Wolę świętować 4 czerwca

Grzegorz Miecugow: SWOJE WIEM

Rozumiem, że Jarosław Kaczyński wolałby, żeby jedynym tematem 11 listopada były idiotyczne zadymy wszczynane przez krótko ostrzyżonych głupków, nazywających samych siebie narodowcami, i że żadne inne wydarzenie nie powinno tego dnia przyciągać niczyjej uwagi. Nie wykluczam też, że Donald Tusk wybrał ten termin na złość Kaczyńskiemu, ale to nie zmienia faktu, że ja nie mam pojęcia, po co urządza się klimatyczne kongresy i co one nam w ogóle dają.

Być może nie pamiętają państwo, ale 5 lat temu taki kongres odbył się w Poznaniu, i był totalną klapą. Nie chcę przesądzać, czy grozi nam rujnujące świat ocieplenie, czy nie. Jedno jednak dla mnie nie ulega wątpliwości, ludzkość brudzi i smrodzi nadmiernie. Tyle tylko, że ci, którzy zanieczyszczają najbardziej, czyli USA i Chiny, po pierwsze, na takie szczyty nie jeżdżą, a po drugie, w nosie mają wszystkie ustalenia podjęte na takich szczytach.

Co z tego, że w porywie szlachetności Unia zmusi swoje kraje członkowskie do bardziej ekologicznego funkcjonowania, skoro jedynym tego skutkiem będzie stopniowe przenoszenie produkcji tam, gdzie reguł się nie przestrzega, czyli np. do Chin.

A jeżeli chodzi o 11 listopada, to dla mnie jest to święto nieco podejrzane. Po pierwsze, niepodległości nie wywalczyliśmy sami, była nam dana w wyniku niejako odprysku walki mocarzy. Walki, w której Polacy strzelali do siebie, służąc w różnych armiach. Po drugie, w listopadzie jest przeważnie paskudna pogoda, więc wolałbym świętować 4 czerwca.