Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrócili z punktem, z którym przyjechali

Redakcja
Mirosław Kmieć, trener Beskidu Andrychów, nie lubi potyczek z outsiderami. Tym razem także przeczucie go nie zawiodło i jego zespół tylko zremisował w Wieliczce na boisku ostatniego w tabeli Górnika 1-1 (1-1), co obecnie ustawia go w połowie tabeli.

Mariusz Sobala i jego koledzy z Beskidu dali się wieliczanom zaskoczyć, ale szybko powstali na równe nogi. Fot. Grzegorz Sroka

III LIGA PIŁKARSKA. Beskid Andrychów zremisował w Wieliczce z ostatnim w tabeli Górnikiem 1-1 (1-1)

W poprzednim sezonie wieliczanie jako jedyni wygrali z andrychowianami dwa razy. I jak tu nie wierzyć, że andrychowianom piłkarze Górnika po prostu nie leżą. - Normalnie chciało mnie pokręcić ze złości, jak rywale trafili nas już w 2 minucie - przyznaje Mirosław Kmieć, grający trener Beskidu. - Nie powiedziałbym nic, gdyby rywale jakoś nas "rozjechali", ale po prostu jeden z naszych defensorów nie trafił w piłkę i nieszczęście było gotowe.

Po raz kolejny andrychowianie potwierdzili, że skuteczność, przynajmniej w pierwszej fazie, nie jest ich mocną stroną. - Szkoda, bo to zamazuje obraz zespołu - zwraca uwagę trener Kmieć. - Co z tego, że stale powtarzam, iż gra naszego zespołu jest dobra, skoro wiedzą o tym tylko nieliczni jeżdżący za nami na mecze. Po prostu musimy umieć wykorzystać takie sytuacje, jaką miał choćby Przemek Knapik, który bardzo dobrze wszedł na piłkę zagraną ze skrzydła, ale z metra nie potrafił zmieścić jej w siatce. Gdyby trafił, nie tylko drużynie grałoby się lepiej, ale i on sam poczułby się mocniejszy psychicznie. Na szczęście i tak szybko doprowadziliśmy do remisu.

Andrychowskiego szkoleniowca podwójnie ucieszyła wyrównująca bramka zdobyta przez Michała Adamusa, który dopiero skończył wiek juniora. W pierwszych meczach miał sporo okazji bramkowych, ale nie potrafił wziąć na swoje barki ciężaru odpowiedzialności za wynik. To dlatego szkoleniowiec przesunął go do pomocy, by ewentualne gole były dodatkiem do jego ambitnej gry. - Łatwiej mu się gra, nie będąc pod presją - zwraca uwagę Mirosław Kmieć. - Ten młody chłopiec ma grać, a jak coś ustrzeli, to już będzie ponad plan.

Po zmianie stron przewaga andrychowian była miażdżąca, ale nie miała ona przełożenia na gole. - Cierpliwie czekam na odblokowanie zespołu i regularne zwycięstwa - żyje nadzieją Mirosław Kmieć. - Przełamanie musi w końcu przyjść. Przecież w każdym meczu gramy bardzo dobrą piłkę. Ważny jest stały wysoki poziom. Pamiętam, jak przed kilkoma laty, jeszcze na czwartoligowych boiskach, nie mogliśmy zdobyć punktu na wyjeździe. Wielu straciło wiarę, że kiedykolwiek nam się to uda. Jednak jak dorwaliśmy Olkusz na wyjeździe, to zaaplikowaliśmy mu pięć bramek, zgarniając pełną pulę. Od tamtej pory miejsce rozgrywania spotkania nie robi nam żadnej różnicy. Punktujemy zarówno na własnym boisku, jak i na wyjazdach. Na razie mamy 11 punktów, ale wierzę, że na półmetku rozgrywek będziemy mieli ich znacznie więcej. Na tyle, by zbliżyć się do czołówki.

Mirosław Kmieć zawsze powtarza, że stara się w każdym meczu szukać pozytywów. - Spójrzmy na mecz w Wieliczce tak, że wyjechaliśmy stamtąd z punktem, z którym także przyjechaliśmy - kończy andrychowski szkoleniowiec.

Jerzy Zaborski

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski