Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojenne love story w Ramstein. Miłość dzięki ranom z Afganistanu

Piotr Subik
Po kilku latach spotykania się  z doskoku – a to w Niemczech, a  to  w  USA – Alexandra i Rafał wreszcie mogą mieszkać razem w Krakowie
Po kilku latach spotykania się z doskoku – a to w Niemczech, a to w USA – Alexandra i Rafał wreszcie mogą mieszkać razem w Krakowie Andrzej Banaś
Rafał poznał Alexandrę w szpitalu w amerykańskiej bazie w Niemczech. Leczył tam rany zadane mu przez talibów w afgańskim Koghani. On – żołnierz z Polski, ona – pielęgniarka wojskowa z USA. Niektórzy się śmieją, że związek pani podporucznik z kapralem to... mezalians.

Kiedy na opancerzonego rosomaka, dowodzonego przez Rafała, sypały się jeden po drugim pociski z granatników RPG, nie mógł nawet przypuszczać, że zasadzka przygotowana przez talibów w Koghani zakończy się dla niego… miłością.

Przez myśl mu to nie przeszło głównie dlatego, że najpierw musiał zadbać o to, by on i jego ludzie wyszli z pułapki cało. Zaraz potem, gdy już odparto atak rebeliantów – by jak najszybciej śmigłowiec ewakuacji medycznej MEDEVAC zabrał go do szpitala polowego w Ghazni.

Był lipiec 2009 roku. V zmiana polskiego kontyngentu w Afganistanie. Żołnierze z 16. batalionu powietrznodesantowego w Krakowie pod Hindukusz wyjechali po raz drugi. Kapral Rafał Nowak był na misji pierwszy raz.

Podczas zasadzki w Koghani, na północy prowincji Ghazni, rannych zostało czterech żołnierzy. Trzech oberwało odłamkami, jemu strumień kumulacyjny pocisku, który przebił gruby pancerz „rośka”, przeszedł po stopie… Tak zaczęła się jego droga ku Alexandrze. Droga prowadząca przez szpitale w Ghazni i Bagram do szpitala w Ramstein. To w nim Rafał spędził trzy miesiące i poznał kobietę swojego życia. W mundurze podporucznika amerykańskiej armii.

Pielęgniarka Alexandra Tomlinson właśnie rozpoczynała służbę w Ramstein. Nie była jednak nowicjuszką w swoim fachu. Po skończeniu college’u w USA wyjechała do Kalkuty, by jako wolontariuszka zajmować się dziećmi z przytułku Matki Teresy.

Do armii trafiła nie przez przypadek. Ojciec był lotnikiem, a matka żandarmem, więc pierwsze lata życia spędziła w bazie wojskowej w Nowym Meksyku, nieopodal miejsca, w którym w 1945 r. Amerykanie przeprowadzili pierwszą próbę jądrową. Później przenieśli się do Oregonu. Ale dopiero po powrocie z Indii Alexandra zdecydowała się pójść w ślady rodziców. A że armia nie płaciła za jej edukację, bo college skończyła jako cywil, mogła wybrać, gdzie chce służyć. – Padło na Ramstein, bo wiedziałam, że trafiają tam najciężej ranni żołnierze. A im zawsze chciałam pomagać – opowiada Alexandra. Kiedy wyjechała do Niemiec, miała 23 lata.

Miłość na sali szpitalnej

Rafała poznała przypadkowo. Choć nie miała pod opieką jego sali, któregoś dnia przyniosła mu leki i okazało się, że łączy ich… data urodzenia. Piąty września. Inny rok, ale dzień urodzin ten sam.

Mogli się w miarę swobodnie dogadać, bo pierwszą rzeczą, jaką Rafał zrobił po przyjeździe do Ramstein, było wypożyczenie słownika polsko-angielskiego. Ona też już znała kilka zdań po polsku. Te pierwsze, których nauczyli ją koledzy Rafała, brzmiały: „Daj buzi” i „Lubię polskich żołnierzy”.

Teraz Ola mówi o polskich żołnierzach, że są „sweet”, czyli sympatyczni, i „crazy”, co oznacza zwariowani. Nawet bardziej niż Amerykanie. Ale najbardziej „sweet” i „crazy” okazał się z czasem Rafał.

Spodobała mu się. Było widać, że szuka z nią kontaktu. – Bardzo często zaglądał do nas, bo Ola opiekowała się naszą salą, więc zaczęliśmy go podpytywać. Coś było nie tak– rozmawiał z nami, a patrzył na nią – śmieje się starszy szeregowy Łukasz Dudziak, inny żołnierz z „szesnastki”, który został ranny w nogę w Afganistanie. Nie ukrywa, że wszyscy męscy pacjenci wodzili oczami za Olą i jej koleżankami, pielęgniarkami. Na dodatek dziewczynami w stopniu porucznika, kapitana, majora, co w polskim wojsku się nie zdrza: – Bardzo miło jest porozmawiać z kobietą, kiedy dotąd, przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, było się wyłącznie z facetami. Nawet jeśli bardzo się ich lubi, po pewnym czasie po prostu ma się ich dość – mówi.
Opieka w Ramstein jest całodobowa. Nawet nocą pielęgniarki są cały czas przy pacjentach. Potrafią się nieźle obrazić, gdy w dobrej wierze powie im się, żeby poszły odpocząć. Oglądali więc razem filmy, on przyglądał się, jak pracuje na komputerze. Pomagał też przy obsłudze innych pacjentów – przy kąpieli, wożeniu na badania itp. Nosił rannym kolegom posiłki, napoje, prał ich rzeczy, kiedy nie mogli się podnieść z łóżka.

Zaręczyny nad Niagarą

Po 1,5 miesiąca leczenia nie wymagał już jednak stałej obecności na oddziale, więc przeniesiono go do hoteliku przy szpitalu. Ola miała sporo dyżurów, widywali się więc raz na tydzień, czasem rzadziej. W końcu odważył się zaprosić ją do greckiej restauracji w małej wiosce pod Ramstein. – Dopiero wtedy pomyślałam, że może to być coś więcej niż przyjaźń – śmieje się Alexandra.

Niestety, w październiku musiał już lecieć do Polski (ze szpitala w Ramstein nie wraca się do Afganistanu). Rafał mówi tak: – Bałem się, że każde z nas pójdzie w inną stronę.

Stało się inaczej – pojechał do niej do Niemiec na Boże Narodzenie. Potem przynajmniej tydzień w miesiącu, jeśli pozwalał mu rozkład służb w jednostce, spędzali czas razem w Ramstein. Rozłąka trwała dłużej, gdy on znów pojechał do Afganistanu, a ona do Iraku, skąd nie wróciła już do Niemiec, lecz rozpoczęła pracę w wojskowym szpitalu w Waszyngtonie, gdzie leczy się m.in. prezydent Barack Obama.

Rok temu postanowił oświadczyć się. Oryginalnie – w restauracji na wysokiej wieży przy wodospadzie Niagara. Pierścionek, kupiony po powrocie z misji, przywiózł z Polski.

Alexandra wspomina tamten dzień tak: – Niby wszystko było w porządku, ale nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy o przyszłości. Byłam zupełnie zaskoczona, ale od razu powiedziałam „tak”.

Rodzice Oli traktują Rafała jak syna. Nawet co tydzień słali mu paczki do Afganistanu. Rodzice Rafała też polubili przyszłą synową, choć martwią się, że z powodu bariery językowej nie mogą wypytać Oli o wszystko.

By im to ułatwić, dziewczyna trzy miesiące temu zapisała się na kurs języka polskiego. Niestety, nigdy nie opanuje go na takim poziomie, by pozwolono jej pracować w Polsce jako pielęgniarka, mimo że kwalifikacje zawodowe ma wysokie. Będzie więc wyjeżdżać do pracy USA na miesiąc, może dwa w roku, głównie by utrzymać uprawnienia pielęgniarskie. Już jako cywil, bo odeszła z armii. Potem czas pokaże – może gdy on dosłuży do wojskowej emerytury, wyjadą razem do Stanów.

Na razie Rafał i Ola czekają na decyzję sądu, która pozwoli im… wziąć ślub w Polsce. Planowali go na wrzesień, ale, niestety, polskie urzędy chyba do końca nie wierzą, że prawdziwe uczucie może łączyć Polaka i Amerykankę. Mnożą problemy. Może i one uznały, że jakby nie było, miłość porucznika do kaprala to coś w rodzaju mezaliansu…

***

Ramstein to amerykańska baza lotnicza w Niemczech. Na jej terenie działa szpital wojskowy, do którego trafiają ranni w Afganistanie. Nie tylko Amerykanie, wszyscy żołnierze natowskich sił ISAF. Także więc Polacy. Z tego powodu Ramstein nosi miano „szpitala, który leczy wojnę”. Przebywał w nim m.in. ambasador RP w Iraku Edward Pietrzyk, ranny w zamachu w 2007 r.

Od początku amerykańskiej interwencji w Afganistanie w październiku 2001 r. przez szpital przewinęło się prawie 20 tysięcy rannych żołnierzy NATO. Z danych lecznicy wynika, że 95 proc. z nich udało się uratować życie. To duży sukces, gdyż do Ramstein trafiają żołnierze z najcięższymi obrażeniami, odniesionymi m.in. wskutek wybuchów przydrożnych min pułapek, tzw. ajdików (IED – improwizowane urządzenie wybuchowe).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski