Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolę pozostać tylko aktorką

Jolanta Ciosek
Ewa Wiśniewska nie zastanawia się nad mijającym czasem, nadal ma sporo pracy i wciąż jest w niej ciekawość życia
Ewa Wiśniewska nie zastanawia się nad mijającym czasem, nadal ma sporo pracy i wciąż jest w niej ciekawość życia fot. szymon starnawski
Znani seniorzy. Ewa Wiśniewska opowiada jak wyzwala się z chaosu i rozwiązuje życiowe zagadki, jaką była matką, jak męczyło ją nicnierobienie oraz ile znaczy dla niej zawód aktora i dlaczego lubi holenderskie malarstwo.

Nie lubię mówić o sobie, bo wolę słuchać, co inni o mnie sądzą. Nie czuję się też gwiazdą i wręcz nie życzę sobie, by tak o mnie mówiono czy pisano. To słowo zostało dziś tak wyświechtane, że już nic nie znaczy. Jeśli o młodym człowieku, który nie wie, co na scenie zrobić z rękami i nogami, pisze się, że stworzył kreację i jest gwiazdą, to ja wolę pozostać tylko aktorką - mówi Ewa Wiśniewska, znakomita artystka, od wielu lat czołowa aktorka Teatru Narodowego w Warszawie.

Anegdota o Ewie Wiśniewskiej mówi, że aktorstwo wybrała z uwielbienia dla Wieńczysława Glińskiego. Aktorka traktuje tę opowieść półżartem, choć przyznaje, że zawsze podziwiała pana Wieńczysława. Uzdolnienia artystyczne odziedziczyła prawdopodobnie po rodzicach: ojcu skrzypku i matce - choć z wykształcenia prawniku - pięknie tańczącej i śpiewającej.

- Od dziecka obracałam się w świecie sztuki, stąd też planowałam studia aktorskie i dekorację wnętrz w ASP. Moją miłością były też równania algebraiczne z wieloma niewiadomymi i milionami nawiasów. Do dziś pozostała we mnie ciekawość niewiadomych. Zapewne dlatego lubię stawiać pasjanse. One pozwalają mi bezustannie rozwiązywać życiowe zagadki i wyzwalać się z chaosu, w którym tkwię na co dzień.

Nie tylko dr Ewa

Zagrała w dziesiątkach filmów, z czego największą popularność przyniósł jej serial „Doktor Ewa”. Karierę zaczęła wcześnie. Już jako 14-latka zagrała epizodyczną rolę w „Kanale” Wajdy, potem, jako uczennica, zwyciężyła w konkursie „Piękne dziewczęta - na ekrany!”, zorganizowanym przez pismo „Film”. Umożliwiło jej to zdobycie małej roli w „Zezowatym szczęściu” Munka i skutecznie zachęciło do studiowania aktorstwa.

Współpracowała z teatrami: Ludowym, Kwadrat, Nowym i Ateneum. W 1964 roku zagrała u boku Łomnickiego i Łapickiego w „Życiu raz jeszcze” Morgensterna. Rok później pojawiła się w filmie „Sam pośród miasta” z Cybulskim i Winnicką. Największą popularność przyniosły Ewie Wiśniewskiej występy w mniejszych produkcjach telewizyjnych: „Stawce większej niż życie”, „Janosiku” i oczywiście „Lalce”, w której zagrała Izabelę Łęcką. W latach 70. mogliśmy ją oglądać w „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” Barei, „Hallo Szpicbródka” Rzeszewskiego i Jahody, „Paciorkach jednego różańca” Kutza. Największym sukcesem aktorki w latach 80. była rola Róży w „Cudzoziemce” Bery. Później rzadziej pojawiała się na ekranach, by powrócić kreacją kniahini Kurcewiczowej w ekranizacji „Ogniem i mieczem” Hoffmana.

Miłość i rzetelność

Kwintesencję osobowości Ewy Wiśniewskiej oddaje jej serdeczny przyjaciel, szef Narodowej Sceny Jan Englert: - Przypadek Ewy to nie jest zbieg szczęśliwych okoliczności, ale efekt niezwykle rzadkiego połączenia: pracy, rzetelnego podejścia do zawodu, graniczącego nawet z nadgorliwością w wypełnianiu obowiązków, z prawdziwą miłością do teatru. Nie zauważyłem nigdy, by specjalnie zabiegała o popularność czy uwielbienie, być może dlatego, że je po prostu miała. Nie brakowało jej ani propozycji zawodowych, ani ofert matrymonialnych. Nasze drogi życiowe i zawodowe zetknęły się, kiedy obydwoje znaleźliśmy się na planie filmu „Kanał” Andrzeja Wajdy. Byliśmy nastolatkami, a potem, przez lata, spotykając się w różnych sytuacjach zawodowych, dożyliśmy momentu, kiedy znowu gramy w jednej drużynie.

Zawód i ,,bagaż”

Z panią Ewą spotykałyśmy się kilkakrotnie, ostatnio w Operze Krakowskiej, po próbie „Tanga” w reżyserii Jerzego Jarockiego, w którym grała babcię Eugenię. Spektakl gościł w Krakowie gromadząc tłumy na widowni.

Ma niewątpliwie silną osobowość, życiową odwagę, imponuje innym, wzbudzając podziw i uwielbienie. - Inkę urodziłam będąc na czwartym roku szkoły teatralnej. Do zawodu wchodziłam z bagażem. Nie radziłam sobie z macierzyństwem. Byłam dumna, że mam dziecko, ale gdy pojawiały się zawodowe zobowiązania, zastępowała mnie niania. A był to czas, kiedy grałam bardzo dużo. Zawód był zawsze na pierwszym miejscu. Byłam taką matką, jak to ojcowie bywają, co to przyleci, poklepie po głowie, sprawdzi, czy wszystko dobrze i wylatuje do pracy. Matką na przychodne.

Będąc już znaną aktorką, porzuciła teatr i wyjechała do Włoch. - Moje decyzje nazwałabym bezmyślnością młodocianej kobiety. Do Włoch wyjechałam, bo tam był mój ówczesny mąż. Ten czas wspominam ze średnim sentymentem. Poza tym, że byłam osobą majętną, żyjącą w luksusie, „nicnierobienie” bardzo mnie męczyło. Dlatego wróciłam równie szybko jak wyjechałam. Spakowałam walizkę, zabrałam dziecko, nianię, i do widzenia! Wszystkie moje życiowe burze tak się kończyły. Wróciłam, jak sypnęły się propozycje filmowe, teatralne.

Warto wspomnieć o roli Róży, kobiety pełnej zmiennych nastrojów i nieustannej niepewności w filmie „Cudzoziemka” według powieści Marii Kuncewiczowej. To była niezapomniana kreacja. Za tę rolę aktorka otrzyma- ła nagrodę na festiwalu filmowym w Gdyni. Niestety, film nie został wypromowany i przeszedł niemal bez echa. Dla Ewy Wiśniewskiej było to gorzkim zawodem. - W trakcie zdjęć miałam pełną świadomość środowiskowych konfliktów, które sprawiły, że film, choć zgłaszany na prestiżowe festiwale w Ameryce, nie został tam nigdy pokazany. Kiedy byłam w Stanach ze „Skizem”, pan Broniarek powiedział mi z rozżaleniem, że wszyscy czekali tam na kopię filmu, która nie dotarła. Po prostu nie wypuszczono jej poza Polskę wskutek interwencji ważnych osób ze środowiska. Ale o sprawach smutnych nie warto mówić. U pani Marii Kuncewiczowej w jej domu w Kazimierzu spędziłam cudowne chwile. Byłam zauroczona jej gościnnością i rozmowami z tą prawdziwą damą i wspaniałą pisarką.

Dziesiątki ról

Ewie Wiśniewskiej nieobce są zarówno role postaci historycznych, jak i kobiet współczesnych. W jednych i drugich czuje się znakomicie, czego dowodem są m.in. takie filmy, jak „Lata dwudzieste, lata trzydzieste”, „Halo, Szpicbródka”, „Paciorki jednego różańca”, „Ucieczka z kina Wolność”, „Ogniem i mieczem” czy „Stara baśń”.

Przed trzema laty Ewa Wiśniewska, odtwórczyni głównej roli w filmie Jerzego Domaradzkiego „Piąta pora roku”, otrzymała jedną z bardziej prestiżowych nagród - dla najlepszego aktora na 22. festiwalu filmowym Golden Rooster and Hundred Flowers w Chinach. W „Piątej porze roku”, gdzie Wiśniewskiej partneruje na ekranie Marian Dziędziel, reżyser opowiada o podróży dwójki bohaterów - Barbary i Wiktora - przez cały kraj, co staje się pretekstem do rozliczenia się z realiami współczesnej Polski. To portret Polski po dwudziestu latach demokracji, który skłaniać ma widzów do refleksji nad tym, w jakim kraju żyliśmy „wczoraj”, a w jakim będziemy żyć „jutro”.

Mroczność i optymizm

W jakim świecie pani Ewa czuje się najlepiej? - Lata dwudzieste, trzydzieste… Piękne kostiumy, suknie, pióra, świetliste schody jak z paryskiej rewii - piękny świat. Zakosztowałam go w filmie. Pewnie dobrze bym się w nim czuła, gdybym się tam przeniosła na latającym dywanie. Ale powiem pani o rzeczy, o której chyba nigdy nie mówiłam: jestem człowiekiem nocy, uwielbiam ciemność. Uwielbiam malarstwo holenderskie, bo jest tajemnicze, mroczne, smutne. A przecież mam w sobie pogodę ducha i życiowy optymizm. Optymistka w mrocznych klimatach - to taka sprzeczność we mnie - mówiła podczas naszego spotkania zaciągając się dymem.

Mężczyźni wielbią panią Ewę za urodę, wdzięk, inteligencję, talent. Publiczność za to, że jest jedną z najwybitniejszych aktorek. I najpiękniejszych, choć jak mówiła mi kilkakrotnie, nie robi nic, by szczególnie pielęgnować urodę. Żadne drogie kremy, żadne „naciągania, podciągania”, bo człowiek ma się starzeć zgodnie z tym jak natura każe.

Nie zastanawia się nad mijającym czasem, wieku nigdy nie ukrywała i radzi to samo Seniorom, do których też się zalicza. Na szczęście ma sporo pracy, wciąż jest w niej ciekawość życia, co niewątpliwie pomaga w utrzymywaniu dobrej kondycji. Artystka właśnie obchodziła 74. urodziny.

Pani Ewo, sto lat!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski