18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna o Aleję Pokoju

GM
„Śmierć Cracovii”, „ Jude Gang”, „AntyWisła” – to tylko niektóre napisy, które szpecą mury budynków w dzielnicy Grzegórzki. Mieszkańcy czują się bezradni, a autorzy chuligańskich wybryków bezkarni. Pseudokibicowskie graffiti stało się elementem walki o wpływy.

Na kilkanaście dni przed ostatnimi świętami Bożego Narodzenia na bloku znajdującym się naprzeciw przystanku tramwajowego „Dąbie” pojawił się napis:„Spędzaj Święta razem z nami je… Wisełkę siekierkami”. Jednak konkretny termin pojawienia się napisu nie ma znaczenia. Jak bowiem krakowska Aleja Pokoju długa i szeroka wszyscy mieszkańcy oraz pasażerowie komunikacji miejskiej dobrze wiedzą, że toczy się tu prawdziwa, regularna walka na śmierć i życie.

Obecnie trwająca kilkadziesiąt lat „Święta Wojna” przybiera coraz to intensywniejsze formy. Mimo, że ta lokalizacja jest wprost idealna do codziennego życia, to regularnie oszpecane mury zdają się tego nie potwierdzać.

Dwa państwa w jednym mieście

 Przez Aleję Pokoju jeżdżą trzy linie tramwajowe 1,14,22. Gdy tramwaj dojeżdża do Ronda Grzegórzeckiego pasażerowie powinni wiedzieć, że tu trzeba mieć „paszport”. Przynajmniej sportowy. Choć sytuacje „trudne” zdarzają się rzadko, to, gdy już się przytrafią, lepiej wiedzieć, na czyim jest się terytorium. Przez kolejne trzy przystanki (Aleja Pokoju, Francesco Nullo, Fabryczna) jedziemy przez „Autonomiczną Republikę Wisły”. Tu przynależność klubową widać na każdym kroku, a raczej na każdym budynku. Budynek ośrodka zdrowia,  apteki, sklep spożywczy, kwiaciarnia. Przynależność odczytujemy po naznaczeniu - sprayowych znakach. Jadąc w stronę centrum handlowego Kraków Plaza na 10 piętrowych blokach widać świeżo zamalowane napisy. By farba zakryła wulgaryzmy trzeba nałożyć jej kilka warstw. Zazwyczaj koloru nie da się już dobrać idealnie, więc na bloku doskonale widać gdzie był efekt nocnego nalotu.

Gdy tramwaj dotrze do przystanku Fabryczna musimy przygotować się na zmianę. Zostało zaledwie kilkaset metrów „Królestwa Białej Gwiazdy”. Linia demarkacyjną jest wiadukt kolejowy. Nad głowami dudni pociąg towarowy jadący w stronę mostu kolejowego na Wiśle. Na filarach mostu i ścianach wiaduktu napisy: „Hrabstwo Dąbie wita”. Zaczyna się inny świat.

Po lewo postój taksówek i mały bar. Na płocie prawie metrowe napisy „KSC” i „CRAXA”. Budynek zakładu fryzjerskiego: „ Śmierć Wiśle”. Budynek po przeciwnej stronie ulicy (nomem omen ulica Zwycięstwa) na pawilonie handlowym inskrypcja JG z dawidową gwiazdą. Przykłady można by mnożyć. Niemal każdy blok, sklep, śmietnik został oznaczony.
Mieszkańcy, a także pracownicy spółdzielni mieszkaniowych czują się bezradni i nie rozumieją, dlaczego nawet, jeśli na ich osiedlu mieszkają miłośnicy danego klubu, szpecą oni własne otoczenie. Często nie oszczędzą nawet bloku, w którym sami mieszkają.

Sprayowe znaczenie terenu

Autorzy malunków skrupulatnie znaczą każdą ścianę. Wystarczy przyjrzeć się elewacjom znajdującym się tuż przy Alei Pokoju. Spółdzielnia Mieszkaniowa "Stomil", która powstała 31 lipca 1989 rok posiada w eksploatacji 6 budynków wielorodzinnych o powierzchni kilkunastu tysięcy metrów kwadratowych. Choć bloki znajdują się tuż przy jednej z głównych ulic miasta autorzy bohomazów nie odpuszczają w swojej ofensywie. Niektóre z malunków pojawiają się kilkanaście godzin po ich usunięciu. _– Nasze bloki często unikają ataków wandalizmu, gdyż ich elewacje nie są jeszcze odnowione. Stare, szare ściany są z punktu widzenia wandali mniej interesujące gdyż widoczność ewentualnego napisu jest znacznie gorsza – _mówi pracownik Spółdzielni „Stomil”. Jak dodaje, mimo to graffiti pojawia się na którymś z budynków zarządzanych przez spółdzielnie przynajmniej raz w miesiącu. Jak powiedziano nam w sekretariacie rzadziej dewastowane są elewacje od strony Alei Pokoju, częściej w głębi osiedla.

 Patrząc na statystyki można odnieść wrażenie, że wiele osób jest wręcz rozmiłowanych w szpeceniu murów i znalazło w tym formę rozrywki. W 2009 służby porządkowe interweniowały wobec ponad 1200 osób, które nielegalnie umieszczały ogłoszenia, plakaty oraz graffiti w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Odnalezionych na terenie zostało ponad 700 murów, które były pokryte wulgaryzmami lub treściami obraźliwymi. Można mówić o wyjątkowym sprycie i przebiegłości wandali, gdyż w całym 2010 roku na gorącym uczynku udało się schwytać zaledwie 14 pseudoartystów.

Dąbie – zamazana kraina

Choć wiele ataków wandalizmu ma miejsce na blokach usytuowanych przy Alei Pokoju najgorzej jest na osiedlu Dąbie. Na równoległej do głównej arterii, ulicy Na Szaniec, a także na ulicach Widok, Bajecznej czy Półkole w trakcie spaceru naliczyliśmy kilkadziesiąt wulgarnych napisów, symboli i klubowych. 
Trudną sytuację w tym rejonie potwierdza krakowska Straż Miejska. _– W całym mieście są nieoficjalne podziały terytorialne miedzy kibicami. Rzeczywiście, jeśli chodzi o proceder nielegalnego pisania po murach najtrudniejsza sytuacja jest na Dąbiu. Z tamtego rejonu przyjmujemy wiele zgłoszeń tego typu – _mówi Zbigniew Kulka z referatu krakowskiej Straży Miejskiej. Jak dodaje podział Alei Pokoju jest rzeczywiście widoczny po treści napisów i akcji odwetowych w trakcie, których malunki jednej grupy zamazywane są przez drugą.

W 2010 krakowscy funkcjonariusze Straży Miejskiej złapali na gorącym uczynku w całym mieście 40 sprawców niszczenia murów. Jak dowiedzieliśmy się za taką grafficiarską twórczość grozi mandat do 500 zł, o ile szkoda nie jest większa niż 250 zł. Wówczas jest to jeszcze wykroczenie. Jeśli zniszczenia są wyższe czyn ma znamiona przestępstwa. Jeśli właściciel zniszczonej powierzchni wystąpi na drogę sadową, autor napisu będzie odpowiadał za popełnienie przestępstwa.

Na Dąbiu nie ma ani jednego bloku mieszkalnego, który nie nosiłby śladów po aktach wandalizmu. Albo na murach widnieją świeże napisy, albo pasy odróżniające się kolorem od elewacji, które zakrywają  graffiti.

Przez cztery dni próbowaliśmy się skontaktować ze Spółdzielnią Mieszkaniową „Dąbie”. Niestety bezskutecznie. Najpierw prezes nie mógł rozmawiać, gdyż był zajęty. Ostatnia próba rozmowy telefonicznej zakończyła się stwierdzeniem, że możliwe jest jedynie spotkanie, gdyż ktoś może podszywać pod dziennikarza.

Na blokach na Dąbiu widnieje najwięcej, bo aż kilkadziesiąt sprayowych napisów. Na niektórych budynkach jest ich nawet pięć, a nawet siedem. Niestety, choć wszyscy się oburzają na wszechobecne chuligaństwo nikt nie chce o tym rozmawiać. Pytani mieszkańcy przytakują i idą dalej ulicą. Sklepikarze, taksówkarze czy pracownicy instytucji boją się o swoje samochody, garaże, kioski, mieszkania. – Każdy boi się odwetu. To mała społeczność. Pełno tu nieciekawego elementu, dlatego nikt nie poda Panu nazwiska, oficjalnie się nie wypowie – _mówi jedna z mieszkanek ulicy Na Szaniec. Jak dodaje, szczytem bezczelności było namalowanie na 10-pietrowym wieżowcu wielkiego napisu „Cracovia”. _– Litery są wielkie na prawie jeden metr. Każda jest na kolejnym piętrze. Ktoś musiał w nocy schodzić kolejno przez każde piętro i przez okno na klatce schodowej malować po nowej elewacji – _relacjonuje mieszkanka Dąbia. _ 

Jak walczyć z nielegalnymi napisami na murach pokazała Spółdzielnia mieszkaniowa "Podwawelska", która po prostu do znudzenia zamalowuje nowe bazgroły, a mieszkańcy zostali zobligowani do natychmiastowego zgłaszania każdego najdrobniejszego napisu. Być może milczenie na Dąbiu wynika z obawy, że ataki wandali mogłyby się tylko nasilić.
Na Alei Pokoju i Dąbiu, jak dotąd żadna ze spółdzielni mieszkaniowych nie zainstalowała monitoringu. Mimo, że niewiele jest miejsc, na które nie wychodziłoby czyjeś okno napisy pojawiają się wszędzie. _– Obszarem naszego działania są główne ciągi komunikacyjne. Patrole sprawdzają także tereny osiedli, jednak złapanie wandali na gorącym uczynku jest niezwykle trudne. Najczęściej skutecznie udaje się działać, gdy w teren ruszają funkcjonariusze nieoznakowanym samochodem - _ mówi Zbigniew Kulka ze Straży Miejskiej. _ _Jak dodaje, najwięcej zajść odnotowuje się po derbach Krakowa, kiedy to na płycie boiska spotykają się piłkarze Wisły i Cracovii, a na mieście pseudokibice obu drużyn.

Graffiti, a nie bazgroły

Idea umieszczania na murach napisów i rysunków była znana od epoki starożytnej. Przywołać można by tu choćby inskrypcje w egipskich piramidach. Według źródeł historycznych pierwsze napisy na murach w celu przekazania informacji wrogowi pojawiły się już w roku 338 roku p.n.e. kiedy to po przegranej przez Greków bitwie pod Cheroneją na budynkach Aten pojawiły się napisy, które miały ośmieszać nowego władcę Filipa II. Za początek ery nowożytnego graffiti uważa się lata 60 XX wieku. Wówczas pierwsze malowidła pojawiły się w nowojorskim metrze i przęsłach Brooklińskiego Mostu.

Na świecie od wielu dekad graffiti traktowane jest jako pełnoprawna forma sztuki. Najlepszym dowodem jest funkcjonowanie w Berlinie jednego z pierwszych stowarzyszeń skupiających nowych malarzy – „Berlin Graffiti Association”. Obecnie związek, skupiający kilka tysięcy członków, wywalczył sobie prawo do legalnego wykonywania swoich prac. Inną ważną instytucja jest Europejski Związek Graffiti (EGU), który wydał oficjalny zakaz zamalowywania istniejących już prac.

Wypaczona idea – tania broń**

Niestety pseudoartyści i wandale wypaczyli ideę ściennych prac. Malowanie sprayem stało się „formą znaczenia terenu”.  Jednak wcale nie tanią. Puszka najtańszej farby w aerozolu kosztuje przynajmniej 10 zł. W przeciwieństwie do prawdziwych grafficiarzy wandale nie potrzebują kilku czy kilkunastu kolorów do nanoszenia na ściany kibicowskiej ideologii czy wulgaryzmów. Odpada też koszt specjalnych końcówek do sprayów, które zapewniają odpowiednie rozpylenia farby na ścianie. Tu powód jest inny i na pewno nieartystyczny.
Choć graffiti w swej pierwotnej ideologii wiąże się z sytuacją zagrożenia, nakrycia, przyłapania i ma być wyrazem buntu, zwykłe mazanie po murach powoduje podwójne zagrożenie – można dostać mandat, a malując na „nie swoim terenie” można dostać po głowie. Szczególnie, gdy przekreśla się klubowe symbole na „terytorium wroga”, dorysowuje do nich szubienice, swastyki. Według zebranych danych najwięcej uszkodzeń elewacji obywa się między drugą, a trzecią w nocy.

Czym różni się „profesjonalne” graffiti od zwykłych bazgrołów? Znakiem rozpoznawczym niemal każdego grafficiarza jest jego własny tag, czyli krótki podpis. Na murach Alei Pokoju tak naprawdę trudno znaleźć prawdziwe graffiti. Kto bowiem podpisze się pod tekstem „ Je.. Wisłę Maczetami?” , „C… w d… Cracovii”?

W Internecie pojawił się już nawet nieoficjalny słownik graficiarza, w którym możemy odnaleźć takie pojęcia jak: tag- podpis(autora), backline (fineline)- linia pomiędzy konturem i tłem, bombing- nielegalne malowanie ścian lub pociągów czy throw up- szybki wrzut, wypełniony jednym kolorem, z pojedynczym konturem. Jednak autorzy nocnych eskapad z puszką sprayu kupionej w hipermarkecie nie mają nic wspólnego z taką formą sztuki i nie mają o niej pojęcia. Gdy w zasobach internetowych poszukamy informacji na temat metra w Nowym Jorku możemy odnaleźć wzmiankę, że teren ogrodzony jest dwoma równoległymi płotami wysokimi na 4 metrów, które są zwieńczone drutem kolczastym. Przestrzeń między płotami patrolowany jest przez służby ochrony z psami. Jak dotąd w Krakowie problem sprayowych wulgaryzmów dotyczy tylko budynków i nie dotknął pojazdów prywatnych czy komunikacji miejskiej.

Choć problem ściennych bazgrołów dotyczy wszystkich miast na świecie, a Kraków nie jest odosobniony w tej walce, jak dotąd jedynym skutecznym sposobem na przynajmniej minimalizowanie strat jest szybka reakcja i usilne, regularne usuwanie bohomazów. Rozwiązaniem na pewno nie jest milczenie i nie dostrzeganie problemu – tym bardziej, że ma on często kilkumetrowe rozmiary i zdaje się wołać o pomstę… do nieba nawet, jeśli jest to Aleja, która z nazwy winna być pełna Pokoju.

MARCIN WARSZAWSKI

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski