonikę Jakubowi Meresińskiemu, a następnie przekazywaniu akcji piłkarskiej spółki Towarzystwu Sportowemu Wisła pozostawał bierny.

A przecież nadal jego pomoc i kontakty ze światem biznesu mogłyby się Wiśle bardzo przydać, bo nie można powiedzieć, że po sierpniowym przesileniu wyszła ona na prostą. Pewne nadzieje wciąż można wiązać z Tele-Foniką, która - wspierając TS w odebraniu Wisły Meresińskiemu - zagwarantowała sobie pełnomocnictwo do negocjacji z innymi podmiotami w sprawie sprzedaży akcji Wisły aż do lipca 2017 roku. Jednak doświadczenia myślenickiego koncernu w tej kwestii nie skłaniają do nadmiernego optymizmu.

Kupcy z Anglii przy Reymonta

Poszukiwanie inwestora trwało przecież bardzo długo, a intensywne rozmowy rozpoczęły się już wiosną 2015 roku.

Wtedy to na horyzoncie pojawiła się grupa menedżerów z Anglii, których reprezentował Ian Hetherington oraz - uwaga - Jakub Meresiński. To fakt, który ujawniamy po raz pierwszy, obalając powszechne przekonanie, jakoby była to postać, która pojawiła się w Myślenicach dopiero w połowie tego roku - nagle i nie wiadomo skąd. Tymczasem na zaufanie, jakim zaczęto go w końcu obdarzać, Meresiński pracował długo i cierpliwie.

Skontaktowaliśmy się z właścicielem spółki Projekt-Gmina.pl kilka dni temu, pytając go o sposób, w jaki wkupił się w łaski Anglików.

- No cóż, Wisła od dawna była do sprzedania. Ale teraz to nie jest moja sprawa. W piłce już nie jestem i na pewno nie będę, dlatego nie zamierzam wracać do tej historii - odpowiedział.

Ostatecznie kontrahenci z Wysp Brytyjskich, którzy działali poprzez spółkę zarejestrowaną na Malcie, po obejrzeniu stadionu przy Reymonta i ośrodka treningowego w Myślenicach oraz serii kilku spotkań, na których poznali warunki sprzedaży, nie zdecydowali się na zakup klubu.

Kilka miesięcy później, jesienią 2015 roku, rozpoczęły się pierwsze poważne negocjacje z TS Wisła. Tele-Fonika liczyła jeszcze wtedy na odzyskanie ponad 50,4 mln zł długu Wisły SA. Te warunki przerastały możliwości TS i negocjacje spełzły na niczym. Wkrótce potem zgłosił się Andrzej Kuchar i reprezentujący go Paweł Kuriata ze spółki ISM Group. Rozmowy trwały zaledwie tydzień. Wysokość długów odstraszyła kolejnego inwestora, aczkolwiek duże znaczenie odegrała też niechęć wobec byłego właściciela Lechii Gdańsk artykułowana przez część przedstawicieli kibiców „Białej Gwiazdy”.

Kuchar pojawił się w Krakowie na początku listopada, miesiąc po tym, jak Tele-Fonika Kable podpisała porozumienie z konsorcjum banków o restrukturyzacji długu koncernu. Na jego mocy dostała 1,1 miliarda zł kredytu wypłacanego przez 5 lat. Jednym z warunków umowy było zobowiązanie Tele-Foniki do sprzedania Wisły do końca września 2016 roku. W Myślenicach sprawy nabrały przyspieszenia. W grudniu klub stał się własnością, jako część Tele-Foniki Holdings, spółki z Warwick.

To dlatego, gdy w czerwcu tego roku, po kilku miesiącach bezskutecznych poszukiwań inwestora, wrócono do rozmów z TS Wisła, cena sprzedaży została wyrażona w walucie brytyjskiej. Wynosiła ona zaledwie 10 funtów, bo 50,4 mln zł długu wobec Tele-Foniki miało zostać umorzone.

Za symboliczną opłatą ukrywała się jednak inna kwota - 17 mln zł zaległych i bieżących zobowiązań, które musiałby wziąć na swoje barki nowy właściciel. Zarząd TS podjął rozmowy, ale ostatecznie, na przełomie czerwca i lipca, wycofał się z nich. Prezes TS Piotr Dunin-Suligostowski i wiceprezes Robert Szymański nie wiedzieli wtedy, że nie przyjmując w wyznaczonym terminie ostatecznej oferty, znacznie korzystniejszej niż jesienią poprzedniego roku, tracą wpływ na wydarzenia. A te zaczęły następować bardzo szybko.

Jak Meresiński rozlicza się z Wisłą

W czerwcu bowiem na scenie znów pojawił się Meresiński, przedstawiając nową ofertę zakupu Wisły, tym razem już we własnym imieniu. Był wtedy świeżo po nieudanych negocjacjach z radnymi Kielc, których spłoszył ostentacyjnym zapowiadaniem czystki, jakiej dokona w Koronie. Był przekonany, że podpisanie przedwstępnej umowy z miastem przesądzało sprawę. Miał zapłacić za 100 procent akcji 6 mln, płatne w czterech ratach po 1,5 mln do 30 czerwca 2019 roku, a jednocześnie miasto Kielce zobowiązywało się wpłacać na konto Korony przez pięć lat po 2 mln za usługi promocyjne. Meresiński dostał też bardzo korzystne warunki dzierżawy stadionu: czynsz miał wynosić 30 tys. zł miesięcznie.

Gdy radni odmówili akceptacji dla spisanej umowy z prezesem spółki Projekt-Gmina.pl, ten stał się bardziej dyskretny. W Krakowie przedstawił kilka listów intencyjnych potencjalnych sponsorów i gwarancje bankowe. No i przelał na konto Tele-Foniki 300 tys. zł, zobowiązując się do wpłaty 700 tys. do końca września tego roku oraz pozostałych 4 mln do 23 lipca 2019 r. Nikt nie sprawdził wiarygodności listów i gwarancji; Bank Millennium wszczął wewnętrzne śledztwo dopiero po oficjalnym zapytaniu z Myślenic. Ale wtedy Meresiński miał już klub w rękach, a raczej, po zaledwie kilku tygodniach, był w trakcie rozstawania się z nim.

Wiele okoliczności tego rozwodu nadal czeka na wyjaśnienie. Choćby kwestia wypłacenia z wiślackiego konta 495 tys. zł, które miały zostać rozliczone z TS. Czy aby na pewno zostały w całości oddane?

- Nie odpowiem. Niech pan sobie to interpretuje po swojemu - powiedział Meresiński, gdy zapytaliśmy go o to w ubiegłym tygodniu.

Dziś były właściciel trzyma się z dala od Krakowa, ale Wisła wciąż walczy o przetrwanie. Nowi sponsorzy mogą pomóc jej utrzymać się na powierzchni, ale jeśli nie znajdzie się inwestor mało prawdopodobne będą nie tylko głośne transfery piłkarzy, ale i wzmocnienie klubu doświadczonymi menedżerami i specjalistami od marketingu. Wisła pozostała w tej dziedzinie lata świetlne za konkurencją i jeśli zarząd chce pchnąć klub na nowe tory, musi się otworzyć na fachowców z zewnątrz. Im zrobi to wcześniej, tym lepiej.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski