Fot. Grzegorz Kozakiewicz
Przemysław Osuchowski: OBERŻYŚWIAT
Jestem przekonany, że kiedyś wreszcie historycy zajmą się historią, a nie polityką, natomiast politycy odchrzanią się od historii. Ciągle mam złudzenia, że napastnicy będą strzelać gole, a bramkarze zajmą się obroną bramek, zamiast sobie piłkę za kołnierz wrzucać. Tymczasem jednak żona wygląda jak strach na wróble, a dzieci nie umieją czytać, politycy żonglują cudzym dorobkiem, a historycy przepowiadają przyszłość, napastnicy podają do tyłu, a bramkarze robią sobie z nas jaja. Tak, frustracja to moje drugie imię...
Dlatego zapisałem się do klubu. Klubu wielbicieli Havana Club. U nas kobiet i dzieci się na pokoje nie wpuszcza, polityków i bramkarzy trzymamy przed bramą, a historyków i napastników mamy w nosie. W naszym klubie jednoczymy się wokół jedynej wartej przemyśleń przestrzeni - smaku i aromatu. Smak ma być bowiem dłuższy niż trawa, na której jutro będzie się plątać nasza reprezentacja. Natomiast aromat ma przekonać postronnych, że w szatni nie musi wcale brzydko pachnieć. Pieniądze, na ten przykład, smakują przyjemnie, ale pachną nędznie. Medale trącą aromatem bohaterskim, lecz ugryźć się ich nie da. I w klubie możemy cieszyć się w najlepszym, bo własnym towarzystwie lub łykać łzy rozgoryczenia u boku wiernych jak Fidel Castro towarzyszy. Bez względu więc na wynik jutrzejszej bitwy podopiecznych znielubianego przez PZPN Leo, pochylimy nasze nosy nad trunkiem idealnym i na wesela, i na pogrzeby. Havana Club czeka na nas przez trzy lata w beczce. Nabiera pięknej słomkowej barwy i łagodności wręcz dotykalnej. Młody rum - destylat trzcinowy - nie uwodzi ani smakiem, ani tym bardziej aromatem. Możemy go bez żalu zostawić byłym żonom i politykierom oraz strzelcom goli samobójczych. Natomiast proces starzenia w dębinie alkoholi agresywnych idealnie łagodzi każdego brutala. Havanę - aby go w pełni docenić - pijemy z kieliszka w postaci pierwotnej, jak koniak. Kieliszek dobrze jest wcześniej wykąpać we wrzątku - ciepełko da wulkaniczny napęd rumowi. Nędznicy mogą na bazie kubańskiego rumu sporządzać egzotyczne drinki, a nawet pakować do nich chińskie parasolki. Frustraci mogą nawet dolewać do rumu coca-colę, choć Fidel zapewne uzna to za prowokację imperialistyczną. Tyle że nędzników i frustratów do klubu nie zapraszamy. Nie wiem, jak Kubańczycy to robią, że w piłkę grają marnie, fryzury i poglądy mają paranoiczne, a rumy i cygara genialne. Prawdopodobnie z powodu zamiłowania do złudzeń... I dlatego są bliscy memu sercu. Do boju, Polsko! Jak śpiewają szalikowcy: ten mecz musimy wygrać!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?