Cracovia pewnie awansowała do ćwierćfinału Pucharu Polski. Nie musiała przeżywać tak nerwowych chwil, jak poprzednio, w Ząbkach.
- Tylko pierwsze minuty do przerwy i po niej były nerwowe, potem rzeczywiście, kontrolowaliśmy przebieg meczu - mówi pomocnik Cracovii Mateusz Cetnarski.
Nie zagrało kilku zawodników z podstawowego składu, których trener Jacek Zieliński oszczędzał na mecze ligowe.- Zawsze powtarzam, że kto by nie wystąpił na boisku, to pasuje pod nasz styl - mówi Cetnarski. - Dobrze, że po tych kilku słabszych meczach zaprezentowaliśmy to, co potrafimy grać.
Ważne, by „Pasy” jak najszybciej odzyskały optymalną dyspozycję, bo już za dwa dni czeka je ligowy mecz z Ruchem Chorzów. - Miejmy nadzieję, że nasze ostatnie ligowe porażki to była tylko zadyszka - mówi reżyser gry krakowian. - Chciałbym, by teraz powtórzyła się taka sytuacja, jak po pierwszej porażce w tym sezonie, z Piastem. Potem był mecz pucharowy i następne spotkanie, z Koroną, które wygraliśmy pewnie. Zadyszka? Czasami tak jest, pewne rzeczy są ciężkie do wytłumaczenia. Analizujemy nasze spotkania i będziemy się starali popełniać mniej błędów, ale nie wszystkie mecze uda się grać ładnie i wygrywać. To nie jest przypadek, że od kilkunastu spotkań gramy swoją piłkę. Chyba każdy się ze mną zgodzi, że jakiś styl wypracowaliśmy.
„Cetnar” ma pewne miejsce w jedenastce Zielińskiego. Co innego Paweł Jaroszyński, który musi walczyć nie tyle o pierwszy skład, co o to, by znaleźć się w osiemnastce meczowej. Gdyby nie pech Huberta Wołąkiewicza, nie wyszedłby od początku na mecz w Katowicach. - Hubert poczuł na rozgrzewce, że zakłuło go coś w kolanie - mówi Jaroszyński. - Trener powiedział mi, żebym się mocniej rozgrzał. W końcu udało mi się zagrać.
Szkoleniowiec chwalił młodziana, mówiąc, że zagrał najlepszy mecz, odkąd on został trenerem „Pasów”. - Bardzo mi miło z tego powodu, ale muszę do tego podchodzić na chłodno - mówi Jaroszyński.
Lewy obrońca dawno nie grał meczu o dużą stawkę, nie licząc spotkań w rezerwach. Dlatego też początek miał trudny, był trochę chaotyczny.
- Mimo wszystko wydaje mi się, że zagrałem solidny mecz. Jestem zadowolony - uśmiecha się Jaroszyński.
Łatwego zadania nie miał, bo musiał przeciwstawić się Maciejowi Bębenkowi, groźnemu skrzydłowemu. - To tak zwany „wiatrak”, lewa, prawa noga, zejście do środka, szybki, zwinny - opowiada zawodnik. - Miałem trochę problemów, ale chyba wyszedłem zwycięsko z tej rywalizacji.
Czy Jaroszyński będzie miał więcej szans, czy doczeka się na pierwszy ligowy występ w tym sezonie? - Nadzieja nadzieją, ale trzeba stale prezentować odpowiednia formę na treningach - twierdzi Jaroszyński. - Trzeba być gotowym i czekać na szansę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?