Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włos z głowy nie spadł

Rozmawia Daniel Weimer
Archiwum Joanny Zając
Rozmowa z sądeczanką JOANNĄ ZAJĄC, reprezentantką Polski na igrzyskach w Soczi

- Rozczarowana jest Pani wynikiem osiągniętym w snowboardowym halfpipie w rosyjskim kurorcie?

- Dlaczego miałabym być rozczarowana?

- Zajęciem dopiero 22. lokaty. Co prawda przed wyjazdem do Soczi mówiła Pani, że nie chce być w swej konkurencji ostatnia, ale potraktowałem tę deklarację w kategoriach żartu...

- I słusznie. Mierzyłam wyżej. Dlatego w pierwszym momencie czułam niedosyt, bowiem zaledwie 6 i pół punktu zabrakło mi do zakwalifikowania się do półfinałów. Później jednak pomyślałam sobie, że jak na debiut, to pozycja jest całkiem przyzwoita. A gdyby podczas drugiego przejazdu nie przytrafił mi się błąd, to byłaby ona jeszcze wyższa.

- Jak, w Pani przekonaniu, wypadła uroczystość otwarcia igrzysk?

- Nie ulega wątpliwości, że zrobiła wspaniałe wrażenie. Były momenty, gdy czułam się rzeczywiście jak w krainie magii, ale zdarzały się też chwile przestoju, podczas których niewiele się działo. Ale ten dzień z pewnością zapamiętam do końca życia.

- Gdy rozmawialiśmy przed Pani odlotem do Soczi zapewniła Pani, że nie boi się żadnych aktów terrorystycznych, o których możliwości głośno mówiło się w sportowym świecie.

- I miałam rację. Włos mi z głowy nie spadł, do Polski, jak pan widzi i słyszy, wróciłam cała i zdrowa. Nikt nas nie inwigilował, nie czułam, że strzegą mnie specjalne służby.

- Na warunki zakwaterowania też nie mogła Pani narzekać?

- Mieszkałam w wygodnym, schludnym dwuosobowym pokoju. Wraz ze swą trenerką Iwoną Kotułą.

- A jedzenie?

- Było tego dużo i zapewniam, że smakowało. Dominowała kuchnia włoska, azjatycka i rosyjska. Z naszych potraw trafić można było jedynie na kotlety. Ale przecież nie po to jechałam do Rosji, by opychać się polskimi przysmakami.

- Jak smakuje atmosfera igrzysk?

- Jest doprawdy niepowtarzalna. Wszyscy uczestnicy paradują w swych narodowych dresach, wszędzie słychać wielojęzyczny gwar.

- Myśli już Pani o następnych igrzyskach? Może podczas nich uda się pójść śladami Kamila Stocha, Zbigniewa Bródki czy Justyny Kowalczyk? Zazdrości im Pani złotych medali?

- Z całych sił dążyć będę do udziału w kolejnych igrzyskach. I do osiągnięcia na nich lepszego wyniku. Natomiast nie bardzo rozumiem, co ma pan na myśli mówiąc o zazdrości. Miałam to szczęście, że byłam na skoczni, gdy w powietrzu fruwał Kamil i stałam w okolicach linii mety, przed którą finiszowała Justyna. I wie pan co? Odczuwałam szczęście. Wielkie szczęście. I dumna byłam z tego, że jestem Polką. Zawsze zresztą głośno podkreślam swą narodowość. Bez względu na to, czy wygrywamy, czy uznajemy wyższość sportowców innych nacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski