Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspomnienie. 1 września 1939 roku rano myślenicki Rynek był pusty

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
To zdjęcia Myślenic i ich mieszkańców wykonane przez Andrzeja Szymurę w czasie II wojny światowej i zaraz po jej zakończeniu
To zdjęcia Myślenic i ich mieszkańców wykonane przez Andrzeja Szymurę w czasie II wojny światowej i zaraz po jej zakończeniu Fot. Andrzej Szymura/Zbiory Muzeum Niepodległości w Myślenicach
We wtorek minie 81 lat od wybuchu II wojny światowej. Andrzej Szymura był wtedy dzieckiem, ale doskonale pamięta tamte tragiczne dni.

FLESZ - Wchodzą w życie podwyżki dla nauczycieli

Kiedy wybuchła wojna był Pan w Myślenicach. Co pamięta Pan z tamtego dnia?

To, że coś niezwykłego wkrótce nastąpi, dowiedziałem się na zakończenie roku szkolnego 1938/39, gdy opiekunka klasy pani Henryka Gawronowa po rozdaniu świadectw ukończenia III klasy Szkoły Powszechnej w Myślenicach powiedziała do nas na pożegnanie: „Nowy rok szkolny na pewno nie zacznie się 1 września, mówią, że będzie wojna. Kochane dzieci nie martwcie się, na pewno się jeszcze zobaczymy”.

1 września 1939 roku pamiętam doskonale. Mieszkałem z dala od centrum, na Alei Słowackiego 41. Nie mieliśmy radia i o tym, że wybuchła wojna i Niemcy napadli na Polskę dowiedzieliśmy się dopiero, gdy poszliśmy na targ na zakupy. Rynek był pusty, targ z uwagi na możliwość bombardowania przeniesiono do parku przy budynku Sokoła, w którym już urządzano polowy szpital.

Zrobiliśmy drobne zakupy i wróciliśmy do domu. Do dziś żałuję, że nie widziałem w godzinach popołudniowych przejazdu przez Rynek jedynej, najnowocześniejszej w ówczesnym Wojsku Polskim 10 Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej dowodzonej przez płk. Stanisława Maczka, później generała, dowódcę 1 Dywizji Pancernej na Zachodzie.

Co czuł 10-latek, którym Pan wtedy był? Strach?

To trudne pytanie. Chyba byłem przejęty tym co się dzieje. Rankiem w niedzielę 3 września z ciekawością oglądałem zestrzelenie, prawie nad naszym domem, niemieckiego bombowca przez nasze dwa myśliwce. Były to dobrze mi znane maszyny PZL 11 c. Jeden z silników niemieckiej maszyny już płonął. Heinkel spadł gdzieś w dolinie Raby, a pięciu lotników Luftwaffe spoczywało przez jakiś czas na myślenickim cmentarzu.

Wieczorami widać było wielką, czerwoną łunę nad Oklejną (tak się ta góra wtedy nazywała) i Chełmem. To płonęły podpalone przez Wehrmacht wioski w Beskidzie Wyspowym: Lubień, Tenczyn i Krzeczów. Dramatyczny był poniedziałek 4 września 1939 r. Niemiecka dalekonośna artyleria ostrzeliwała Myślenice. Tego dnia pod wieczór nad Bysinkę przyszedł pluton naszej piechoty. Żołnierze bardzo zmęczeni, krótko odpoczęli i poszli kopać okopy w polach. Dzisiaj wiem, że prawdopodobnie byli to piechurzy 12 p.p. z Wadowic, którzy jeszcze nazajutrz bronili Myślenic. Tego dnia wieczorem z rodzicami opuściliśmy Myślenice.

Szliśmy ponad 2 dni, ciągnąc mały wózek z dobytkiem, aż gdzieś koło Koźmic Wielkich dogoniły nas dwa pancerne auta Wehrmachtu. Kompletnie zmęczeni wróciliśmy do dość mocno zniszczonych walkami o miasto Myślenic. Dla Polaków rozpoczęła się ponad 5-letnia straszna niemiecka okupacja.

Jakie nastroje dominowały wśród myśleniczan w pierwszych dniach wojny?

Tego niestety nie wiem. Miałem dopiero 10 lat. Poza tym mieszkaliśmy poza centrum miasta. W końcu sierpnia 1939 roku, w dniach mobilizacji myśleniczanie żegnali rezerwistów wyjeżdżających do swych jednostek. Ja żegnałem na Rynku kpt. Flawiusza Śmitkowskiego, szefa Powiatowego Urzędu WF i PW w Myślenicach, który został dowódcą batalionu Obszaru Warownego Kraków.

Kapitan spędził wojnę w obozie jenieckim w Woldenbergu. Zmarł w latach 50-tych XX w., spoczywa na myślenickim starym cmentarzu. Jego syn Jędrek był moim najlepszym kolegą.

Jako najtragiczniejszy wspomina Pan dzień, kiedy z Myślenic zniknęła około jedna trzecia jego ówczesnych mieszkańców. 22 sierpnia 1942 roku 1300 Żydów na rozkaz Niemców musiało stawić się na rynku skąd wyjechali w swoją ostatnią drogę, do obozu zagłady. Pamięta Pan myślenickich Żydów? Znał ich Pan?

To było dla nas wszystkich kompletne zaskoczenie. Gdy przed południem w sobotę 22 sierpnia 1942 roku wybrałem się z ojcem do centrum Myślenic zobaczyliśmy miasto jakby wymarłe. Nad ranem niemieckie władze miasta przy pomocy żandarmerii, polskiej granatowej policji wywieźli na furmankach 1300 Żydów z Myślenic i okolicy, wpierw do Skawiny, a potem do obozy zagłady w Bełżcu. Ocaleli nieliczni, ale i ci nie mieli potem łatwo. Na przykład jak podaje album „Myślenice - Ślady żydowskiego Miasteczka.
Spacerownik" żydowski piekarz Chaim Wind przeżył wojnę i powrócił do Myślenic. Zamieszkał w swoim dawnym domu i próbował uruchomić piekarnię. Któregoś dnia ktoś wszedł do jego zakładu i oddał do niego kilka strzałów. Wind zmarł w krakowskim szpitalu. Przed wojną myśleniczanie żyli w zgodzie ze swymi rodakami wyznania mojżeszowego. Żydzi zasiadali tu stale we władzach miasta Myślenice.

Tata podarował Panu aparat fotograficzny, którym w czasie wojny wykonał Pan wiele unikatowych zdjęć. Czy nie było to niebezpieczne zajęcie?

Tego na szczęście Niemcy w Generalnym Gubernatorstwie nie zabraniali. Oddać trzeba było np. radia i to pod groźbą kary śmierci. Moim Kodakiem Duo 620 fotografowałem głównie normalne życie, rodzinę, kolegów, wojenną naukę w szkole, wyprawy narciarskie na Plebańską Górę i Mikołaja, ale i ważne wydarzenia m.in. uroczystość bierzmowania z 12 września 1942 roku w kościele parafialnym w Myślenicach z udziałem ówczesnego metropolity krakowskiego arcybiskupa Adama Stefana Sapiehy.

Mówi Pan: Żyję dzięki temu, że mieszkałem w Myślenicach. Czy z Wrocławia, w którym od lat Pan mieszka wraca Pan czasem tutaj, do miasteczka nad Rabą?

Mieszkałem w Myślenicach od sierpnia 1938 r. do do sierpnia 1945 r. Przedwojenne kochane, letniskowe Myślenice... Z rozległymi polami, położone cudownie nad górską Rabą, posiadające też idealne tereny narciarskie,wtedy głównie na Plebańskiej Górze i Mikołaju. Pamiętam też sympatycznych mieszkańców Myślenic. Nigdy potem nie jadłem tak smacznego pieczywa jak z piekarni Bałuka, wędlin od Bicza czy Rusina.

Z synami tego ostatniego uczyłem się gry na skrzypcach u znanego koncertmistrza Floriana Firka. Jeśli do tego dodać najlepsze wtedy w Polsce kiszone ogórki u straganiarek na Rynku oraz oglądane z przedwojennego, drewnianego mostu na Zarabie potężne łososie, to gdzie mogło być lepiej? To były dawne, niezapomniane nigdy czasy...

Po wyjeździe do Wrocławia w 1945 roku, tylko cztery razy odwiedziłem Myślenice. Po wojnie miasto urosło, z małej powiatowej mieściny (po zagładzie Żydów Myślenice miały tylko 2 tys. mieszkańców) do dużego, blisko już 20-tysięcznego miasta, już nie letniskowego, ale handlowo-przemysłowego. Ostatni raz byłem w Myślenicach na otwarciu mojej wystawy fotograficznej w dawnym już niestety Muzeum Regionalnym "Dom Grecki" w Myślenicach. Za jej urządzenie jeszcze raz tutaj ówczesnej dyrektor pani Bożenie Kobiałka serdecznie dziękuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski