Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Woda z octem

Leszek Mazan, dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Był czerwiec 1914 roku. Wstąpiwszy na piwo do gospody „Pod kielichem” w Pradze, tajny wywiadowca austriackiej Policji Państwowej Josef Bretschneider zauważył na ścianie jasną plamę. – A tutaj wisiał kiedyś portret Najjaśniejszego Pana – zwrócił się do właściciela lokalu. – A wisiał, wisiał – odparł znany grubianin pan Palivec – ale muchy na niego srały, więc wyniosłem go na strych...

Za spostponowany portret Stareńkiego Monarchy pan Palivec dostał dziesięć lat kryminału. Sprawa (autentyczna!) budzi do dziś ostre kontrowersje w czeskim i polskim środowisku prawniczym; zazwyczaj kwestionowana jest wysokość wyroku, ale nie zasadność kary: restaurator był zobowiązany przez magistrat do utrzymywania portretu w czystości, czyli w praktyce do codziennego przemywania go wodą z octem.

– W Galicji – dodają prawnicy podwawelscy – taka rzecz nigdy się nie zdarzyła. W takiej np. Warszawie uczeń, bywało, „zrzucał portret cara”; u nas co najwyżej wieszał go „do góry nogami” (takim niegrzecznym chłopcem był np. Władysław Wodniecki, skądinąd przyszły bohater piosenki „Płonie ognisko i szumią knieje”).

Owszem, w październiku 1918 z okien Collegium Novum UJ wyrzucono potężny olejny konterfekt FJ I, ale wtedy już wolno było wyrzucać, a poza tym kawałki pociętego na relikwie portretu do tej pory przechowywane są z najwyższym pietyzmem w wielu dobrych krakowskich domach. A gdy w roku 1960 na strychu starego gmachu sądów znaleziono paczkę z sześćdziesięcioma nieoprawionymi portretami naszego dobrego Monarchy, stoczono o nie prawdziwą bitwę.

Na obsranie portretu głowy państwa mogły sobie pozwolić w czarno-żóltej monarchii tylko muchy żerujące w ziemiach Korony św. Wacława, czyli czeskie. Równocześnie – o, paradoksie! tam właśnie do dziś konterfekt każdego kolejnego przywódcy jest przedmiotem szczególnej opieki. Portretów przywódców, o których można mówić wyłącznie w czasie przeszłym, nie wyciąga się z ramek, lecz zakleja aktualnymi.

Lud pracujący Czechosłowacji nie podporządkował się także poleceniu Ławrentija Berii, który w 1953 roku zabronił niesienia w pochodzie 1-majowym jakichkolwiek portretów (był to pierwszy zamach na pamięć o Stalinie). I lud ów miał rację: wystarczyło cztery miesiące, by wiatr historii zdmuchnął Berię, a Stalina ponownie wywindował na cokoły. Przynajmniej w Pradze, gdzie wieszanie portretów prezydenckich jest świętym aktem politycznym, a żaden nowy nie może być w księgarniach tańszy od poprzedniego.

Jeśli pan prezydent Andrzej Duda zechce wejść w ramy poprzedników (ale wyłącznie prezydenckich), będzie spoczywał na konterfektach Bronisława Komorowskiego, Lecha Kaczyńskiego, Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Wałęsy, Wojciecha Jaruzelskiego, Bolesława Bieruta, Ignacego Mościckiego i Stanisława Wojciechowskiego (Gabriela Narutowicza nie, bo go nie zdążono wydrukować).

Wszystko to jest oczywiście mało prawdopodobne: to nie Czechy, komu chciałoby się tyle lat zachować stare portrety – no, może z wyjątkiem portretów cesarza? W Polsce jako chyba ostatni z przywódców wisiał na tysiącach wbitych w ściany gwoździ w roku 1972 przewodniczący Rady Państwa Józef Cyrankiewicz. Potem już nikt. Dlaczego, nikt nie wie. Ale na wszelki wypadek warto już dziś zatroszczyć się o stałą obecność w szkołach, urzędach, kryminałach czy redakcjach wody z octem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski