Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Właściwy brzeg Wisły

Włodzimierz Jurasz
Maryla Szymiczkowa „Rozdarta zasłona”, Wydawnictwo Znak/litera nova 2016, 315 stron
Maryla Szymiczkowa „Rozdarta zasłona”, Wydawnictwo Znak/litera nova 2016, 315 stron
Czy to możliwe, żeby w Krakowie, mieście dostojnych profesorów, wspaniałych fundacji, niezliczonych kościołów i klasztorów, nabożnych procesji, kryło się tyle plugastwa?

Miasto odkrywało teraz przed nią zupełnie inne oblicze: ciemne, brutalne, niezrozumiałe”. Takie przemyślenia towarzyszą profesorowej Zofii Szczupaczyńskiej, bohaterce powieści „Rozdarta zasłona”, firmowanej przez niejaką Marylę Szymiczkową, za którą kryją się dwaj prawdziwi autorzy, Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński.

To już druga, po „Tajemnicy domu Helclów”, powieść kryminalna opowiadająca o przygodach pani Zofii, z jednej strony symbolu, wręcz „galeonu” krakowskiego mieszczaństwa, z drugiej - domorosłej acz utalentowanej śledczej, potrafiącej rozwikłać najbardziej tajemnicze zbrodnie. Tym razem musi zmierzyć się ze zbrodnią, w którą pośrednio sama zostaje wplątana - w szokujących okolicznościach ginie jedna z jej służących.

To powieść o znakomicie skonstruowanej intrydze kryminalnej, bardzo zabawna, ale i poruszająca, jako że wpisana w nią historia jest wyjątkowo ponura (handel żywym towarem, kazirodztwo). Mnie jednak w opowieściach o pani Szczupaczyńskiej urzeka coś innego. Krakowskość. Charakterystyczne dla tego miasta z przełomu XIX i XX wieku klimaty, znane także chociażby ze spektaklu Starego Teatru i znakomitego serialu telewizyjnego Andrzeja Wajdy „Z biegiem lat, z biegiem dni”. Oczywiście można się tu dopatrywać pewnych schematów i stereotypów, choćby w kwestii legendarnej oszczędności Krakusów, ale bogać tam, ja jestem wielbicielem takiej wizji.

Sama profesorowa to, jako się rzekło, ikona krakowskiego mieszczaństwa (choć wywodzi się z prowincjonalnego Przemyśla). Mieszka na ul. św. Jana w kamienicy Pod Pawiem (poszukajcie Państwo sami), czyli - uogólniając - po właściwej stronie Wisły, dla odróżnienia od pogardzanego Podgórza.

Jej charakter najlepiej oddaje taka scenka tramwajowa: „Na przystanku przy ul. Józefa wsiadła jakaś zasapana kobieta obfitszych kształtów, która rozglądała się teraz, ewidentnie wahając się, w którym miejscu wagonu się rozsiąść; kiedy natrafiła na wzrok Szczupaczyńskiej, dylemat sam się rozwiązał, poczłapała na drugi koniec i zasiadła obok starszego małżeństwa”.

Pani Zofia pogardza wszystkim, co związane z Kongresówką, uwielbia Najjaśniejszego Pana, niejakiego Ignacego Daszyńskiego uważa za łotra, a każdego pijaka za socjalistę (zapewne i odwrotnie). Do tego lubuje się w dobrym towarzystwie; na kartach książki pojawia się więc wiele autentycznych postaci, od prof. Odona Bujwida, przez studenta medycyny Tadeuszka Żeleńskiego, po mniej znanego dr. Stanisława Teodora Kurkiewicza, polskiego pioniera badań nad tzw. płceniem, czyli - seksuologa.

Ech, piękne to były czasy, kiedy na krakowskim Starym Mieście jeszcze mieszkało mnóstwo ludzi i życie tu było powodem do dumy, a nie katorgą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski