Przy okazji przyznania tytułu najlepszego przedstawienia ostatnich lat spektaklowi studentów PWST („Do dna” w reż. Ewy Kaim) pomyślałem sobie, że byłoby wielkim grzechem, gdyby ta wspaniała energia się zmarnowała, a młodzi artyści weszli w utarte schematy stworzone przez ich dzisiejszych mistrzów.
Pewnie dojrzałym twórcom nie będzie łatwo się posunąć i zrobić przestrzeń dla debiutantów, ale spróbować warto, bo skorzystają na tym obie strony, wzajemnie się inspirując.
Młodzi będą zapewne kwestionować tradycję i kłócić się z Polską. Ich prawo. Oby tylko umieli przy tym zachować wobec nich szacunek, bo przecież innej tradycji i innej Polski nie mamy. Można w swój dom wbijać gwoździe i zdzierać ściany, ale lepiej nie traktować go kilofem i spychaczem.
Wierzę głęboko, że w teatrze pojawią się ludzie, którzy ograniczą nieznośną modę na dekomponowanie dzieł klasyków i dopisywanie dziwnych rzeczy do oryginałów (nie każdy może być nowym Warlikowskim), ale stworzą własne, mocne teksty, które opiszą fascynujące przemiany, jakich jesteśmy świadkami.
Marzę też o sztuce, w którą politycy przestaną się mieszać i zrozumieją, że teatr potrzebuje wolności. A sami twórcy będą umieli z tej wolności odpowiedzialnie korzystać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?