Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wraki samochodów wracają na drogi. I są zagrożeniem

Piotr Subik
Piotr Subik
brak
Sprzedaż wyklepanych aut to intratny interes. Problem w tym, że informacji o ich przeszłości nie ma w żadnych dokumentach. Dodatkowe badania techniczne i zapisy w bazie CEPiK - czy to zapobiegnie powrotom uszkodzonych aut na polskie drogi?

Nie ma w Polsce żadnych przepisów, uniemożliwiających powrót na drogi samochodów, które w wypadkach lub kolizjach uszkodzone zostały tak, że ubezpieczyciel określił stopień ich zniszczenia jako szkodę całkowitą. Nie ma też rozwiązań prawnych, które pozwalają na śledzenie dalszych losów rozbitych pojazdów. Skutek jest taki, że wyklepane wraki mogą stwarzać zagrożenie na drogach.

Najczęściej wygląda to tak - po uznaniu szkody całkowitej (to grubo ponad 100 tys. przypadków rocznie) właściciel pojazdu odbiera należne odszkodowanie i wystawia uszkodzony pojazd (lub wręcz jego pozostałości) na sprzedaż. Ktoś kupuje wrak i... robi z nim co chce!

- W znacznej części przypadków pojazd jest naprawiany i wraca po naprawie na rynek wtórny. Biorąc pod uwagę, że w postępowaniu likwidacyjnym wyliczono nieopłacalność naprawy tego pojazdu, jego naprawa musi być wykonana z udziałem najtańszych części, czyli niskiej jakości lub wręcz niewiadomego pochodzenia - zauważa krakowski poseł Józef Las­sota, który w tej sprawie interweniował w Ministerstwie Finansów i Ministerstwie Cyfryzacji.

Eksperci twierdzą, że przywracanie życia wrakom to intratny interes. - Dzięki niechlujnej naprawie i późniejszej odsprzedaży auta można sporo zarobić. Skoro ubezpieczyciel stwierdził, że kapitalny remont samochodu jest nieopłacalny, to osiągnięcie dużego zysku ze sprzedaży takiego auta prawdopodobnie wymaga znacznego obniżenia jakości naprawy - potwierdza Paweł Kuczyński, prezes porównywarki ubezpieczeniowej Ubea.pl.

Problem jest też taki, że auto wraca na drogi... bez dodatkowych badań technicznych, a brak adnotacji w jakichkolwiek dokumentach sprawia, że nowy właściciel nie ma pojęcia, czym tak naprawdę jeździ.

Fakt uznania przez ubezpieczyciela szkody całkowitej powinien być odnotowywany w dokumentach samochodu, m.in. w karcie pojazdu, a także w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (CEPiK). Takie panaceum na zatajanie historii powypadkowych pojazdów proponuje poseł Józef Las­sota.

Kolejna propozycja, mająca na celu ograniczenie zagrożeń, jakie niesie ze sobą wyjazd na drogi wyklepanych wraków, to wprowadzenie dodatkowych badań technicznych dla takich samochodów. Często się zdarza, że pojazd jest po naprawie wprowadzony na rynek wtórny przed terminem kolejnego badania technicznego. A jeśli nawet trafia z jakiegoś powodu do stacji diagnostycznej, jej pracownik sprawdza układ hamulcowy, kierowniczy, oświetlenie, ewentualne wycieki. Dlatego - jak podkreśla Andrzej Prajsnar z Ubea.pl - nie ma żadnej gwarancji, że pierwsze rutynowe badania techniczne wykonane po gruntownej naprawie odkryje „powypadkową przeszłość auta i ewentualne problemy konstrukcyjne”.

Poseł Lassota proponuje, by dopuszczenie auta do ruchu było możliwe dopiero po pełnej analizie dokumentacji naprawczej przez rzeczoznawcę.

Ministerstwo Finansów przyznaje, że czyni starania, aby na stacjach diagnostycznych skuteczniej wyłapywano samochody z problemami technicznymi (nie tylko te po szkodzie całkowitej). Chodzi o naprawę systemu nadzoru nad diagnostami i wprowadzenie nowych metod badawczych. Impulsem były wyniki raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2017 r. Wynika z nich, że dwa lata wcześniej w wyniku kontroli na drodze - obejmującej tylko nieznaczny odsetek pojazdów uczestniczących każdego dnia w ruchu drogowym - zatrzymali 425 tys. dowodów rejestracyjnych pojazdów, które zagrażały bezpieczeństwu ruchu drogowego, porządkowi na drodze lub środowisku naturalnemu.

Z kolei Ministerstwo Cyfry­zacji podkreśla, że prawo dopuszcza umieszczanie w CEPiK-u informacji o tzw. szkodzie istotnej, czyli dotyczącej układu nośnego, hamulcowego i kierowniczego pojazdu, która ma wpływ na bezpieczeństwo ruchu drogowego i kwalifikuje samochód do dodatkowego badania technicznego. Prawo jej zgłoszenia do systemu mają Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny i towarzystwa ubezpieczeniowe. Na razie jednak tak się nie dzieje. Resort na razie nie ogłosił nawet, od kiedy to będzie możliwe. System ma być gotowy na takie rozwiązanie w 2020 r.

FLESZ - Nieudane wakacje? Masz prawo do reklamacji!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski