Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Witold Zechenter (1904-1978)

Redakcja
Wojna rozproszyła po świecie zespół "IKC-a" i tylko nieliczni wrócili na Wielopole do Pałacu Prasy do dawnego zawodu. Był wśród nich Witold Zechenter, obok Stanisława Witolda Balickiego współorganizator ukazującego się od lutego 1945 na gruzach ich dawnej firmy, "Dziennika Polskiego".

Jan Rogóż: LUDZIE "IKC-A", LUDZIE "DZIENNIKA"

Urodził się i mieszkał całe życie w Krakowie. Wychował się w atmosferze literackiej, w środowisku ludzi parających się piórem. Ojciec, Edmund, był znanym krakowskim nowelistą i dziennikarzem; po śmierci matki wychowywała Witolda jej siostra Teresa Klemensiewicz, publicystka i autorka opowiadań. Jako poeta Zechenter zadebiutował już w szkole średniej. Studiował filozofię na UJ, potem na Sorbonie literaturę, utrzymując się z pisania korespondencji do IKC-a i z tłumaczeń kryminałów modnych wówczas autorów E. Wallace'a i M. Leblanca, twórcy Arsène'a Lupina. Po powrocie z Paryża zaczął etatową pracę w "IKC-u", gdzie jego mentorem był przyjaciel domu Zechenterów redaktor Stanisław Mróz. Pisał felietony i recenzje filmowe, wygłaszał regularnie odczyty w krakowskim radiu, któremu zresztą pozostał wierny także po wojnie. W czasie okupacji pracował w firmie "Czytelnik" zajmującej się - w zakresie, na jaki pozwalali Niemcy - handlem książkami; kierował księgarnią przy ul. Łobzowskiej 6, gdzie dziś jest antykwariat "Galicja". Obok oficjalnej sprzedaży kolportowano tam też konspiracyjnie m.in. materiały do tajnego nauczania.

Był bardzo emocjonalnie związany z Krakowem. W 1971 r. opublikował wspomnienia zatytułowane "Upływa szybko życie", ciekawą kronikę czasów sprzed I wojny, okresu dwudziestolecia międzywojennego, okupacji i pierwszych lat Krakowa po wojnie, aczkolwiek miejscami załganą, jak wszystkie oficjalne publikacje w tym czasie, gdy od autorów za pewne beneficja wymagano odpowiedniej dawki konformizmu.

W głębi duszy był nadal człowiekiem "IKC-a". Jak wspomina jeden z jego znajomych krakowskich literatów: "Miał poczucie smaku i dobre wychowanie... Kiedyś, podczas zebrania POP PZPR przy ZLP, gdy Machejek już jawnie bredził, na twarzy Witolda ukazywał się wyraz boleści i szeptał mi na ucho - on jest jednak źle wychowany; a potem dodawał - on jest gorzej niż źle wychowany, on jest cham". Szkoda, że tylko na ucho...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski