Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna, którą udało mi się wygrać

Redakcja
ROZMOWA. - Lepszego pożegnania nie mogłem sobie wymarzyć - mówi PRZEMYSŁAW SALETA

- Jak naprawdę wyglądała decydująca akcja, po której Andrzej padł na deski?

- Trafiłem chyba lewym sierpowym, a zaraz po tym lewym podbródkowym. Zobaczyłem, że te ciosy zrobiły wrażenie. Wtedy postawiłem wszystko na jedną kartę, bo na początku tej rundy coś strzeliło mi w prawej ręce i nie mogłem za bardzo nią atakować. Andrzej nie padł po jednym ciosie. To była kumulacja ciosów i zmęczenia. Walka toczyła się naprawdę w dobrym tempie.

- Pierwsze dwie rundy wydawały się należeć do Gołoty. Pod koniec piątej uratował Pana gong...

- Tak naprawdę dwa razy poczułem ciosy Andrzeja. Najpierw prawy, a potem serię. Poza tym nie miałem większych kryzysów. Ten jego lewy sierpowy to już nie jest to co kiedyś, choć oczywiście to wciąż bardzo mocno bijący zawodnik - kawał chłopa. Ludziom wydawało się, że Andrzej mnie trafiał, bo te rękawice gdzieś się ocierały o moją głowę. Ale to był element taktyki, wolałem, żeby zadał więcej ciosów nie trafiając, bo wiedziałem, że w końcu zaczną się u niego problemy z kondycją.

- Jednym słowem, podpuścił Pan Gołotę, który uwierzył, że jest w stanie szybko Pana znokautować?

- Coś w tym jest. Andrzej mnie zaskoczył. Myślałem, że będzie więcej się ruszał. Że trochę potańczy na ringu. Moja taktyka "wojny" w półdystansie wynikała z tego, że ja nie mam już takich nóg jak kiedyś. Cieszę się, on tę moją taktykę przyjął. Znam siebie i wiem, jakie mam ograniczenia, choćby wynikające z wrodzonego braku ciosu. Musiałem coś wymyślić na ten pojedynek. Nastawiłem się na wytrzymałość, tempo i to wypaliło.

- Nie jest Pan puncherem, ale mimo to Andrzej już od trzeciej rundy miał kłopoty po Pańskich ciosach. Szczękę wypluwał, bo był w tarapatach...

- On słynął z tego, że mógł przyjmować dużo uderzeń, ale każdy ma swój limit. To on tworzył historię wagi ciężkiej, a nie ja. Jego kosztowało to więcej zdrowia. Zawsze zdrowszy z boksu wyjdzie ten, który jest znokautowany jednym ciosem, niż ten, który był wielokrotnie obijany. A tak było z nim. Ja, gdy przegrywałem przez nokaut, to szybko.

- Podtrzymuje Pan decyzję o zakończeniu kariery?

- Lepszego pożegnania nie mogłem sobie wymarzyć. To była dobra walka do zakończenia kariery. I dla mnie, i dla niego. Mam nadzieję, że ten sukces zainspiruje ludzi, którzy mają lat 40-45 do tego, by uprawiać sport i prowadzić aktywny tryb życia.

- Sądzi Pan, że zainspiruje też Gołotę do zakończenia kariery?

- Nie jestem od tego, by mówić, co Andrzej ma robić, ale uważam, że to dobry moment dla nas. Jest mi łatwiej, bo to ja wygrałem. Ale to dobry czas na pożegnanie.

Rozmawiał

Robert Małolepszy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski