Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wróżbita z Lipnicy Dolnej

Redakcja
Dom lipnickiego wróżbity znajduje się na sporym wzniesieniu. Teraz kiedy spadł śnieg, można tam dojść jedynie pieszo. Budynek jest drewniany i w środku wygląda równie skromnie, jak na zewnątrz. W pokoju, gdzie odbywa się "wykładanie kart", brak jakichkolwiek rekwizytów ze świata okultyzmu. Próżno tam zatem szukać szklanej kuli, kart tarota, czy choćby fantazyjnie oblepionych stopionym woskiem świec. Za to na ścianach znajdziemy parę świętych obrazów, a na stoliku, obok niewielkiego telewizora, kilka innych drobniejszych dewocjonaliów. Do przepowiadania przyszłości służy talia najzwyklejszych kart, jakie można kupić w każdym kiosku.

Wszystkim, którzy do mnie przychodzą. powtarzam, żeby w to, co tu u mnie słyszą, za bardzo nie wierzyli - mówi Stefan Tąta. - Nie zdarzyło się jeszcze jednak, żeby te moje przepowiednie się nie sprawdziły..

   - Wykładania kart nauczyła mnie trzydzieści lat temu matka mojej dawnej narzeczonej - mówi mieszkający w Lipnicy Dolnej 53-letni rencista Stefan Tąta. - Później narzeczona wyjechała do Kanady, a ja zostałem tutaj. Znajomość ze zrozumiałych względów została przerwana, ale sztuka przepowiadania przyszłości z kart pozostała. Na jej doskonalenie trzeba było jednak poświęcić wiele lat.
   - Jako praktykujący katolik nie wierzę w karty, bo to byłby grzech - mówi Stefan Tąta. - Wiara zabrania guseł i zabobonów, więc ja tym, którzy do mnie przychodzą, mówię, żeby tak za bardzo nie wierzyli w to, co tu u mnie słyszą. Z drugiej jednak strony nie zdarzyło się jeszcze, żeby te moje przepowiednie się nie sprawdziły - dodaje. - Nasza wiara nakazuje, aby w nieszczęściu pocieszać strapionych i ja to swoje wróżenie tak właśnie traktuję, jako niesienie pocieszenia tym, którzy tego potrzebują.
   Jak zapewnia Stefan Tąta, ludzi takich nie brakuje. Przychodzą do niego osoby z najróżniejszymi problemami. Wielokrotnie zdarzali się bliscy osób zaginionych, właściciele skradzionych samochodów, ludzie którzy stracili pracę i nie mogą znaleźć nowej, studenci przed sesjami egzaminacyjnymi, czy wreszcie panny, które mają wątpliwości, czy aby ich narzeczeni ich nie zdradzają i czy rychłe jest zamążpójście. W tygodniu przychodzi średnio kilka osób. Najwięcej chętnych jest w okresie wakacji oraz świąt. Są to podobno przedstawiciele wielu zakątków Polski, a nawet zagranicy. - Miałem już u siebie ludzi z Gdańska, Poznania, Katowic, Krakowa, a także z Niemiec i Austrii - wylicza lipnicki wróżbita.
   Wśród odwiedzających Stefana Tątę osób nie brakuje oczywiście mieszkańców najbliższych okolic. - Niedawno komuś tutaj z Lipnicy zginął samochód - opowiada. - Przyszedł do mnie, a ja mówię, żeby się nie martwił, bo samochód się znajdzie. I rzeczywiście samochód odnalazł się w następnym tygodniu. Chłopak tak się ucieszył, że jak przyszedł dziękować, to przyniósł nawet butelkę. Innym razem koło Limanowej zginął 15-letni chłopiec. Wyszedł do szkoły, ale do niej nie doszedł, a na jednym z przystanków znaleziono jego teczkę. Rodzicom chłopaka powiedziałem, żeby się nie martwili, bo niedługo się znajdzie i też się nie pomyliłem. Takich sytuacji było wiele.
   Lipnica Dolna nie jest rodzinną ziemią Stefana Tąty. Urodził się w Starej Wsi niedaleko Limanowej. Szkołę średnią ukończył w Marcinkowicach, gdzie uzyskał dyplom technika bankowości rolnej. W przeszłości pracował w Prudniku i Bielsku-Białej. Najpierw w Państwowym Gospodarstwie Rolnym zajmującym się hodowlą koni, a następnie w Śląskiej Wytwórni Wódek Gatunkowych. Osiemnaście lat temu kupił w Lipnicy dom i osiadł tutaj już na stałe. Do renty, którą przyznano mu sześć lat temu, pracował w bocheńskim Stalprodukcie, jako dowódca straży przemysłowej.
   Na pytanie, czy sobie samemu również stawia karty, pan Stefan odpowiada, że czyni to raczej niechętnie. - Zdarzało się, ale rzadko - mówi. - Kiedyś wyszło mi, że w następnym roku umrze moja siostra i niestety się sprawdziło. Takich rzeczy lepiej nie wiedzieć, dlatego unikam wróżenia samemu sobie. Z reguły nie stawiam też kart swoim dzieciom i żonie. Jedynie w bardziej błahych sprawach, takich jak na przykład egzaminy w szkole, czy rozterki sercowe, daje się swoim dzieciom czasami przekonać.
   Przepowiadanie przyszłości z kart jest dla Stefana Tąty odskocznią od codziennych zajęć. A mimo że jest już na rencie obowiązków mu nie brakuje. Do obrobienia jest sześciohektarowe gospodarstwo, kilka sztuk bydła i trochę drobiu. W pracach, zwłaszcza cięższych, pomagają dzieci oraz żona. Warto też dodać, że od czasu do czasu pan Stefan pisuje również wiersze.
   W rozmowie z lipnickim wróżbitą, człowiekiem sprawiającym wrażenie osoby szczerej, wrażliwej, a przy tym wszystkim trochę również nieśmiałej, nie mogło nie paść pytanie, czy przepowiadania przyszłości z kart można się nauczyć, czy trzeba mieć do tego jakiś specjalny dar. - Trzeba mieć dar, ale w słowach nie da się go opisać - mówi Stefan Tąta. - To są jakieś wyższe siły, na które nie ma się wpływu. Tylko się je czuje. Już gdy się uczyłem stawiania kart, wydawało mi się, że czuję to coś. Przez lata tego nie wykorzystywałem. Dopiero kilka lat temu, po przejściu na rentę, postanowiłem wyjść z tym do ludzi. Trudno po jednej wizycie komentować, czy pan Stefan w rzeczywistości jakiś nadzwyczajny dar posiada. Skoro jednak do tej pory naprawdę nie było żadnych reklamacji, to może w istocie jest jego posiadaczem. Autor niniejszego tekstu, któremu przy okazji wypełniania obowiązków służbowych lipnicki wróżbita również karty wyłożył, przekona się o tym najwcześniej za kilka lat.
PaweŁ Bielak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski