Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszedł na ring, tak jak kiedyś dziadek i tata

Aleksander Gąciarz
Jakub Sroga z jednym ze swoich trofeów
Jakub Sroga z jednym ze swoich trofeów Fot. Aleksandser Gąciarz
Sylwetka. Na ringu w Busku Zdroju Jakub Sroga z Piotrkowic Małych zdobył tytuł gwardyjskiego mistrza Polski w boksie w kategorii młodzików.

Jakub jest uczniem II klasy Gimnazjum w Proszowicach. Bokserskich tradycji w tym rejonie nie ma i Kuba też zaczynał tradycyjnie, od kopania piłki w Proszowiance. Szybko jednak górę wzięło „dziedziczne obciążenie”. W Hutniku na przełomie lat 60. i 70. swoich sił próbował dziadek Kuby, Leszek Sroga z Dobranowic. W roku 1996 tytuł amatorskiego mistrza Polski wywalczył ojciec Krzysztof. Dzisiaj obaj są kibicami wnuka i syna, a tata bywa również sparing-partnerem. - Cały czas ten boks był w domu obecny. Dziadek i tata ciągle o nim rozmawiali, wspólnie oglądaliśmy walki. W pewnym momencie powiedziałem, że też chcę to robić - opowiada młody bokser.

W wieku 11 lat trafił do Hutnika na zajęcia trenera Marcina Wyki. Ćwiczył około pół roku, ale dojazdy do Krakowa były męczące. Wtedy zaczął trenować w Domu Kultury w Proszowicach pod okiem Tadeusza Głowy. To trwało około dwóch lat. Gdy proszowicka sekcja sportów walki przestała istnieć, miał półroczną przerwę, ale potem znów wrócił do Krakowa, do trenera Wyki. Jednak już nie do Hutnika, a do założonego przez Marcina Wykę i Mariusza Wacha No-wohuckiego Klubu Bokserskiego. Treningi odbywają się na osiedlu Szklane Domy w sali udostępnionej przez parafię Najświętszej Marii Panny. - To było w grudniu, w lutym dowiedziałem się, że w marcu będę miał pierwszą walkę - opowiada.

Pierwszy raz na ring do oficjalnej walki wyszedł w Brzesku podczas Bokserskiej Sobótki. Zanim zmierzył się z przeciwnikiem musiał stoczyć walkę na argumenty z... mamą Katarzyną. - Na zawodach w Brzesku pierwsi wyszli na ring seniorzy. Jak żona zobaczyła ich walki powiedziała, że Kuby na ring nie puści - wspomina Krzysztof Sroga. - Ja już prawie mam wychodzić, a tu mama mówi nie! - dodaje zawodnik. Ostatecznie Jakub do walki wyszedł, a mama od II rundy krzyczała „Kuba nie daj się!”. I Kuba się nie dał, bo pojedynek wygrał. Od tamtej pory stoczył jeszcze cztery walki, z których trzy wygrał i raz przegrał. Tę porażkę poniósł zresztą z zawodnikiem, którego wcześniej pokonał, reprezentantem Kleo-fasa Katowice. - Obie walki były wyrównane, ale w tej drugiej Kuba po wakacjach był wolniejszy - ocenia dziadek. - Tamten zawodnik był o 10 kg cięższy i jego ciosy były bardziej konkretne - dodaje tata, choć sam Kuba zapewnia, że specjalnie tych ciosów rywala nie odczuł.

Jak to możliwe, że po stoczeniu zaledwie pięciu walk, w pokoju Jakuba wiszą trzy medale z bokserskich imprez? Odpowiedź jest trochę smutna, choć radość z sukcesów duża. Kategoria młodzików jest niestety słabo obsadzona. Dlatego do zwycięstwa w zawodach wystarczała mu z reguły jedna walka. Tak było podczas mistrzostw Małopolski w Zak-liczynie, tak było również podczas mistrzostw w Busku. Na tych ostatnich, bokserów nowohuckiego klubu rywale nazywali... ministrantami. Z założenia miała to być impreza klubów związanych z policją, ale ze względu na małą ilość zawodników organizatorzy wprowadzili formułę ot-wartą. A ponieważ w karcie zgłoszeń ktoś wpisał „Nowo-hucki Klub Bokserski przy kościele NMP” dorobili się kościelnego przydomku.

W rodzinie o bokserskich tradycjach ubolewają nad faktem, że Jakub nie ma na miejscu zbyt wielu konkurentów w swoje kategorii wiekowej i wagowej. Ciężko też o dobre wzory. - Gdy ja byłem zawodnikiem Hutnika, w klubie walczyli wybitni zawodnicy, mistrzowie Polski i reprezentanci kraju. Było się od kogo uczyć - przypomina dziadek Leszek. Dzisiaj Kuba z konieczności musi ćwiczyć ze starszymi zawodnikami lub tatą, który jest dla niego wzorem. - Młodzi chłopcy nie garną się dzisiaj do boksu i do sportu w ogóle. Wolą spędzać czas przed komputerem. Kubie oczywiście też się to zdarza, ale ma na to niewiele czasu - mówi Katarzyna Sroga.

Po lekcjach adept pięściarstwa wraca do domu i za dwie godziny jedzie do Krakowa na trening. W domu jest z powrotem około 20.30. Normalnie treningi odbywają się trzy razy w tygodniu, ale gdy przygotowuje się do zawodów, codziennie, łącznie z sobotami. - Bywa bardzo zmęczony, nieraz słyszałam, że marzy o wolnym weekendzie, aby mógł porządnie wypocząć - opowiada mama.

Pytany o szkołę mówi, że bywa ciężko pogodzić naukę z uprawianiem sportu, a nauczyciele nie stosują wobec niego taryfy ulgowej. - I dobrze, bo ja nie chciałbym być wyróżniany. Po mistrzostwach Polski będę musiał trochę nadrobić zaległości - mówi.

Jakub Sroga, choć ma dopiero 14 lat, sprawia wrażenie bardzo dojrzałego. Tata zapewnia, że podobnie jest na ringu. - Ma chłodną głowę, nie napala sie, nie ryzykuje niepotrzebnie, stara się walczyć klasycznie. Lubi taki trochę cwaniacki styl: nie dać się trafić, zrobić unik - wyjaśnia. Najbliższym celem Jakuba będą zaplanowane na następny weekend strefowe eliminacje mistrzostw Polski w Boguchwale. Jeżeli wywalczy awans, w listopadzie wystąpi w finałowym turnieju w Koninie. Wcześniej natomiast, bo już 7 listopada, Krzysztof Sroga chciałby doprowadzić do spotkania najlepszych bokserów amatorów z Polski południowej na Grand Prix Małopolski w Koniuszy. Być może przyjedzie Mariusz Wach. Jakuba Srogę w realizacji bokserskiej pasji wspieraja rodzice i Fundacja „Wczoraj, dziś i jutro” z Biórkowa Wielkiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski