Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspinanie bez rywalizacji

Redakcja
Zuzia ma siedem lat i przyszła do Fortecy nie po to, by bawić się w wojnę. - Ja chcę się powspinać. Widziałam takie zawody w telewizji i mi się podobało - mówi rezolutnie. - Namówiłam tatę i jesteśmy. - A zgodził się od razu? - Tak od razu to nie, ale gdy mu powiedziałam, że odkąd Jola, moja koleżanka ze szkoły, tu przychodzi, pani od wuefu chwali ją, że trzyma się prosto - przestał się opierać.

   W Fortecy, klubie wspinaczkowym, jednym z kilku w Krakowie, ściany zajmują powierzchnię ponad 800 metrów kw., a docelowo będzie ich ponad dwa razy więcej. Zadzieram głowę i oglądam setki przykręconych chwytów, które pomagają się wspinać na wysokość 9, a nawet 17 metrów. Jedne czerwone, inne czarne, zielone i żółte. Wszystkie układają się w łatwiejsze i trudniejsze drogi do pokonania. - Ściana oferuje bardzo urozmaicone wspinanie - mówi Tomek, jeden z tutejszych instruktorów. - Poza dużą ilością pionów i przewieszeń o różnym stopniu trudności, są też drogi odpowiednio nachylone, które okupują zazwyczaj dzieci i osoby początkujące.
   - Ja co prawda zaczynałam od prawdziwych skałek - opowiada Xenia Kuciel, która uczy techniki adeptów wspinaczki. - Potem, już na sztucznych ścianach doskonaliłam umiejętności. Ale teraz początkujący wolą zaczynać w takich klubach jak Forteca, Korona czy Reni Sport. Dla wielu młodych i starszych osób jest to sposób spędzania wolnego czasu.
   A można go spędzać przyjemnie, bo wspinanie to sport towarzyski. Tu nie trzeba rywalizować - co jest domeną tych, którzy wyczynowo uprawiają wspinaczkę - ale po prostu doskonalić siebie. To dlatego Maja i Zbyszek, zamiast dwa razy w tygodniu iść na basen, wolą Fortecę albo Reni Sport. - Podczas wspinaczki pracują wszystkie mięśnie, bo to sport, powiedziałabym, symetryczny, człowiek rozwija się "z każdej strony" - mówi Maja. - Już po paru miesiącach widzę, że jestem nie tylko silniejsza, ale też lepiej wyglądam.
   Oprócz ścian wspinaczkowych, które pokonuje się z zabezpieczeniem linowym, są też ściany bulderowe. - Tam dominuje trochę inny sposób przemieszczania się. I nie chodzi o wejście na dużą wysokość, ale o pokonanie jak najdłuższej drogi. Przy każdej są tzw. crashpady, czyli grube materace, na które spada się w razie popełnienia błędu na ścianie. - Bulder jest super - wtrąca 12-letni Janek. Człowiek jest zdany na siebie, musi szybko myśleć, gdzie i jak się złapać, żeby nie odpaść, musi dopasować chwyty do wytrzymałości, no i stale trzeba poprawiać technikę. Na dodatek każda wspinaczka jest inna, więc na treningach nie jest nudno. A spadanie na materace też jest fajne.

   - Na powierzchni 9 na 10 metrów można nakręcić nawet kilka tysięcy chwytów - dodaje Xenia Kuciel, a to daje wspinającemu możliwość tworzenia niemal nieograniczonej ilość kombinacji i może sobie wytyczać wciąż nowe drogi wspinaczkowe.
   Dla początkujących chwyty maluje się na różne kolory - jeden kolor oznacza jedną drogę. - Każda ma inny stopień trudności - wyjaśnia Tomek z Fortecy. W klubach czy centrach wspinaczkowych tworzy się nawet tzw. przewodniki po ścianach, dzięki którym ktoś, kto zjawia się tam po raz pierwszy, może wybrać sobie sposób wchodzenia na górę.
   Maciej Oczko - trener wspinaczkowy, pod którego okiem pracuje w krakowskiej Koronie, m.in. mistrzyni świata w bulderingu Kinga Ociepka, wyjaśnia, że podczas wchodzenia na ściany, czy to z asekuracją liny czy też bez niej, co robią bulderowcy - pracują wszystkie mięśnie. - To sport - mówi - polecany także osobom, które mają problemy ze skrzywionym kręgosłupem. Dzięki wzmocnieniu mięśni pleców ustępują dolegliwości, a człowiek w sposób naturalny zaczyna się trzymać prosto.
   Kinga zaczęła się wspinać, gdy miała niespełna 10 lat. Tym sportem zaraziła ją mistrzyni tej dyscypliny Renata Piszczek, która była na początku jej głównym trenerem. Ale nie każdy musi być wyczynowcem, jak nie każdy, kto przychodzi do siłowni, ma obowiązek zostania kulturystą. We wspinaniu chodzi przede wszystkim o przyjemność i o dbanie o swoje ciało.

   - Tym bardziej że jest to sport dla całej rodziny - dodaje Maciej Oczko. - Niejeden raz widywałem na zachodzie Europy, a tam wspinaczka jest już niemal tak popularna jak jazda na nartach, całe rodziny zjawiające się w skałkach czy na sztucznych ścianach. Tam już wszyscy wiedzą, że aby pokonywać kolejne drogi, nie trzeba być ani specjalnie silnym, ani szczupłym. To sport dla każdego. Będąc w ścianie i obmyślając kolejne ruchy zapomina się o wysiłku fizycznym i nabiera się kondycji jakby mimochodem.
   - Jeśli się startuje w konkurencjach na trudność lub na nich się skupia - dodaje Kinga Ociepka - trzeba pracować przede wszystkim nad wytrzymałością. Polega to na wielokrotnym wspinaniu się z liną i pokonywaniu coraz to nowych, trudniejszych i dłuższych dróg. Jeśli nie ma na to miejsca na ściance, robi się tzw. obwody, czyli połączenia na przykład 30 - 50 ruchów, które należy wykonać jeden po drugim bez przerwy. Do bulderów trzeba też budować siłę. Przede wszystkim jednak liczy się technika, która pozwala dobrze wykorzystać i siłę, i wytrzymałość - dodaje mistrzyni.
   - Ściany są albo przewieszone albo tworzy się na nich tzw. dachy. Oznacza to, że trzeba pokonać występ znajdujący się nad naszą głową. To wymaga dużo siły i właśnie umiejętności podhaczania nóg, żeby nie spadały z podporów, i żeby nie trzeba się było trzymać na samych rękach. Technika pozwala nam wykorzystywać we wspinaczce wszystkie mięśnie. Jeśli umiemy się dobrze ustawiać, skręcać się w odpowiednim momencie, to potrafimy też obciążać nogi, a odciążać ręce - wyjaśnia Xenia Kuciel.
   Wytrzymałość zaś potrzebna jest do tego, żeby zrobić jak najwięcej ruchów w krótkim czasie. Duże znaczenie ma też taktyka. Trzeba umieć wymyślać dobre patenty, czyli sposoby pokonania bulderu czy ścianki. Takim patentem jest na przykład przejście danej drogi dzięki siedmiu ruchom. Ostatni chwyt to tzw. top - dodaje Maciej Oczko.

   Ściany wspinaczkowe w Fortecy, w Koronie i w Reni Sporcie są zaprojektowane z najwyższą starannością i z zachowaniem światowych standardów bezpieczeństwa. Wykorzystuje się atestowane śruby oraz liny. Każda lina składa się z rdzenia oraz dziesiątek splecionych ze sobą włókien i wytrzymuje ciężar ponad 2 tys. kg. - Szkolenie - dodaje Tomek z Fortecy - polega m.in. na nauczeniu wszystkich adeptów wspinaczki zasad asekuracji, a przy okazji odpowiedzialności za siebie i drugą osobę. Każdy, kto tu przychodzi po raz pierwszy, musi się samodzielnie ubrać w uprząż, która składa się z pasa biodrowego i pasów udowych odpowiednio ze sobą połączonych, musi umieć zapiąć klamrę, która "kontruje się" najpierw w jedną, a potem w drugą stronę. Przy zabezpieczeniu mają też znaczenie odpowiednie węzły, podstawowym z nich jest ósemka. Rodzice mogą patrzeć, co na ścianach bulderowch czy wspinaczkowych robią ich dzieci. Mogą też do nich dołączyć. Bo wspinaczka jest dobra dla wszystkich. I tych powolnych, którzy lubią zastanawiać się nad wszystkim, i dla energicznych, którzy wolą szybkie tempo życia. - I jedni, i drudzy uczą się podczas wspinaczki: wytrwałości w dążeniu do celu, odpowiedzialności, umiejętności nawiązywania kontaktów i współpracy z drugim człowiekiem, a poza tym, jakby mimochodem poprawiają swoją wytrzymałość i zwiększają siłę. Jedni - jak Kinga Ociepka - od rekreacji przechodzą do wyczynu i rywalizacji o sportowe laury, inni jak Xenia Kuciel skupiają się wyłącznie na czerpaniu ze wspinaczki przyjemności. I jedni, i drudzy mówią, że wspinaczka to ich sposób na życie.
Majka LisiŃska-KozioŁ
Zdjęcia: Piotr KĘdzierski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski