Polska 65
Białoruś 56
(9:20, 21:22, 16:13, 19:1)
Polska: Żurowska-Cegielska 20 (2x3), Kobryn 10, McBride 7, Skobel 6, Śnieżek 0 - Stankiewicz 10 (3x3), Idczak 7 (1x3), A. Pawlak 3 (1x3), Koc 2, Kaczmarczyk 0, Morawiec 0.
Białoruś: Leuczanka 12, Wieramiejenka 9, Snicyna 7 (1x3), Tarasawa 4, Liktarowicz 2 - Papowa 13 (1x3), Troina 9 (1x3), Hasper 0, Ziuzkowa 0.
Debiut Teodora Mołłowa w roli selekcjonera reprezentacji Polski nie mógł być bardziej udany. Polki rozpoczęły eliminacje do mistrzostw Europy w Czechach w spektakularny sposób. W Wałbrzychu pokonały drużynę, która na ostatnich mistrzostwach zajęła 4. miejsce.
Długo wydawało się, że to spotkanie zakończy się raczej sromotną klęską „biało-czerwonych”. Polki zaczęły bardzo niepewnie. Mimo obecności na parkiecie największej polskiej gwiazdy, Eweliny Kobryn, gra w ataku zupełnie się nie kleiła. Akcje pod białoruskim koszem polegały na indywidualnych zrywach. Tymczasem rywalki dobrze wykorzystywały swoje podkoszowe „wieże”, czyli Jelenę Leuczankę i Anastazję Wieramiejenkę. Prowadziły już 10:0. Dopiero wtedy indywidualne akcje Amerykanki z polskim paszportem, czyli Julie McBride, dały Polsce pierwsze punkty.
Polki próbowały gonić wynik za pomocą rzutów z dystansu. Obiecująco wypadła Andżelika Stankiewicz, która trafiła tego dnia aż trzy trójki. Mimo, że druga kwarta była już wyrównana, to i tak na przerwę Polki schodziły z 12 punktami straty do rywala.
W przerwie Polki zastanawiały się, jak odmienić losy tego meczu. - Zmieniłyśmy sposób gry w defensywie i nasze myślenie - tłumaczyła Justyna Żurowska, jedyna reprezentantka Wisły Can-Pack w tym spotkaniu.
Polki rzeczywiście poprawiły grę w obronie, bo w kolejnej kwarcie Białorusinki zdobyły już tylko 13 oczek. Rozkręcała się też sama Żurowska. Trafiła ważną trójkę, zmniejszając przewagę rywalek do 8 oczek.
Ale nikt nie spodziewał się tego, co wydarzyło się w ostatniej kwarcie. Żurowska zaczęła trafiać z każdej pozycji, a Białorusinki pudłowały rzut za rzutem. Polki nie tylko wyszły na prowadzenie, ale wręcz dorobiły się 10 oczek przewagi! Rywalkom pierwszy i ostatni punkt w tej kwarcie udało się trafić dopiero w ostatniej minucie. Wiślaczka poprowadziła zespół do sensacyjnego zwycięstwa.
- Stało się coś niesamowitego - cieszyła się Żurowska. - Nie było z naszej strony żadnej kalkulacji, po prostu walczyłyśmy o każdą piłkę. Nasza obrona w końcówce była kosmiczna.
To dopiero początek drogi do mistrzostw w Czechach. Ale ten mecz pokazał, że polska reprezentacja ma szanse się odrodzić po fatalnym występie na ostatnim Eurobaskecie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?