Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolność po ukraińsku

Paweł Kowal
Od Krakowa do Brukseli. Europa szykuje się do wakacji. Nie poruszy jej już ani rozerwany gazociąg, ani nagranie czołgów przekraczających granicę rosyjsko-ukraińską. Komentując działania tzw. zielonych ludzików na Krymie, Putin przekonywał, że amunicję, jaką dysponują, można kupić w sklepie myśliwskim.

Czołgi na 100% można kupować w sklepie z zabawkami, ale nie te. Właściwie to w czym problem, skoro czołgi, które zarejestrowano, były tylko trzy? Co to zmienia, ktoś dopytuje? Granica na wschodzie Ukrainy była iluzoryczna. Płynna była granica pomiędzy tym, kto jest Rosjaninem, a kto Ukraińcem. Zamazana była granica tego, na co Rosjanie mogą sobie pozwolić i stało się jasne, że pójdą, dokąd nie poczują oporu.

Przekazywanie przez Kreml broni separatystom, przechodzenie granicy przez bandytów zasilających oddziały terrorystów nie powoduje, że obywatele Ukrainy ze wschodu stają po stronie administracji Ukrainy. To zrozumiałe: po latach korupcji i słabości państwa ukraińskiego ludzie nie wierzą oficjalnej Ukrainie jakiego by nie była koloru. Nowa władza w Kijowie musi sobie zapracować na zaufanie, by ktoś chciał dla niej ryzykować.

Ale mieszkańcy Charkowa czy Ługańska nie wywieszają też rosyjskich flag. To paradoks: dzisiejsza polityka Putina wobec Ukrainy pomaga wykrystalizować się ukraińskiej świadomości na wschodzie. Ludzie, gdy widzą rosyjskie czołgi, myślą: „to wróg je przysyła”. Jeśli Ukraińcy, z silną świadomością narodową na zachodzie kraju potrzebowali ostatniego akordu, by ostatecznie „powstać” na jego wschodzie, to zagrał go Putin.

Kiedyś wojny dzielono na formalnie wypowiedziane i nie. Tym razem powstało pytanie, czy ktoś samo słowo wojna wypowie. Ta wojna bez słowa „wojna” przejdzie do historii jako „najdziwniejsza” (dziwna była, gdy front zachodni zastygł w 1939/40). Zachód nie chce napaści Rosji na Ukrainę nazywać wojną, bo Francja, Niemcy czy Włochy nie mogą pozwolić sobie na straty w eksporcie, a wywożą do Rosji sporo. USA nie mogą wydarzeń na Ukrainie pokazywać jako wojny, bo potrzebują wsparcia Rosji w Syrii, a być może niedługo w Iraku. Putin nie chce chełpić się swoją sytuacją na froncie, bo pogorszyłby pozycję swych najzdolniejszych sojuszników na Zachodzie.

Obywatele Ukrainy ze wschodu kraju staną się Ukraińcami mimo tego, jak kalkulują ich elity i pomimo gier Zachodu. Mimo że gdy Rosjanie brali Krym, oficjalna Ukraina pozostawała z Federacją Rosyjską w stosunkach dyplomatycznych, a Zachód zapraszał Putina do Normandii. Pomimo tego, że nic się nie zmieniło, gdy rosyjskie media zagrzewały separatystów do boju a Ławrow dostawał z Zachodu zaproszenia na rokowania. To prawda, Poroszenko ma szansę odwrócić tę logikę, gdy zareaguje adekwatnie, ale każdy Ukrainiec już i tak chyba wie, że drogę do wolności trzeba sobie samemu wyrąbać. Nas czeka długa najdziwniejsza wojna za wschodnią granicą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski