Indywiduum owo niczym szczególnym się nie wyróżniło, oprócz prezentacji wybitnie szwabskiej buty, zaś ja, gdy lata temu oglądałem jego publiczne wystąpienia odnosiłem osobiste wrażenie, że odbywam podróż w czasie i przestrzeni, dzięki której wylądowałem w monachijskiej piwiarni Bürgerbräukeller, gdzieś w okolicach roku 1930. Schulz na arenie europejskiej nie błysnął, a jesienią 2017 r., podczas wyborów do Bundestagu, zamiast zostać wskrzesicielem świetności SPD stał się jej balastem i ugrupowanie owo, co prawda znalazło się w rządzie, ale jedynie jako przestawka chadeków. Po tej porażce nasz bohater porzucił stołek lidera socjaldemokratów i praktycznie przestano o nim mówić. Dlaczego więc umieściłem go na kartach niniejszego felietonu? Ano dlatego, że w przypływie szczerości człek ten powiedział coś ważnego, a mianowicie, że do 2025 r. powstaną Stany Zjednoczone Europy, w domyśle: pod egidą Niemiec. Warto czasem wrócić do historii i powetować pożółkłe gazety.
Pożółkłe gazety zawierają wypowiedź zaodrzańskiego polityka, w której umieścił on plan działania skompilowany z jednoczesnym ultimatum: „Będzie >nowa Europa< i my, Niemcy, nadamy jej kształt, a wy wszyscy albo wchodzicie do komponowanej unii na wskazanych warunkach, albo jesteście poza nią!”. Lata płyną, obsada kierownicza w Brukseli się zmienia, ale cele są wciąż te same: superpaństwo z faktyczną stolicą w Berlinie, zaś brukselski zespół urzędniczy służy jedynie za atrapę. Proces trwa dynamicznie i dziś, a dowodem na to są publikacje w teutońskich mediach, głoszące, że do 2025 r., czyli terminu powstania owego tworu, mają zostać zbudowane europejskie siły zbrojne. Idea owa przewija się przez szpalty i serwisy informacyjne od lat, ale teraz – po raz pierwszy – dopowiedziano jasno, że będzie to aż 5 tys. żołnierzy, którymi inicjalnie mają dowodzić Niemcy.
„Niemcy nie mają prawa dowodzić na Starym Kontynencie nawet drużyną obierającą kartofle w kuchni!” – taką tezę powinna wyartykułować jak najszybciej nasza dyplomacja. Zaszłości historyczne, wciąż z Polską nierozliczone, a także degrengolada do jakiej doprowadzono obecnie Bundeswehrę, wykluczają powierzenie ich oficerom jakiegokolwiek, nawet najniższego międzynarodowego ośrodka decyzyjnego. Wojska znad Sprewy – na szczęście dla całego cywilizowanego świata – od dekad nie prowadziły samodzielnie żadnej bojowej operacji, więc można założyć, że ich kadry nie są absolutnie przygotowane, by właściwie kierować siłą równą sześciu batalionowym grupom bojowym. Dodatkowo, nie wyobrażam sobie, by polskie pododdziały mogły otrzymywać jakiekolwiek rozkazy wypracowane przez Niemców. Dobrze byłoby, gdyby politycy obozu rządzącego przestali zajmować się populistycznymi idiotyzmami typy awarie stadionu i pochylili się nad sprawami istotnymi. W tym celu wystarczy sięgnąć do historii i czytać pożółkłe gazety. Howgh!
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?