Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wołanie o wodę

Redakcja
Zacznijmy od przypomnienia oczywistego faktu - na Ziemi zaczyna brakować wody. Wprawdzie pokrywa ona około 71 procent powierzchni naszej planety, ale niestety aż 97 procent stanowi woda słona, zawarta w morzach i ocenach, a tylko 0,003 procent to woda, która znajduje się w rzekach, potokach i strumieniach.

W Polsce zasoby wody - w przeliczeniu na mieszkańca - przy średnim odpływie wynoszą blisko 1500 m rocznie, przy średniej wysokości opadu wynoszącym 600 mm. W przypadku wystąpienia lat suchych wartość zasobów wody spada do 950 m rocznie. Jednocześnie tylko około 5 km zasobów wód powierzchniowych pochodzi z dopływu rzecznego spoza granic. Mamy więc do dyspozycji nieco ponad 190 km wody rocznie. Z ilości tej wyparowuje bezpośrednio w różnej postaci około 70 procent. Pozostała część spływa korytami rzek i potoków górskich do morza. Umiejscawia to Polskę pośród krajów europejskich na jednym z ostatnich miejsc pod względem wielkości zasobów wodnych. Powodów po temu jest kilka. Jeden z nich, na który nie mamy wpływu, to tzw. anomalia polska. Polega ona na tym, że w międzyrzeczu Odry i Wisły występuje najniższa ilość opadów i największe parowanie w równoleżnikowym pasie od Atlantyku po Ural. Lecz są i inne przyczyny, w tym te związane z wadliwie prowadzoną gospodarką zlewniową w ostatnich dziesięcioleciach. Należą do nich: prace inżynierskie polegające wyłącznie na osuszaniu i drenowaniu obszarów rolniczych, eliminacja terenów podmokłych oraz torfowych, sposób prowadzenia regulacji rzecznych prowadzący do likwidowania koryt rzecznych wielonurtowych i zastępowania ich kanałami jednonurtowymi odprowadzającymi wody powierzchniowe ze zlewni w tempie błyskawicznym, likwidowanie polderów i terenów zalewowych oraz łęgów, powolne "zabetonowywanie" zlewni poprzez wprowadzanie coraz większej ilości terenów nieprzepuszczalnych i wreszcie legalny i nielegalny pobór rumowiska z dna koryt rzecznych. A to wszystko następuje w sytuacji ogólnej zmiany klimatu Ziemi i przy fatalnym stanie sanitarnym rzek. Chodzi tu o zanieczyszczanie rzek przez samych mieszkańców ich dolin, którzy nie tylko posiadają w większości nieszczelne systemy gromadzenia ścieków, lecz przede wszystkim sami odprowadzają (lub wywożą) ścieki bezpośrednio do rzek, albo traktują koryta rzeczne jako wysypiska śmieci.
Koryta rzeczne w Polsce (szczególnie potoków górskich) uległy wcięciu przez ostatnie dziesięciolecia o kilka metrów (średnio od 1,5 m do 3,8 m). Jednocześnie poziom wody gruntowej w kraju obniżył o podobną wartość. W sporej mierze to prowadzone w latach 60. i 70. regulacje potoków karpackich są odpowiedzialne za znaczne zwężenie koryt, a w konsekwencji ich wcięcie. Obecnie na świecie nie mówi się już o regulacji rzek i potoków górskich, lecz o ich utrzymaniu. To zmiana filozofii, która być może i w Polsce znajdzie swój oddźwięk. Koryta rzek górskich czekają na pomoc, a musi to nastąpić jak najszybciej, ponieważ każdy rok przynosi nieodwracalne lub trudne do odwrócenia zmiany w środowisku dolin rzecznych.
W roku 2005 r. będąc gościem Uniwersytetu w Karolinie Północnej w USA, gdzie przedstawiałem wykłady dla studentów i pracowników tamtejszego odpowiednika naszego Wydziału Rolniczo-Melioracyjnego, zostałem zapoznany z mapą światowych zasobów wodnych wykonaną przez fachowców kanadyjskich i amerykańskich, na której Polska przedstawiona jest jako kraj, który w najbliższym pięćdziesięcioleciu będzie zmuszony kupować wodę pitną. Lub będziemy musieli o tę wodę walczyć.
Dlatego też, wiedząc o tym, jak skąpe są krajowe zasoby wodne, jesteśmy zobligowani do spojrzenia na wody słodkie w kraju jako na dobro, o które należy dbać szczególnie. Nowe spojrzenie na rzekę i potok górski wymaga monitorowania ich stanu biologicznego i chemicznego oraz ostrzegania - w sposób merytoryczny - przed katastrofami ekologicznymi. Jednocześnie w sposób umiejętny należy chronić ludność żyjącą w dolinach rzecznych przed powodziami, a koryta rzeczne przed erozją denną i brzegową, a wreszcie zapewnić stosowne ilości wody pitnej. To wszystko wymaga współdziałania hydrologów, biologów, hydrotechników, chemików, geomorfologów, geografów oraz botaników, specjalnie wymienionych tu nie w kolejności alfabetycznej czy też w zależności od znaczenia profesji, którą reprezentują, ale jako zespół równorzędnie ważnych fachowców.
Pewną nadzieję na poprawienie kondycji wód płynących w Polsce jest tzw. Ramowa Dyrektywa Wodna. Na jej mocy każdy obywatel Unii Europejskiej ma zagwarantowane niezbywalne prawo do powszechnego korzystania z wód powierzchniowych, których stan jest przynajmniej dobry, czyli ich jakość zarówno chemiczna jak i biologiczna są zbliżone do naturalnych. To, w jaki sposób powyższe prawa i potrzeby będą realizowane i egzekwowane przez ogół społeczeństw, decydować będzie o jakości jego życia. Od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej dyrektywy unijne mają charakter nadrzędny w stosunku do prawa polskiego. Dyrektyw związanych z gospodarką wodną i ochroną wód jest wiele. Konieczne jest więc wprowadzenie i egzekwowanie przepisów ochrony wód płynących, zakazu zaśmiecania koryt rzecznych oraz ścisłe zakazanie poboru rumowiska z dna koryt rzecznych. Bezwzględnie należy także wprowadzać programy zwiększenia retencji wodnej poprzez budowę małych oraz wielkich zbiorników wodnych. Inaczej już za kilkanaście lat nie będziemy mieć co pić.

*Autor jest profesorem w Katedrze Inżynierii Wodnej Akademii Rolniczej w Krakowie, specjalistą w dziedzinie kształtowania środowiska, regulacji rzek i inżynierii wodnej.
ARTUR RADECKI-PAWLIK*

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski