- Po trzech latach wynajmowania mieszkania w Nowej Hucie szukacie takiego, które moglibyście kupić. Dlaczego warto tu mieszkać?
Jagoda Pecela: Szukamy ale jeszcze nie znaleźliśmy. Niestety, bo przed chwilą oglądaliśmy takie, które nam się spodobało. Okazało się jednak, że po różnych remontach i przeróbkach w piwnicy nie ma już komórek lokatorskich. No i zrezygnowaliśmy, bo dla nas to bardzo ważne. A dlaczego warto mieszkać w Hucie, nie powiemy, bo jeszcze się zrobi modna i nam wszystkie mieszkania wykupią.
Łukasz Barucha: - Dokładnie! Nie powiemy więc, że Huta jest bardzo przyjazna, że jest tu dużo zieleni, że jest świetnie skomunikowana z resztą Krakowa, że ma wspaniały zalew, że nie ma grodzonych osiedli, że mieszkańcy są sympatyczni…
Jagoda: -…i że można wieszać pranie przed blokiem.
- Wieszacie?
Jagoda: - Tak naprawdę to nie. Spokojnie wystarcza nam balkon, ale dobrze jest mieć taką możliwość. To wywieszanie prania jest sympatyczne i świadczy dobrze o zaufaniu sąsiedzkim.
- Wrośliście już w Hutę?
Łukasz: - Nazwałbym to wysoką identyfikacją z dzielnicą. Od kiedy prowadzimy Szpeje, mamy też coraz więcej znajomych, głównie wśród młodych, aktywnych ludzi, którzy starają się coś zrobić dla dzielnicy. Spotykamy się na ulicy, pozdrawiamy, rozmawiamy - z ekipą Śmietanki Nowohuckiej, panią z Łan Cafe, Jackiem z Kombinatora…
Huta powoli młodnieje, ale nadal na ulicach, w sklepach więcej można spotkać starszych osób. Życie toczy się tu jakby wolniej.
Jagoda: - My cenimy sobie to, że różne rzeczy toczą się w Hucie spokojniej niż w Warszawie, czy innych częściach Krakowa. Wcale nie chcielibyśmy mieć sklepu w centrum Krakowa, przez który przelewałyby się tłumy.
Łukasz: - I patrzymy w przyszłość. Pokolenie budowniczych Huty powoli odchodzi, ich miejsce zajmują młodzi ludzie. Dzielnica zmienia się i będzie zmieniała, mamy nadzieję, że w kierunku, który nam odpowiada i że nie zatraci przy tym zalet, o których już wspominałem. Dużo łatwiej jest się z Hutą utożsamiać osobom, które się tu urodziły. Myślę jednak, że jesteśmy cennym nabytkiem, bo my Hutę w pełni świadomie wybraliśmy.
Jak się przyjęły Szpeje?
Łukasz: - Chyba dobrze, spotykamy się prawie wyłącznie z serdecznymi reakcjami. Minęło pół roku. Pierwszą wiosnę już mamy, teraz niecierpliwie czekamy na pierwsze lato. Cały czas z pasją, werwą i dużym zapałem. Ludzie do sklepiku przychodzą, kontaktują się też z nami w sieci - jest dobrze.
Jagoda: - No i rozwijamy się, otwieramy filię! Od maja będziemy mieli stoisko w Forum Designu, które przeniosło się do Tytano przy ul. Dolnych Młynów. A wiosna i lato to także bardzo intensywny okres targowy. No i mamy nadzieję, że nie długo w Szpejach będziemy też mogli częstować gości kawą.
- Czego nauczyliście się w ciągu tego pół roku? Asortyment w waszym sklepiku wciąż się zmienia.
Łukasz: - Staramy się mieć ruch, zmieniać coś cały czas, urządzać na nowo i non stop się uczymy, doszkalamy. Kupujemy literaturę, wertujemy gazety wnętrzarskie, monitorujemy trendy. Wzrosły ceny…
Jagoda: - Niektórych rzeczy tak, ale to dlatego, że staramy się nie oferować mebli uszkodzonych i odrapanych, tylko takie, które są po generalnym remoncie. Mamy też cały czas sporo oryginalnych, drobnych przedmiotów, które można u nas kupić za 20-40 zł, świetnych na prezent: ceramikę, szkło, bibleloty, zabawki, różnie niecodzienne gadżety. Z cenami nie świrujemy, często widzimy te same przedmioty w sieci znacznie droższe.
Łukasz: - Jeżeli ktoś urządza mieszkanie, jest zaabsorbowany i ma takie mnóstwo spraw na głowie, że nie będzie jeszcze szukał tapicera i stolarza. Szuka ostatecznego produktu i taki staramy się mu dostarczyć. Szpeje nie są jednak sklepem dla dekoratorów wnętrz, a dla zwykłych ludzi, ceniących dobry dizajn. Zależy nam na tym, żeby nasz towar był alternatywą dla współczesnych mebli, żeby jego ceny nie były wyższe.
Jagoda: - Cały czas rozwijamy też ofertę. Szukamy ciekawych pamiątek z Krakowa, ładnych zabawek dla dzieci, mamy własną, PRL-owską linię kubków.
Jaki jest wasz klient?
Łukasz: - 28+, urządzający mieszkanie, z Warszawy, młody człowiek.
Jagoda: - A przy tym zainteresowany wzornictwem. Nie kupuje mebli na wymiar, stara się urządzić swoje mieszkanie niekonwencjonalnie.
Łukasz: - Czasem zdarzają się też poszukiwacze dziwadeł. Bardzo cenne jest przy tym, że z naszymi klientami świetnie się dogadujemy. Potrafimy z nimi spędzić 40 minut na pogawędkach o muzyce, o książkach, o czymś, co się dzieje. To kolejny miły akcent tej pracy.
Jagoda: - No i nasi klienci często mają niekonwencjonalne, raczej wolne zawody, na przykład są fotografikami. Osobiście przychodzą krakusy, ale przyjeżdżają też specjalnie do nas ludzie spoza Krakowa, często po upatrzone szpeje. A paczki wysyłamy głównie do Warszawy.
Łukasz: - Naszymi klientami z pewnością nie są za to osoby z pokolenia naszych rodziców. Bo nie zapłacą za coś, co stało w mieszkaniu 30 lat, a następnie trafiło na śmietnik.
- Co sprzedaje się obecnie najlepiej?
Łukasz: - Najpopularniejsze są fotele i siedziska, ostatnio też - uwaga!: barki na kółkach. No i oświetlenie: lampy z lat 60. i 70. Generalnie również nieduże meble - stoliki, komody.
Jagoda: - Mniej sprzedaje się ceramiki, tu najciekawsze rzeczy trafiają do prywatnych kolekcji, sami je zbieramy.
Skąd bierzecie przedmioty?
Łukasz: - „Polujemy” na nie, głównie na giełdach staroci. Wstajemy o 2.30 w nocy, pijemy herbatę, zjadamy po bułce i w drogę, na przykład na śląską giełdę staroci. Na miejscu najbardziej liczą się spostrzegawczość i umiejętność szybkiego podejmowania decyzji. Ale więcej adresów nie podamy. Byliśmy ostatnio na targach, spotkaliśmy wiele osób zajmujących się wzornictwem i bardzo charakterystyczne, że choć rozmawialiśmy właściwie o wszystkim, to skrzętnie omijaliśmy temat źródeł. Klienci powinni mieć świadomość, jak trudno dostępne są niektóre przedmioty, że w ich ceny wliczone są też nocne eskapady i naprawy. Musieliśmy zmienić tryb życia, ale jest ciekawie i przygodowo, może trochę mniej wesoło przy ujemnych temperaturach w zimie. Jeździmy, poznajemy ludzi, ja podobno zauważalnie schudłem od października.
- Nie obawiacie się, że moda na PRL-owski dizajn szybko przeminie?
Jagoda: - To na pewno jest moda, z równą mocą nie będzie trwała przez dziesięciolecia. Ale te przedmioty, które oferujemy, moją swoją wartość: wzornictwo, jakość wykonania. Niektóre właśnie wracają do łask i na ściany, jak polska porcelana z lat 60., Włocławki, figurki z Ćmielowa (ostatnio na aukcji pawia sprzedano za 15 tysięcy zł).
Łukasz: - Te przedmioty są w fazie przejściowej od staroci do antyków. Wiele osób je jeszcze pamięta, jak stały u babci w meblościance, więc nie ceni zbyt wysoko ale ich wartość rośnie i będzie rosła, nawet jeśli moda osłabnie. A jeśli całkiem przeminie, to po prostu zajmiemy się czymś zupełnie innym.
W czym PRL-owski dizajn jest lepszy od współczesnego?
Łukasz: - To przedmioty zaprojektowane przez artystów, z polotem i wyczuciem proporcji. Tymczasem gdy widzimy współczesne meble, często mamy wrażenie, że są projektowane przez ludzi przypadkowych, nie mających odpowiedniej wiedzy z zakresu ergonomii czy estetyki.
Jagoda: - Są to przedmioty z historią, mają dzięki temu tę wartość dodaną, którą wielu naszych klientów ceni. Nowy, najpiękniejszy nawet przedmiot nie może tego zaoferować.
Swoje nowe mieszkanie urządzicie po PRL-owsku?
Łukasz: - Oczywiście, choć nie zamierzamy robić z niego muzeum. Trzeba wyważyć pomiędzy tym, co nam się podoba, a funkcjonalnością. Świadomość tego była jednym z powodów, dla których postanowiliśmy założyć sklep. Nie chcieliśmy mieć domu zasypanego po sufit przedmiotami, które nam się podobały. Dojrzeliśmy do tego, żeby je świadomiej dobierać.
Rozmawiał Ryszard Kozik
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?