Wreszcie czas na kombajny

(WOJ)

 Nieśmiały rozruch zwalistych pojazdów na niełatwych do zbioru zbóż obszarach powiatu miechowskiego rozpoczął się jeszcze w ubiegłym tygodniu. Dominowały jednak snopowiązałki ciągnikowe, a nawet kosy; szczególnie tam, gdzie łany wyjątkowo poskręcało bądź wyłożyło.
 Najbardziej zaawansowana wydaje się batalia o kłosy w gminie Kozłów. Tu na ziemiach, w większości niższych klas, wciąż jeszcze dominuje żyto. Śladu po nim już nie ma na polach, ale czekają jeszcze inne zboża, namoknięte, szare od wilgoci.
 W Słaboszowskiem właściwie nieśmiała inauguracja. Udało się trochę ukraść z pola - jak to w żargonie mówią tutejsi rolnicy - minionej soboty i niedzieli. Ale w poniedziałek i wtorek znów przelotnie pokropiło.
 _- Właściwie dopiero zaczynamy i to pierwszy dzień, gdy wyjechało do pracy więcej kombajnów. Namoknięta jest pszenica oraz jęczmień; chociaż ten ostatni w mniejszym stopniu. Ale rolnicy nie chcą dłużej czekać, nawet za cenę dodatkowego dosuszania ziarna - _powiedział nam sekretarz Urzędu Gminy w Słaboszowie, Zbigniew Kita.
 Czerwone kolosy opanowały nasłonecznione zbocza w gminach Gołcza i Racławice. W Dziemięrzycach, Górce Kościejowskiej i Helenówce zauważyliśmy przede wszystkim rodzinne żniwowanie. Trzeba skorzystać z pomocy dzieci, które mają wakacje. Taki właśnie relaks od nauki; wychowawczy, z pożytkiem, uczący szacunku dla pracy i ojcowizny. Na przyczepy w większej niż dotąd ilości wędruje ziarno. Nie tak złociste i dorodne jak poprzednimi laty. Ale i to zebrać trzeba.
 W podmiechowskich wsiach z niepokojem patrzy się w niebo. Rozpoczęcie zbiorów nastąpiło we wsi Kalina Mała przed trzema tygodniami. I do wczoraj jakby czas się zatrzymał. Ale i tu rewia maszyn zaczęła się na dobre. Wszędzie widoczny pośpiech, bo nie wiadomo, jak długo aura będzie łaskawa.