- Po tak ciężkiej kontuzji, odniesionej zaledwie dziewięć miesięcy temu, wspaniale było widzieć Pana na motocyklu żużlowym, którym przejechał Pan samodzielnie jedno okrążenie na torze w Nowej Hucie.
- To niesamowite uczucie, wręcz nie do opisania. Najważniejsze, że czuję się coraz lepiej. Postępy są widoczne, ale mimo wszystko idą bardzo powoli, ponieważ odniosłem bardzo poważną kontuzję. Gdy byłem na jednych z kolejnych badań, lekarze powiedzieli, że minęło zbyt mało czasu, aby po tak ciężkim urazie liczyć na szybszy progres w leczeniu.
- Obecnie jakie są rokowania?
- Usłyszałem, że potrzeba roku lub dwóch lat, żebym czuł się jeszcze lepiej. Niemniej lekarze są zadowoleni, dlatego ja sam też jestem pozytywnej myśli, że z upływem czasu będę w coraz lepszej formie.
- Chyba nie może być inaczej, wszak pierwsze doniesienia na temat stanu Pana zdrowia nie były optymistyczne.
- Tak naprawdę lekarze na początku niewiele mogli powiedzieć, bo nie wiedzieli, w jakim kierunku pójdzie stan mojego zdrowia. Miałem złamany kręgosłup i miednicę, więc specjaliści po prostu robili swoje, ale po trzech operacjach mogło być różnie. W tej chwili sami są zdziwieni, że już chodzę, praktycznie o własnych siłach. Jestem im wdzięczny, bo na pewno zrobili, co w ich mocy. Teraz wszystko w moich rękach i nogach oraz efektach rehabilitacji.
- Początkowo miał Pan momenty zwątpienia?
- Towarzyszyła mi wielka niewiadoma. Nie wiedziałem, czego oczekiwać, ani co przyniesie jutro. To nie było przyjemne uczucie. Raz miałem w głowie lepsze myśli, innym razem gorsze.
- Czego dotyczyły czarne myśli?
- Zdrowia, życia...
- Chyba nie chce Pan powiedzieć…
- Nie, nie. Sensu życia nigdy nie straciłem. Po prostu mocno przeżyłem pierwszą diagnozę, która mówiła, że nigdy nie będę chodził i jestem skazany na wózek inwalidzki. Z czasem, gdy widziałem zmiany na lepsze, poprawiło się moje samopoczucie.
- Jest Pan w stanie zrobić już kilka kroków bez pomocy kul?
- Po wejściu do domu odstawiam kule i powoli przemieszczam się bez żadnej pomocy. O kulach nie zapominam, gdy wychodzę na dwór, bo jeszcze nie jestem pewny swoich sił. Poza tym mojej postawie ciała jeszcze trochę brakuje do optymalnej, ale w tym elemencie też obserwuję poprawę. Wielką motywacją jest dla mnie wsparcie, jakie otrzymuję z całego świata. To wielkie paliwo do ciężkiej pracy.
- To krzepiące, że nie został Pan pozostawiony samemu sobie.
- Wręcz przeciwnie, jestem zaskoczony, że tyle osób chce mi pomóc.
- Kilka dni temu rozpoczął Pan ważny etap leczenia w Krakowie.
- Przebywam w Polskim Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej Votum, a mój pobyt potrwa do końca lipca. Poddaję się różnym ćwiczeniom na odbudowę mięśni w sali oraz w basenie.
- Napędza Pana chęć powrotu do speedwaya?
- Trudno powiedzieć. Najpierw chciałbym odzyskać pełną sprawność, a później pomyślę o żużlu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?