Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrócił, żeby pomóc

Redakcja
Paweł Brożek wczoraj podpisał kontrakt i pierwszy raz trenował z Wisłą Fot. Anna Kaczmarz
Paweł Brożek wczoraj podpisał kontrakt i pierwszy raz trenował z Wisłą Fot. Anna Kaczmarz
- Podpisał Pan wreszcie kontrakt z Wisłą. Trochę to trwało, bo doszedł Pan do porozumienia z klubem ponad tydzień temu, a wszystko przeciągało się w czasie. Może Pan dzisiaj wyjaśnić - dlaczego?

Paweł Brożek wczoraj podpisał kontrakt i pierwszy raz trenował z Wisłą Fot. Anna Kaczmarz

Rozmowa z PAWŁEM BROŻKIEM, piłkarzem Wisły Kraków

- Przede wszystkim bardzo się cieszę, że podpisałem wreszcie ten kontrakt i wracam do klubu, który jest dla mnie tak ważny. A przeciągało się wszystko dlatego, że były pewne niejasności, jeśli chodzi o moje rozstanie z Recreativo Huelva. Trzeba było wszystko wyjaśnić. Po tym, jak to zostało zrobione, nic nie stało już na przeszkodzie, żeby podpisać umowę z Wisłą.

- Nie było Pana w Wiśle 2,5 roku. Czuje się Pan tak, jakby ten czas minął jak jeden dzień?

- Właśnie nie. Jest wprost przeciwnie. Czuję się tak, jakby nie było mnie tutaj nie 2,5 roku, a dziesięć lat. Trochę się przez ten czas w Wiśle zmieniło, choć paru znajomych ciągle jest. Teraz koncentruję się na sobie, na tym, żeby jak najszybciej dojść do odpowiedniej dyspozycji fizycznej. Później zacznę natomiast dokładniej poznawać drużynę.

- A na jakim etapie tych przygotowań Pan jest? Można to określić w procentach?

- W dokładnie takiej samej sytuacji byłem rok temu, gdy podpisałem kontrakt w Huelvie. Też przychodziłem do nowej drużyny w momencie, gdy już rozpoczęły się mecze ligowe. Wtedy potrzebowałem dwóch tygodni treningów i zacząłem wyglądać dobrze pod względem fizycznym. Procentowo ciężko to oceniać, choć nie jest tak, że wszystko muszę robić od zera. Nie siedziałem przecież przez ostatnie tygodnie przed telewizorem z piwem w ręce, tylko cały czas trenowałem indywidualnie. Biegałem, pracowałem na siłowni. Dlatego myślę, że pod względem fizycznym powinienem dość szybko dojść do siebie. To czego natomiast mi brakuje, to kontaktu z piłką, jej wyczucia. Czeka mnie trochę pracy, żeby szybko poprawić elementy czysto piłkarskie. Żeby dokładnie podawać piłkę oraz żeby mocno i precyzyjnie strzelać. Tego bez treningów z drużyną nie da się wypracować. Muszę się przyznać, że na pierwszym treningu z zespołem wyglądało to tak sobie.

- Wraca Pan do drużyny, a tu rośnie Panu konkurent, bo Łukasz Garguła strzelił dwie bramki w Kielcach...

- Bardzo się cieszę, że Łukasz trafił dwa razy, ale ważniejsze w jego przypadku jest moim zdaniem co innego. Łukasz wreszcie bardzo dobrze wygląda pod względem fizycznym. Nie chcę zapeszyć, ale coś mi się zdaje, że wraca w końcu stary, dobry "Guła". Jeszcze ten, którego pamiętamy z czasów Bełchatowa, czyli taki zawodnik, który potrafił kreować grę, strzelać bramki i dawać dużo drużynie.

- Dla Pana byłaby to idealna sytuacja. Ktoś musi przecież Panu podawać, żeby strzelał Pan swoje gole.

- W drużynie jest kilku zawodników, którzy potrafią to robić. Prócz Łukasza są jeszcze Rafał Boguski, Patryk Małecki czy Emmanuel Sarki.

- Odchodził Pan z Wisły, która była na topie. Teraz sytuacja się zmieniła. Jak Pan sobie z tym poradzi?

- Na razie to mamy cztery punkty po dwóch meczach, więc nie jest źle. Oczywiście dzisiaj w klubie nikt głośno nie mówi o mistrzostwie, bo sytuacja wymogła na nas coś innego, ale ja głęboko wierzę, że jeśli nie w tym, to już na pewno w następnym sezonie Wisła znów będzie walczyła o mistrzostwo Polski!
- Będzie chciał Pan w tym uczestniczyć? Na razie kontrakt podpisał Pan na rok.

- Nie po to wracam do Wisły, żeby od razu myśleć o kolejnym odejściu. Przyszłość wiążę z Wisłą. Chcę tutaj zakończyć karierę, a tym sezonem chcę przekonać wszystkich, że za rok warto będzie przedłużyć ze mną umowę.

- Trener Franciszek Smuda mówi, że liczy, że spłaci Pan wobec niego dług wdzięczności za to, że zabrał Pana na Euro 2012.

- Jeśli walutą miałyby być bramki, to chciałbym, żeby cena długu, jaką zapłacę, była jak najwyższa. Chcę grać dobrze, chcę strzelać gole i pomóc Wiśle.

- Kiedy ponowny debiut w Wiśle? Już w niedzielę we Wrocławiu?

- Chciałbym znaleźć się przynajmniej w osiemnastce, ale to już zależy od trenera. Jeśli uzna, że przez te kilka dni nadrobiłem swoje zaległości na tyle, żeby zabrać mnie na mecz, to pojadę do Wrocławia. Jeśli będę musiał jeszcze trochę popracować, to pewnie będę musiał poczekać do meczu z Jagiellonią.

- Z jakim numerem będzie Pan grał? 23 zajął Fabian Burdenski.

- Będę grał albo z numerem 11 albo z 45. Jeśli chodzi o ten drugi numer, to tak samo jak 23, jest on związany z Michaelem Jordanem. Kiedyś wybrałem "23", bo amerykański koszykarz był sportowcem, który bardzo mi imponował. I z tym wiąże się ciekawa historia, bo gdy kiedyś Jordan wrócił na parkiet, nie grał już z 23, ale właśnie z 45. Skoro ja teraz wracam, to może wybiorę podobnie jak mój idol. Ot, taki mały żarcik (śmiech). Ostatecznej decyzji jeszcze nie podjąłem.

- Układa Pan sobie w głowie swój pierwszy mecz przy ulicy Reymonta po powrocie?

- Mam różne marzenia związane z moim powrotem. Na razie nie będę o nich głośno mówił, żeby nie zapeszyć. Mam nadzieję, że wszystko wyjdzie tak, jak to sobie zaplanowałem.

Rozmawiał Bartosz Karcz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski