Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Własne, ale bardzo ciasne. Polaków marzenie o M

Zbigniew Bartuś
Większość polskich mieszkań powstało w czasach PRL-u. Na zdjęciu  lokum Pani Oli z Nowej Huty
Większość polskich mieszkań powstało w czasach PRL-u. Na zdjęciu lokum Pani Oli z Nowej Huty Fot. Joanna Urbaniec
W mikroskopijnych klitkach gnieżdżą się studenci, młodzi pracownicy i coraz częściej emeryci. A 25 procent trzydziestolatków mieszka z rodzicami.

Nieopodal Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie mają powstać pierwsze w historii Polski bloki składające się w całości z 18-metrowych kawalerek. „Mieszkań” będzie prawie sto. Chętnych zapewne nie braknie, bo to najtańsze lokale w stolicy. W Krakowie też by się sprzedały.

Mamy pod Wawelem najdroższe mieszkania w stosunku do dochodów. Większość krakowian zarabia przez rok równowartość od 3 do 6 metrów kwadratowych nowego M. Niby nieźle – kawalerkę można by kupić w kilka lat. Ale przecież nie da się odłożyć całej pensji, trzeba z czegoś żyć.

Brak mieszkań to, zdaniem Polaków, główny, obok bezrobocia, alkoholizmu i narkomanii, problem społeczny w naszym kraju – wynika z analiz ośrodka badawczego prof. Dominiki Maison. Rząd szacuje niedobór na 1,1 mln lokali. Liczba ta nie zmienia się od ponad 30 lat, czyli od czasów PRL-u. Bartosz Turek, analityk z firmy Home Broker, uważa te szacunki za co najmniej dwukrotnie zaniżone. Po prostu budujemy zbyt mało – około miliona lokali w 10 lat – a jednocześnie stare domy, zwłaszcza przedwojenne kamienice oraz bloki z wielkiej płyty, rozpadają się.

Prawie nikt nie mówi o dramatycznych konsekwencjach niedoboru. Nie chodzi tu tylko o niebywałą, nieznaną na Zachodzie, ciasnotę panującą w wielu domach czy fakt, że 70 proc. młodych w wieku 18–29 lat (i jedna czwarta trzydziestolatków) mieszka z rodzicami, ale też o dramatycznie małe możliwości przemieszczania się po kraju w poszukiwaniu pracy. Sytuację pogarsza fakt, że po totalnej prywatyzacji lokali zakładowych i komunalnych mamy rekordowy w Europie odsetek mieszkań własnościowych – natomiast próżno szukać niedrogich mieszkań na wynajem.

To jeden z głównych powodów masowej emigracji – w Londynie i Oslo łatwiej znaleźć lokum, na które da się zarobić, niż w Warszawie, Krakowie, Rzeszowie. Aż strach pomyśleć, jakie byłoby przeludnienie mieszkań, gdyby 2 mln ludzi nie wyjechało na Zachód.

Problemem jest też kiepska jakość istniejących domostw. Profesorowie Tomasz Panek i Janusz Czapiński podają w „Diagnozie społecznej”, że blisko jedna trzecia mieszkań w Polsce weszła w XXI wiek bez bieżącej ciepłej wody, a 5,5 proc. – w ogóle bez wody z kranu. Co dziewiąte lokum nie miało WC, a co siódme – łazienki z wanną bądź prysznicem.

– Według Narodowego Spisu Powszechnego, w 2002 roku ponad jedna trzecia Polaków mieszkała w złych lub bardzo złych warunkach. Polska miała wtedy najniższy w Europie wskaźnik liczby mieszkań na tysiąc mieszkańców (327). 3,2 mln rodzin pomieszkiwało u kogoś, 6,5 mln ludzi wegetowało bez kanalizacji czy wodociągu, w ruderach i klitkach. W warunkach przeludnienia – według standardów europejskich – żyło prawie 12 mln Polaków – wylicza Piotr Olech z Forum na rzecz Wychodzenia z Bezdomności.

Wprawdzie po wejściu do Unii sytuacja zaczęła się poprawiać, ale nadal ponad jedna piąta domów nie ma bieżącej ciepłej wody, a pół miliona – kanalizacji.

Na przeciętnego Polaka przypada ok. 30 m kw., przy czym w gospodarstwach pracowniczych jest to jedynie 26 m kw. Spory pokój na głowę to niby dużo, ale trzeba wiedzieć, że statystyka uwzględnia m.in. prawie puste dziś domiszcza budowane po wsiach w latach 70. i 80. Młodzi pouciekali do miast, starzy mieszkają na parterze, po nieogrzewanych piętrach hula wiatr i… GUS. Statystykę zawyżają też właściciele kilkusetmetrowych willi i apartamentów. W kryzysie budują na potęgę. Mimo to – jak odnotowuje w zeszłorocznej „Diagnozie” prof. Panek – w naszych domach robi się coraz ciaśniej.

Z danych GUS i analiz firmy Emmerson wynika, że o ile na świecie średni metraż mieszkań rośnie, o tyle u nas – wyjąwszy wspomniane wille i apartamenty bogaczy – sukcesywnie spada. W większych miastach nad Wisłą najbardziej pożądane były w minionym roku dwupokojowe „apartamenty” do 35, góra 40 metrów kw.; przed kryzysem celowaliśmy raczej w 50 metrów, a średnia powierzchnia mieszkania (wliczając domy jednorodzinne) przekroczyła 70 metrów.

Powrót do klitek nie wynika, oczywiście, z naszych upodobań, tylko (braku) pieniędzy. Przyzwoite 70-metrowe lokum kosztuje pół miliona złotych. To równowartość dwudziestoletnich zarobków przeciętnego Polaka.

Co można zmieścić na 18 metrach kwadratowych? Pokój, przedpokój, łazienkę z prysznicem i mały aneks kuchenny. Takich mieszkań jest w największych miastach Polski, także w Krakowie, bardzo dużo – i cieszą się wielkim wzięciem. Pomieszkują w nich głównie studenci oraz absolwenci u progu zawodowej kariery. Pomysłodawcy warszawskich klitek przekonują, że młodym nie potrzeba więcej, choćby dlatego, że wolą prysznice od wanien, a kuchni nie muszą mieć wcale, bo i tak jadają w mieście.

W raporcie Lion’s Banku można przeczytać, że według wytycznych Eurostatu samotna osoba powinna mieć pokój i sypialnię. Kawalerka jest zbyt ciasna, urąga standardom. Psycholodzy alarmują, że kilkunastometrowej klitce daleko do azylu, jakim powinien być każdy dom. A już zupełnie trudno sobie wyobrazić w czymś takim rodzinę. – Rodzina powinna mieć tyle pokoi, by na każdego jej członka przypadał oddzielny pokój – podkreśla Katarzyna Siwek, współautorka raportu.

Łatwiej wyobrazić sobie w klitce emeryta, zwłaszcza samotnego. Według agentów nieruchomości, właśnie w tej grupie silnie rośnie zainteresowanie kawalerkami. Powody są trzy. Pierwszy: koszty utrzymania mieszkań rosną – już 10 proc. polskich gospodarstw zalega z opłatami, np. coraz ciężej ogrzać 80-metrowe mieszkanie w starym budownictwie. Powód drugi: wbrew stereotypom, seniorzy wolą mieszkać sami (wg CBOS-u, tylko 12 proc. chciałoby dzielić lokum z dziećmi i wnukami). Powód trzeci: ludzie żyją coraz dłużej i coraz bardziej zwracają uwagę na komfort (udogodnienia, otoczenie, bliskość sklepów, aptek, lekarzy, przystanków itp.).

Najważniejszą przyczyną emeryckich przeprowadzek są jednak skąpe finanse – i to całej rodziny. Młodych nie stać na duże mieszkanie, więc kupują kawalerkę dla babci, a sami przejmują lokal po niej – takie rozwiązanie uchodzi dziś za optymalne. A właściwie – w wielu wypadkach – jedyne.

Ciekawe, jaki „optymalny” metraż będą „wybierać” emeryci za 30 lat, gdy – według wyliczeń ekonomistów – emerytury stanowić będą ok. 9 proc. ostatnich zarobków. A jeszcze niedawno stanowiły 50 procent…

– 91 proc. Polaków uważa, że za sytuację mieszkaniową odpowiada rząd. Jeszcze więcej, bo 96 proc. jest zdania, że rząd robi zdecydowanie za mało, by sytuację poprawić – opisuje prof. Dominika Maison.

Jednocześnie aż 78 proc. z nas nie wierzy, że problemy mieszkaniowe w Polsce mogą być rozwiązane w niedalekiej przyszłości.

– Ten brak wiary może wynikać z dotychczasowych doświadczeń i obserwacji, jakie problemy są uznawane w Polsce za priorytetowe i poddawane publicznej dyskusji – komentuje prof. Maison.

W efekcie, kto może, bierze sprawy w swoje ręce – nie oglądając się na państwo, gminy, deweloperów, spółdzielnie itp. Od lat zdecydowana większość powstających w Polsce mieszkań to domy jednorodzinne (piętrowe, o powierzchni ok. 140 m kw.), budowane systemem gospodarczym. Głównymi autorami krajowej „polityki mieszkaniowej” są zatem zwykli Polacy.

Tuż za nimi plasują się deweloperzy (budują niespełna 40 proc. nowych lokali). Natomiast wkład spółdzielni, gmin, zakładów itp. nie przekracza 5 proc. Samorządy tworzą coraz częściej enklawy lokali socjalnych, które prędzej czy później zamienią się w getta.

60 proc. wszystkich nowych mieszkań powstaje w aglomeracjach: Warszawie, Krakowie, Trójmieście, Poznaniu i we Wrocławiu. Gdzie indziej głód własnego M gwałtownie rośnie.

***

Mamy w Polsce 5,9 mln budynków mieszkalnych, a w nich 13,7 mln mieszkań – z tego 7 mln powstało w czasach PRL-u, a ponad milion – przed I wojną światową. Domów jednorodzinnych jest 5,4 mln, a bloków i kamienic pół miliona, ale to w blokach mieszka najwięcej Polaków

80 proc. badanych przez CBOS marzy o mieszkaniu w nowym domu, reszta preferuje budynki sprzed II wojny. 70 proc. badanych przez TNS Polska chciałoby mieszkać w domu jednorodzinnym; w dużych miastach – połowa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski