Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojenne losy synów pułku

Redakcja
Członkowie zarządu krakowskiego Środowiska "Synów pułku", od prawej: Edward Kozioł, Marian Ostrowski, Jerzy Smul. W gablocie sztandar Środowiska. Fot. Paweł Stachnik
Członkowie zarządu krakowskiego Środowiska "Synów pułku", od prawej: Edward Kozioł, Marian Ostrowski, Jerzy Smul. W gablocie sztandar Środowiska. Fot. Paweł Stachnik
Niegdyś krakowskie Środowisko "Synów Pułku" liczyło w całym województwie ponad dwieście osób. Dziś zostało ich niewiele ponad osiemdziesięciu. Najstarsi mają ponad 80 lat, najmłodszy jest 77-latkiem. Cały czas działają i są aktywni, choć wiedzą, że ich czas nieubłaganie zbliża się do końca.

Członkowie zarządu krakowskiego Środowiska "Synów pułku", od prawej: Edward Kozioł, Marian Ostrowski, Jerzy Smul. W gablocie sztandar Środowiska. Fot. Paweł Stachnik

KOMBATANCI. Młodemu chłopcu w cywilnym ubraniu łatwiej było przedostać się przez linię frontu, wejść między Niemców, dokonać rozpoznania.

- Dramatyczne wydarzenia II wojny światowej sprawiały, że wiele młodych osób - niekiedy nawet 12-13-latków - angażowało się w działalność podziemną w konspiracji czy regularną służbę w Wojsku Polskim. Z czasem przylgnęło do nich określenie "synowie pułku". Pozbawieni rodziców i rodziny, opiekę i dach nad głową znajdowali w oddziale partyzanckim, konspiracyjnej drużynie harcerskiej albo jednostce wojskowej. Osób takich w całym kraju były tysiące - wyjaśnia Edward Kozioł, przewodniczący krakowskiego Środowiska "Synów Pułku". Ci, którzy przeżyli wojnę, zaczęli się organizować, spotykać, wzajemnie poznawać. W Krakowie zaczątki organizacji skupiającej synów pułku tworzyli przed laty nieżyjący już płk Kimszal oraz Stefan Małżyński, Wera Kudłek i Edward Kozioł. Początkowo nie mieli własnej siedziby, a spotkania organizowali w najróżniejszych miejscach, nie wyłączając krakowskich restauracji. Gdy Środowisko powstało, w Krakowie i województwie udało się w nim skupić ponad dwieście osób. Czas był jednak nieubłagany i z roku na rok liczba członków malała. Z tego powodu rozwiązaniu uległy okręgi w Tarnowie i Nowym Sączu. Dziś na terenie całego województwa Środowisko liczy 84 osoby. Większość ma ponad 80 lat. Niektórzy przychodzą na środowiskowe spotkania o kulach, inni przyjeżdżają na wózkach inwalidzkich. Przynależność do Środowiska "Synów Pułku" łączą z działalnością w innych kręgach kombatanckich. Są wśród nich członkowie organizacji skupiających byłych żołnierzy Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich, Armii Ludowej, Szarych Szeregów, 1. i 2. Armii Wojska Polskiego oraz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. - Staramy się nie dzielić politycznie na takie czy inne armie, takie czy inne kolory. Walka klasowa czy polityczna nas nie interesuje. Wspominamy tylko stare dzieje - deklaruje przewodniczący.

Godne miejsce dla pomnika

Regularnie spotykają się dwa razy do roku - wiosną i późną jesienią. Towarzyskie spotkania łączą ludzi, pozwalają im poczuć bliskość i życzliwość bratnich dusz. Ci, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej, mogą liczyć na pomoc materialną. Kombatanci spotykają się z młodzieżą, wygłaszają prelekcje w szkołach i w drużynach harcerskich (choć szkoły nie zawsze są tym zainteresowane...). Delegacja Środowiska uczestniczy w obchodach świąt i rocznic narodowych. Krakowscy synowie pułku rokrocznie biorą udział w krajowych zlotach organizacji, stanowiąc tam zwykle liczną grupę.

Akcją, z której krakowscy synowie pułku do dziś są bardzo dumni, była inicjatywa budowy na cmentarzu Rakowickim pomnika Armii Kraków. - To były jeszcze czasy poprzedniego ustroju. Pomysł zbiegł się w czasie z budową pomnika marszałka Koniewa, więc nie miał priorytetu. Najważniejsze były oczywiście pieniądze. Opracowaliśmy cegiełki, które kolportowane były w szkołach, instytucjach, przedsiębiorstwach. Zaangażowali się w to wszyscy nasi członkowie i udało się zebrać sporą sumę. Wyjednaliśmy też u władz miasta i cmentarza godne miejsce dla pomnika. Dziś pod tym monumentem odbywają się wszystkie uroczystości rocznicowe związane z wojną - opowiada Edward Kozioł.

Szare Szeregi, Wojsko Polskie, partyzantka

Wiceprzewodniczącym krakowskiego Środowiska "Synów Pułku" jest Marian Ostrowski. Podczas wojny należał do Szarych Szeregów, a konkretnie do działających w Krzeszowicach Tajnych Wojennych Drużyn Harcerskich. On i jego koledzy zbierali informacje na temat oddziałów niemieckich - jak są liczne, gdzie stacjonują, dokąd się przemieszczają. Brał też udział w akcjach zbrojnych, podczas których zdobywano niemiecki sprzęt i amunicję. - Zdobyliśmy kiedyś wielki zeissowski dalmierz artyleryjski. Cudowna rzecz. Gdy po wojnie służyłem w wojsku, takie dalmierze były dopiero na szczeblu pułku - wspomina pan Marian. Najstarszy spośród rodzeństwa musiał pracować na utrzymanie rodziny. Zatrudnił się w zakładzie produkującym kuchenki elektryczne w Krzeszowicach. Po wojnie przez długie lata pracował w krakowskich zakładach Telpod dochodząc do stanowiska kierownika wydziału. W 1991 r. przeszedł na emeryturę. Dziś działa w Środowisku "Synów Pułku", Związku Żołnierzy Armii Krajowej i Kręgu Seniorów Kombatantów Krakowskiej Chorągwi ZHP.

Edward Kozioł służył w Armii Krajowej jako goniec. Przenosił informacje i dokumenty między Jarosławiem, Przeworskiem i Lwowem. W 1944 r. ze Lwowa przeszedł pieszo do Zamościa, stamtąd samochodem dostał się do Lublina, gdzie wstąpił do tworzącej się 2. Armii Wojska Polskiego. Służył w 3. baterii sztabowej. - Było nas kilku synów pułku. Syn sierżanta, którego żona zginęła w wybuchu bomby lotniczej, a on sam zgłosił się do wojska razem z nastolatkiem. Był też Kopera, który stracił oboje rodziców i jeszcze jeden kolega, narodowości żydowskiej, który od Lwowa szedł za wojskiem i tak jak ja w Lublinie wstąpił do szeregów - wspomina Kozioł. Przysięgę składali w Kąkolewnicy pod Lublinem, obecni byli na niej Bierut i Cyrankiewicz, odprawiono mszę polową. Szlak bojowy pana Edwarda wiódł od Lublina przez Łuków, Warszawę, Międzychód, Zgorzelec prawie aż do Łaby. Po wojnie zrobił maturę, ukończył studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie i przez 44 lata był nauczycielem w szkole średniej w Wieliczce. Dziś jest przewodniczącym oddziału krakowskiego i członkiem Rady Krajowej Środowiska "Synów Pułków".

Wśród członków Środowiska jest też 77-letni Jan Fijałkowski, były żuzlowiec Wandy Kraków. Podczas pacyfikacji wsi Zawada koło Myślenic Niemcy zabili jego ojca, matkę i siostrę. On sam ocalał, bo schował się w psiej budzie. Zaopiekował się nim starszy brat Tadeusz, członek miejscowego oddziału leśnego, który wziął go w paryzanckie szeregi. Przewodniczący: - To najmłodszy syn pułku w naszym województwie.

Chłopcy w krótkich portkach?

Edward Kozioł: - Nie zawsze traktowano nas z szacunkiem. Niektórzy uważali, że nasza wojenna służba nie była poważna, że byliśmy chłopcami w krótkich portkach. Na jednym ze spotkań naszego kolegę Stefana Małżyńskiego zapytano, czy podczas wojny obierał ziemniaki w jednostce. Małżyński odpowiedział: - Tak, obierałem ziemniaki ku chwale ojczyzny... W rzeczywistości służba młodych żołnierzy bywała nieraz bardzo niebezpieczna. W oddziałach partyzanckich, w konspiracji czy w jednostkach Wojska Polskiego (zwanego później Ludowym) wykorzystywano ich do zbierania informacji, obserwowania terenu i przeciwnika, przenoszenia meldunków. Młodemu chłopcu w cywilnym ubraniu łatwiej było przedostać się np. przez linię frontu (jak to zdarzyło się Edwardowi Koziołowi), wejść między Niemców, dokonać rozpoznania. Nie wspominając już o nastolatkach walczących z bronią w ręku w powstaniu warszawskim.
- Działalność naszego Środowiska nieuchronnie zbliża się do końca. Coraz więcej kolegów odchodzi na wieczną wartę. Tym bardziej chcemy - póki jeszcze możemy - przypomnieć nasze wojenne przezycia i pozostawić po sobie jakiś ślad - podsumowuje Edward Kozioł.

Paweł Stachnik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski