Muzyka w Starym Krakowie
Od blisko dziesięciu lat wśród festiwalowych imprez pojawia się Koncert Wykładowców Warsztatów Muzyki Współczesnej Kraków - Stuttgart. Warsztaty powstały z inicjatywy znanych animatorów życia muzycznego i kompozytorów: Marka Chołoniewskiego i Matthiasa Hermanna. Cieszą się coraz większym powodzeniem wśród młodych muzyków, a w gronie wykładowców znaleźć można znane nazwiska, głównie z kręgu Stowarzyszenia Artystycznego Muzyka Centrum.
Wczesnym wieczorem we wtorek słuchaliśmy ich kompozycji w holu pałacu Potockich, czyli Instytutu Goethego. Wysoka temperatura i kompletny brak powietrza w zamkniętym szczelnie pomieszczeniu sprawiły, że po przerwie nie miałam już odwagi wrócić do wnętrza. Wysłuchałam więc jedynie czterech utworów. Eclosion na obój, perkusję, fortepian, kontrabas, flet i elektronikę Hectora Fiore, Duo concertante na taśmę Mateusza Bienia, Sonata na obój i b.c. Kazimierza Pyzika i Jako te białe myszki na taśmę Lidii Zielińskiej dały ciekawy obraz zróżnicowanego podejścia kompozytorów do procesu twórczego i dźwiękowego tworzywa, a zarazem dały też świadectwo bogactwa ich wyobraźni i wartości warsztatu, jakim dysponują.
Wieczorem we franciszkańskiej bazylice królował muzyczny barok. Paul Esswood z towarzyszeniem Capelli Cracoviensis pod dyrekcją Stanisława Krawczyńskiego wykonał Stabat Mater A. Vivaldiego i Salve Regina G.B. Pergolesego. Koncert dopełniły dwa Concerti grossi A. Corellego (c-moll op. 6 nr 3) i G.F. Händla (a-moll op. 6 nr 4), dając słuchaczom nie tylko przyjemność słuchania pięknej muzyki, ale i możliwość śledzenia rozwoju barokowego concerto grosso. Corelli uchodzi bowiem za twórcę tego gatunku, Händel niemal pół wieku później w sposób mistrzowski wykorzystał ustalone przez niego reguły. Stanisław Krawczyński wraz z muzykami Capelli Cracoviensis odpowiednio te różnice pomiędzy włoską prostotą i melodyjnością a kontrapunktycznym kunsztem i powagą wyraźnie niemieckiego (mimo włoskich wpływów) mistrza uwypuklił.
Bohaterem wieczoru był jednak Paul Esswood. Wprawdzie wydawało mi się chwilami, że oba utwory są dla wspaniałego głosu śpiewaka nieco za niskie (dolny rejestr głosu artysty był we wtorek mało brzmiący), to przecież tyle w tym śpiewie było wyrazu, wokalnego i muzycznego kunsztu, że były to interpretacje prawdziwie wzruszające. Nic więc dziwnego, że aplauz był gromki. Na bis usłyszeliśmy Lamento Johanna Christopha Bacha, wcześniejszego o pokolenie, wybitnie utalentowanego muzycznie krewniaka wielkiego Johanna Sebastiana.
Całkowity dochód z wtorkowego koncertu zasilił konto budowy sali koncertowej. Powinniśmy pamiętać, że jej powstanie jest niejako obowiązkiem krakowskich melomanów wobec przyszłych pokoleń.
ANNA WOŹNIAKOWSKA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?