Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolą kopiować niż kupować

Redakcja
- W ciągu ostatnich 18 lat liczba studentów w Polsce wzrosła czterokrotnie, a nakłady książek akademickich wciąż są na takim samym poziomie - mówi Piotr Dobrołęcki, wiceprezes Polskiej Izby Książki. Wydawnictwa naukowe przegrywają z rynkiem kserograficznym. Zamiast kupować podręczniki, studenci wolą je kopiować.

Przybywa studentów, ale nakłady podręczników akademickich pozostają na tym samym poziomie

- Miesięcznie wydaję 20-30 zł na ksero, a w sesji nawet 100 zł - mówi Patrycja, studentka IV roku filologii polskiej.
Katarzyna z I roku prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego przyznaje, że nawet nie próbowała zdobyć książek w księgarniach. - Są za drogie. Pozostają biblioteki i kserowanie - tłumaczy.
Wśród studentów niektórych kierunków panuje również zwyczaj kupowania od starszych roczników kopii opracowań materiału wymaganego do egzaminu.
- Musimy sporo czytać, ale głównie pojedyncze rozdziały lub artykuły naukowe, więc nie opłaca się kupować całych książek - twierdzi Teresa, studentka wiedzy o kulturze UJ. - Na ksero wydaję co miesiąc 50-60 zł. W bibliotekach też są udostępniane skserowane i zbindowane książki, bo oryginałów jest bardzo mało.

Taniej, ale nielegalnie

W okolicach krakowskich uczelni i w budynkach poszczególnych wydziałów znajduje się sporo punktów kserograficznych. W punkcie w Akademii Pedagogicznej studenci ustawiają się w kolejkach już od rana. Korzystają też z internetowych giełd podręczników, gdzie jest taniej niż w księgarniach i gdzie także można kupić skserowane książki.
Kserowanie nie zawsze jest legalne. - Prawa autorskie są naruszane na przykład poprzez handel kserowanymi publikacjami przez osoby niemające uprawnień do świadczenia takich usług - mówi Piotr Mańkowski ze Stowarzyszenia Autorów i Wydawców "Polska Książka". - Jeśli firma chce prowadzić działalność w zakresie kopiowania i sprzedaży materiałów drukowanych, musi uzyskać stosowną licencję. Nawet nieodpłatne przekazywanie sobie przez studentów kserowanych egzemplarzy może stanowić naruszenie autorskich praw majątkowych.
Katarzyna Cisło z zespołu prasowego małopolskiej policji przyznaje, że niektóre krakowskie punkty ksero oferują sprzedaż książek skopiowanych w całości. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że tzw. ciemna liczba takich przypadków, szczególnie w tak dużych miastach jak Kraków, jest większa niż ujawniana. Jest to przestępstwo ścigane na wniosek pokrzywdzonego, a więc osoby mającej prawa autorskie własne lub scedowane na wydawnictwo. Dopiero po takim wniosku następuje dalsze ściganie osoby, grupy osób czy instytucji - mówi policjantka.
W centrum Krakowa prowadzono ostatnio osiem postępowań dotyczących punktów kserograficznych. - Ustaliliśmy, że nielegalnie kopiowano tam podręczniki uczelniane oraz innego rodzaju książki i skrypty. W każdym z tych punktów znaleziono od kilkudziesięciu do kilkuset takich pozycji. Trwają postępowania w tych sprawach; z pewnością zakończą się sporządzeniem aktów oskarżenia - dodaje Katarzyna Cisło.

Błędne koło

Za naruszanie praw autorskich grozi kara grzywny, ograniczenia lub pozbawienia wolności od 2 do 5 lat.
Z kserowaniem książek walczą też wydawnictwa, które starają się przyciągnąć studentów rabatami i różnymi akcjami. Przykładem mogą być inicjatywy PWN "Taniej niż ksero" oraz "Ksero to zero".
Studenci mówią jednak, że nie stać ich na oryginalne podręczniki. W księgarni muszą wydać co najmniej 40 zł, a odbitka kserograficzna strony A4 kosztuje 8-16 groszy.
- Jedynym narzędziem walki jest zmniejszanie przez wydawnictwa różnic w cenach między egzemplarzem kserowanym a legalnym wydaniem - twierdzi Wojciech Satoła, współwłaściciel Głównej Księgarni Naukowej w Krakowie. - Koszt wykonania książki zawsze jednak będzie wyższy niż ksero.
Kamil Bobek z Księgarni Akademickiej przy ul. św. Anny w Krakowie mówi, że sprzedaż podręczników od kilku lat utrzymuje się na takim samym poziomie. Przyznaje jednak, że jeśli rynek kserograficzny będzie się rozwijał, to istnieje obawa, że sytuacja księgarni się pogorszy.
Problemem jest też brak firm dystrybucyjnych i hurtowni, które ułatwiałyby dostęp do publikacji wydawców niskonakładowych.
- Często musimy czytać książki niszowe, których nakład się wyczerpał. W bibliotekach zwykle są pojedyncze egzemplarze, a osób na roku jest prawie sto - _mówi Patrycja z polonistyki.__Jeśli ktoś dotrze do poszukiwanej książki, to reszta grupy ją kseruje. - Ratunkiem jest technika. W Polsce powinien zostać wprowadzony, wzorem krajów zachodnich, tzw. druk na życzenie - _mówi Wojciech Satoła.__Studenci mieliby wówczas możliwość zamawiania u wydawców cyfrowego druku książek niszowych lub wybranych rozdziałów podręczników. KATARZYNA KLIMEK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski