MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wolę wyjść na chama...

Redakcja
Luty 2006. Pierwsza próba nawiązania kontaktu z redaktorem naczelnym Pawłem Duninem-Wąsowiczem, w skrócie PDW, przez Internet: - Chętnie się z wami spotkam, ale w tym tygodniu nie dam rady. Nagrywam płytę do "Lampy" i mam jeszcze kilka innych spraw do załatwienia.

- czyli luźna opowieść o miesięczniku "Lampa" i jego redaktorze naczelnym

Druga próba, też przez Internet: - Dziś nie, jutro nie. W Rastrze pękły kaloryfery, woda zamarza na parapetach, nawet mój pracownik nie chce pracować. Może przyszły tydzień? Podaję numer telefonu.
Trzecia próba, przez telefon: - No, ciągle katastrofa. W Rastrze minus dziesięć stopni, nie da się tam wytrzymać po prostu. Może przyjedziecie do mnie do domu? Na Sady Żoliborskie. Dziś nie dacie rady? Zdzwońmy się jeszcze raz.
Czwartej próby nie ma. Redaktor naczelny PDW niespodziewanie dzwoni sam: - Będę w Rastrze jutro po południu, ma przyjechać jakaś dziewczyna z Niemiec na wywiad. Wpadniecie?

Inspiracja: Listy z fiołkiem

Wpadamy. Przedwojenna kamienica-studnia przy ul. Hożej 42, w centrum Warszawy. Domofon, żadnego szyldu, tylko wtajemniczeni wiedzą, że tutaj, na trzecim piętrze mieści się Świetlica Sztuki Raster i siedziba wydawnictwa Lampa i Iskra Boża. Wspinamy się na trzecie piętro po trzeszczących schodach. Siedziba Lampy: jeden pokój w przedwojennej kamienicy. Biurko, komputer, kilka szafek, stosy papierów i paczek z książkami. Na półkach kolejka elektryczna i ręcznie robione modele warszawskich tramwajów. Zimno. Redaktor naczelny PDW z aparatem fotograficznym pochyla się właśnie nad szklanką.
- Siadajcie. Może wina? Zaraz pogadamy, tylko najpierw zrobię zdjęcia szklance.
Redaktor naczelny robi zdjęcia szklance, a przy okazji i nam. Zdjęcia szklanki (pustej, z rysunkiem autorstwa Agaty Bogackiej, artystki zaprzyjaźnionej z Rastrem, do kupienia po kilkadziesiąt złotych sztuka w pokoju obok, znajdą się w następnym numerze "Lampy"). Co stanie się z naszymi - nie wiemy. Może też tam trafią. Kiedyś. Bo "Lampa" to pełna improwizacja.
- Numery nie są planowane. Często oddając do druku jeden, nie mam pojęcia, co znajdzie się w następnym. A zdarza się, że pół numeru idzie do druku, a drugiej połowy jeszcze nie ma. Ostatnio zaeksperymentowaliśmy, drukując 300 egzemplarzy na papierze kredowym. O, tutaj są - redaktor naczelny PDW wręcza nam po egzemplarzu.
Skąd nazwa?
- Z Gałczyńskiego. "Listy z fiołkiem". Jest w nich wzmianka o wyimaginowanym miesięczniku "Lampa", którego redaktor naczelny jest gruby i zadyszany, a redakcja znajduje się na trzecim piętrze. Niby wszystko się zgadza, tylko w tej redakcji nie ma ogrzewania ani telefonu stacjonarnego. W ubiegłym tygodniu woda zamarzła na parapetach. Wina? Ale zaraz, czego wy tak naprawdę ode mnie chcecie?

Anarchia plus alternatywa

"Lampa". Magazyn literacko-kulturalny. W podtytule: Literatura, Muzyka, Komiks. Ukazuje się prawie co miesiąc (bo w wakacje wychodzi numer podwójny). Format A4. Cechy charakterystyczne? Kolorowe okładki z portretami, które rysuje Agata Nowicka, najbardziej znana autorka komiksów w polskim Internecie. W środku, na 96 stronach, głównie czarno-białych: recenzje, recenzje, recenzje, felietony, reportaże, newsy przemieszane z poezją i prozą, debiutantów i uznanych autorów. Można kupić w empikach, salonach z prasą, a nawet niektórych kioskach. I, oczywiście, w Galerii Sztuki Raster, czasem z kilkudniowym wyprzedzeniem.
Coś więcej? PDW pokazuje odpowiedzi na redakcyjną ankietę sprzed dwóch lat. Pytano w niej między innymi o to, czym jest "Lampa" i czym mogłaby być. Czytelniczka: "Pismo, w którym krzyżują się kultura podziemno-kombatancka, underground artystyczno-polityczny, plus stan wojenny, plus Brulion, plus artziny, plus punk \* trash, literacki alterglobalizm w zamiłowaniu do siermiężności rodem z PRL-u, plus dystans, plus anarchia, plus alternatywa, plus dobre, bo polskie, plus rock'n'roll". Słowem: prawie wszystko.
Przed Lampą były (między innymi): "Malinovo Times", dziennik wymyślonego państwa Pavelcova (w stanie wojennym), "VGH" (pisane ręcznie w jednym egzemplarzu i powielane też ręcznie), "Bagno" (na studiach, gazetka plotkarska, pierwowzór blogu kumple.blog.pl, przepisywana na maszynie przy użyciu przebitki i kserowana, miała nawet prenumeratorów), ZOO, czyli Zjednoczone Oficyny Odlotystów (tworzone wspólnie ze Stefanem Rodysem i Krzysztofem Szklarczykiem tomiki z własnymi opowiadaniami i wierszami). I wreszcie Iskra Boża. Artzin. Złożony początkowo wyłącznie z tekstów znajomych, powielany na ksero, potem techniką offsetową, wreszcie na drukarce laserowej, zszywany zszywaczem i dystrybuowany pocztą. Gdzieś po drodze przechrzczony na "Lampę i Iskrę Bożą", z której wywodzi się dzisiejsza "Lampa". Wszystkie te periodyki łączy osoba Pawła Dunina-Wąsowicza, obecnie redaktora naczelnego PDW.

Tramwaje z Allegro

Kwiecień 2002. PDW (dziennikarz, pisarz, krytyk literacki, założyciel i wokalista zespołu "Meble" oraz właściciel wydawnictwa "Lampa i Iskra Boża") szykuje się do wydania książki Marka Sieprawskiego. - Świetny materiał, będzie się o nim mówić - myśli PDW, wysłuchując jednocześnie żalów młodej autorki, Doroty Masłowskiej. Masłowska, która przyjechała do Warszawy na olimpiadę polonistyczną i nie jest już zupełną debiutantką (dostała nagrodę w konkursie literackim "Twojego Stylu", a od czasu do czasu publikuje coś w piśmie "Lampa i Iskra Boża"), narzeka, że ludzie na wejherowskim osiedlu jej nie szanują i traktują ciągle jak dziecko. - Wydajmy coś twojego, będziesz mieć respekt - mówi PDW. Za miesiąc dostaje pierwsze fragmenty "Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną". Książka Sieprawskiego idzie w kąt. Dalej już wiadomo: powieść Masłowskiej odnosi sukces, sprzedając się w nakładzie stu tysięcy egzemplarzy. PDW po raz pierwszy zarabia na literaturze prawdziwe pieniądze. Starczają na dalsze inwestycje w wydawnictwo, spłatę kredytu za mieszkanie w bloku i realizację marzenia o wydawaniu własnego, regularnego miesięcznika kulturalnego. Dwa lata po debiucie Masłowskiej na rynku pojawia się "Lampa". W nakładzie siedmiu tysięcy egzemplarzy.
- "Lampa" dziś? Zniechęcenie i apatia - mówi redaktor naczelny.
Dotacja z Ministerstwa Kultury pozwala załatać budżetową dziurę. Na to, aby wydawać kolorowe pismo w trzykrotnie większym nakładzie potrzeba co najmniej trzydziestu tysięcy złotych na jedno wydanie. Czyli trzy razy więcej niż obecnie.
PDW: - Za lokal ostatnio nie płacę, ale nikt się nie upomina. Zresztą jestem członkiem honorowym stowarzyszenia, które go wynajmuje. Płacę podatki, należności - to jak najszybciej, zobowiązania wobec autorów reguluję w miarę potrzeby. Ostatnio w naturze - podarowałem im część nakładu książki Sieńczyka. Miałem nawet kiedyś kontrolę z urzędu skarbowego. Nie mogli znaleźć wydawnictwa - w mieszkaniu rodziców, gdzie jest zarejestrowane, nie ma szyldu.
Majątek redakcji: komputer, wiek - 4 lata. Skaner - 2 lata, monitor - pół roku. Dużo niesprzedanych książek wydawnictwa Lampa i Iskra Boża. Kolejka elektryczna i modele tramwajów.
- Kupowane na Allegro, ręcznie sklejane modele, unikatowe. Dziś się takich nie robi. Była też gitara i wzmacniacz, ale już nie ma - wylicza PDW.
Pracowników etatowych jest dwóch. Ania Dziewit, dziennikarka i wokalistka dziewczęcego zespołu Andy. I Marek Włodarski, absolwent polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim.
- Gdyby nie istniał, trzeba byłoby go wymyśleć. Choć w zasadzie wymyślono go, zanim się pojawił - mówi PDW.

Grzegorz z Mazowsza

Było tak: PDW rozmawiał z Dorotą Masłowską o tym, że wydawnictwo zaczyna się rozrastać. - A gdybyś tak dwa lata temu dał ogłoszenie, że szukasz pracownika? - zapytała Dorota.
PDW: - Odpowiedziałby na nie człowiek z małego miasta na Mazowszu, jeżdżący polonezem na gaz. Nazywałby się Grzegorz Gaza i kompletnie by mnie nie rozumiał.
Potem dali ogłoszenie. I pojawił się Marek Włodarski z Trzcianki Lubuskiej, polonista - jak mówi PDW - z zamiłowaniem do literatury i sztuki, chodzący nawet do teatru. Który po roku pracy w wydawnictwie napisał pracę magisterską poświęconą pismu "Lampa".
Ze wstępu do pracy:
"Lampa" jest specyficznego rodzaju pismem, które wydobyło się ztrzeciego obiegu pism alternatywnych iktóremu udało się wejść na____rynek pism ogólnokrajowych.
- Marek jest sekretarzem redakcji, czuwa teraz nad działem recenzje. Pracujemy popołudniami. On siedzi w biurze, a ja zwykle składam numer w domu. Czy redaguję? Staram się nie redagować. Korektę robię w tramwaju linii 35, którym dojeżdżam do pracy. Czasem przeglądam tam też nowości wydawnicze. Marek Włodarski jeździ metrem. Ciągle narzeka, że go marginalizuję - mówi redaktor naczelny PDW i opiera się o stos wydruków na biurku. To dzieła młodych autorów, nadsyłane do "Lampy", odkąd Dorota Masłowska odniosła sukces.
Praca popołudniami? Pozwala pozbyć się interesantów.
- Zwykle mówię, że nas nie ma - mówi redaktor naczelny PDW. - Przedwczoraj byłem umówiony z dziennikarką, Polką pracującą dla berlińskiego radia. Powiedziałem, że nie przyjdę, bo nie mam kluczy do biura. Wolę wyjść na chama niż na durnia.

Porażka i drobna wiktoria

W komiksie Krzysztofa Gawronkiewicza "Esencje", tom III, redaktor naczelny "Lampy" występuje jako szalony bibliofil.
Na rysunkach Poli Dwurnik, uwieczniających tydzień z życia Świetlicy Sztuki Raster, gra w piłkarzyki. Otwiera kolejne piwo. Bawi się (co akurat nie zostało już uwiecznione na rysunku) kolejką elektryczną. Raz udało mu się skonstruować kolej transastralną, biegnącą przez cały Raster. Niestety, wagoniki źle jeździły i ciągle stawały gdzieś po drodze. Niektóre prawdopodobnie miały zbyt szeroko rozstawione sztywne osie.
- "Lampa" jest jednocześnie moją porażką i drobną wiktorią - mówi PDW. Bo nakład co prawda między 7 a 4 tysięcy egzemplarzy, czytelnictwo zbliżone do tego, jakie ma "Odra" i inne pisma kulturalne o znacznie dłuższej tradycji, ale mniejsze niż udało się osiągnąć słynnemu "bruLionowi" w najlepszych latach. Szacował, że "Lampę" będzie kupować średnio pięć tysięcy osób. Regularnych czytelników jest dwa i pół tysiąca.
Sam PDW kiedyś prenumerował "Razem". Potem magazyn muzyczny "Non Stop". Teraz - "Świat Kolei".
Znajomi mówią, że PDW zawsze narzeka.
Marek Włodarski pisze w swojej pracy, że jak na niezależne pismo literacko-kulturalne, "Lampa" jest swego rodzaju fenomenem. Ukazuje się regularnie, bez przerw. Ma bardzo młodych czytelników. Zamieszcza na swoich łamach chyba najwięcej recenzji w Polsce. I udało mu się zgromadzić wokół siebie swoistą rodzinę autorów i współpracowników.
Sam jednak właśnie otworzył sklep internetowy. Nazywa się Babaryba.pl. Razem ze swoją dziewczyną handluje w nim alternatywnymi pamiątkami z Warszawy.
Bo z samej "Lampy" nie da się wyżyć przecież. Nawet jak się ma stałą pensję i ZUS.
JAN KULOWSKI
Współpraca: Patrycja Pustkowiak
PS Ministerstwo Kultury w czerwcu odmówiło kolejnej transzy dotacji dla "Lampy". Autorzy do końca roku nie dostaną honorarium, a przyszłość pisma stanęła pod znakiem zapytania.

PS 2 Korzystałem z pracy magisterskiej Marka Włodarskiego "Miesięcznik ťLampaŤ na rynku prasy poświęconej kulturze i sztuce", Wydział Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, 2005 oraz książki Piotra Mareckiego "Pospolite ruszenie. Czasopisma kulturalno-literackie w Polsce po 1989 r.", Wyd. Korporacja Ha! Art, Kraków 2005

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski