Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojenne losy podchorążego "Górala"

Redakcja
Fot. Paweł Stachnik
Fot. Paweł Stachnik
Kampania wrześniowa, konspiracja, powstanie warszawskie i niemieckie obozy jenieckie. Po wojnie zaś służba w Ludowym Wojsku Polskim. Do tego jeszcze Krzyż Walecznych, stopień kapitana i dwa odłamki w nodze.

Fot. Paweł Stachnik

SYLWETKA. Tadeusz Góralski, konspirator, jeniec, żołnierz chętnie dzieli się wspomnieniami

Tak pokrótce opisać można wojenne losy Tadeusza Góralskiego "Górala", warszawiaka od 60 lat mieszkającego w Krakowie.

Tadeusz Góralski urodził się w Warszawie 24 lutego 1922 r. Gdy wybuchła wojna należał do Stołecznego Batalionu Przysposobienia Wojskowego. 7 września 1939 r. batalion złożony z gimnazjalistów i licealistów w wieku 17-19 lat wyruszył na wschód. 17 września znalazł się w okolicach Równego, gdzie dotarła do niego wiadomość o wejściu Sowietów. Dowódca wydał rozkaz przebijania się na zachód. W końcu września batalion przekroczył most na Bugu pod Włodawą i 1 lub 2 października znalazł się pod Kockiem. Tam, jako część Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Polesie" gen. Kleeberga wziął udział w ostatniej bitwie kampanii wrześniowej. Po kapitulacji Grupy Tadeusz Góralski, chcąc uniknąć niewoli, przedostał się do pobliskiego majątku Jeleniec, który należał do rodziców jego kolegi. Stamtąd w połowie października udało mu się szczęśliwie wrócić do Warszawy.

W stolicy, prawie od razu, trafił do konspiracji. Jako że przed wojną miał kontakty z organizacją Młodzież Wielkiej Polski, znalazł się w szeregach Narodowej Organizacji Wojskowej. Po 1942 r. przeszedł przeszkolenie wojskowe, rekruckie i podoficerskie, a konspiracyjną szkołę podchorążych ukończył w 1943 r. Był m.in. instruktorem w szkole podoficerskiej, dowodził drużyną, brał też udział w akcjach likwidacyjnych. W lipcu 1944 r. organizował przewóz broni do Krakowa, która miała zostać użyta podczas słynnego zamachu na dowódcę SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie Wilhelma Koppego.

Gdy NOW scaliła się z Armią Krajową, pan Tadeusz trafił do komórki kontrwywiadu II oddziału sztabu warszawskiego okręgu NOW-AK. - Tuż po wojnie informacja, że służyłem w kontrwywiadzie, mogła mnie kosztować życie. Na szczęście udało mi się skutecznie ukryć ten epizod. Jak silne były nasze obawy, świadczy pewien fakt. Gdy w 1987 r. mój wojenny dowódca Tadeusz Maciński przesyłał mi do Krakowa dokumenty dotyczące swojego śledztwa z końca lat 40., będące w zasobach Uniwersytetu Warszawskiego, nie zrobił tego pocztą, lecz przez osobę, która jechała do Krakowa. W dodatku nie napisał na nich mojego nazwiska, tylko inicjały TG i mój numer ewidencyjny z konspiracji: 1490 - mówi pan Tadeusz.

31 sierpnia 1944 r. "Góral" znalazł się w mieszkaniu przy ul. Kopernika 37. Zebrał się tam oddział szturmowy złożony z piętnastu najlepiej uzbrojonych ludzi plutonu. - Mieliśmy nacierać na komendę miasta, ale nie było to za dobrze przemyślane, bo żeby się tam dostać, musieliśmy przebiec przez Oboźną i Krakowskie Przedmieście, a na Krakowskim Przedmieściu była główna komenda policji.

W pierwszych chwilach walki na jego oczach zginął kolega z plutonu pchor. "Stachur". Pan Tadeusz przejął po nim hełm i pistolet maszynowy. Kompania "Genowefa", w której służył, znalazła się w Śródmieściu. Tam z niej i jeszcze kilku innych kompanii utworzono batalion "Harnaś", a pchor. "Góral" został dowódcą pierwszego plutonu. - Zginęło około dwudziestu chłopców. Braliśmy udział w natarciu na kościół Świętego Krzyża i komendę policji - wspomina pan Tadeusz. Pod koniec sierpnia podczas niemieckiego natarcia udało mu się zapalić niemiecki czołg. - Byłem na pierwszym piętrze, czołg pode mną. Rzuciłem butelką z benzyną, potem drugą. Ten kolos, który był nienaruszalny, ruchoma forteca, nagle zgrzytnął straszliwie i ruszył do tyłu. Wycofał się i załoga wyskoczyła na Traugutta - opowiada rozmówca. Wzmianka o tym wydarzeniu ukazała się w powstańczym piśmie "Walka".
Na początku września Tadeusz Góralski został ranny w nogi i trafił do szpitala na ul. Czackiego. Po upadku powstania, razem z innymi rannymi, został przewieziony do niemieckiego Reserve Lazarett Zeithain w Saksonii. Zapamiętał dojmujący głód. Sytuacja poprawiła się dopiero w grudniu 1944 r., gdy do obozu zaczęły docierać paczki z Czerwonego Krzyża. Powstańcy byli jednak tak osłabieni, że przysłane w paczkach amerykańskie papierosy - "Chesterfieldy", "Camele", dzielili na cztery części i palili w lufkach na leżąco, żeby się nie przewrócić... Z Zeithain Tadeusz Górski został przeniesiony do Mühlberg, wielkiego obozu jenieckiego, w którym przetrzymywano żołnierzy różnych narodowości, stamtąd do stalagu Fallingbostel, a wreszcie do słynnego oflagu w Gross Born na Pomorzu. W tym ostatnim w czasie wojny przetrzymywani byli m.in. pisarz i poeta Stanisław Ryszard Dobrowolski, dramaturg Leon Kruczkowski i dowódca załogi Westerplatte mjr Henryk Sucharski.

W Fallingbostel pan Tadeusz dowiedział się od przebywających tam oficerów z powstania, że rozkazem z dnia 15 września 1944 r. został odznaczony Krzyżem Walecznych, o czym nie miał pojęcia. Przebywając w Gross Born uniknął zarządzonej przez Niemców ewakuacji na zachód i wraz z grupą około 500 polskich oficerów doczekał wyzwolenia przez oddział 18. pułku piechoty 1. Armii Wojska Polskiego.

Po powrocie do kraju, w 1945 r., musiał odpowiedzieć sobie na pytanie, co dalej. Zarejestrował się w RKU i niebawem został zmobilizowany. Przed rozmaitymi komisjami wojskowymi zatajał fakt służby w Narodowej Organizacji Wojskowej, twierdził natomiast, że po wybuchu powstania dołączył do przypadkowo napotkanego oddziału i razem z nim brał udział w walkach. Jako że przed wojną uczył się w liceum telekomunikacyjnym, przydzielono go do 8. samodzielnego batalionu łączności, a po jego rozformowaniu trafił do Wojsk Ochrony Pogranicza, do stacjonującego w Nowym Sączu 9. Oddziału WOP. Był tam najpierw dowódcą plutonu radiowego, a później zastępcą szefa łączności brygady do spraw łączności radiowej. - Nowy Sącz nie należał do bezpiecznych miast. Milicjanci i żołnierze WOP wieczorami zamykali się w swoich kwaterach. Wracając nocą do koszar nigdy nie miałem pewności, czy zbliżający się z naprzeciwka mężczyzna w mundurze lub po cywilnemu nie wyjmie broni i nie użyje jej, chcąc mnie rozbroić. A mógł to być przecież tak jak ja były akowiec, należący teraz do organizacji niepodległościowej. Z drugiej strony w każdej chwili mogłem zostać aresztowany przez Informację Wojskową za przynależność do AK - mówi pan Tadeusz. W dodatku w górskich okolicach Nowego Sącza operowały oddziały podziemia niepodległościowego i UPA; z tymi drugimi WOP i wojsko staczały niekiedy regularne bitwy.

W październiku 1946 r. jednostka Tadeusza Góralskiego opuściła Nowy Sącz i przeniosła się do Krakowa. Tam pan Tadeusz służył do 1950 r. W tym to roku Wojska Ochrony Pogranicza, dotychczas podległe Ministerstwu Obrony Narodowej, przeszły do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a wśród kadry zaczęła się czystka. Usuwano przedwojennych oficerów, akowców i wszelki tego typu "niepewny element". - Mnie, ze względu na to, że znałem się trochę na łączności, chciano pozostawić, ale proponowano mi przeniesienie do Chełma czy Hrubieszowa, na co się nie zgodziłem. Efekt był taki, że sam odszedłem ze służby - opowiada. Zaczął pracować w krakowskich zakładach Telpod, gdzie był zastępcą głównego inżyniera, a po dziesięciu latach przeniósł się do Biura Projektów. Na emeryturę przeszedł w 1981 r.
Dziś pan Tadeusz ma 88 lat choć wygląda najwyżej na 70. O swoich życiowych losach opowiada żywo i ze swadą, podając nazwiska kolegów z konspiracji, ludzi, z którymi się zetknął, daty, miejsca, zabawne zdarzenia. Mimo wieku, nie traci wigoru. Trzy razy w tygodniu bywa w krakowskim Empiku, gdzie zapoznaje się z prasą, korzysta z Internetu, zapisuje wspomnienia, chętnie dzieli się swoimi opowieściami z czasu wojny.

PAWEŁ STACHNIK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski