Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszyscy jesteśmy dziećmi

Redakcja
Barbara Gawryluk twierdzi, że wybór książek dla dzieci jest ogromny Fot. Anna Kaczmarz
Barbara Gawryluk twierdzi, że wybór książek dla dzieci jest ogromny Fot. Anna Kaczmarz
Należy do fenomenów dziennikarstwa radiowego. Zyskała sobie wiernych słuchaczy nie tylko w Małopolsce. Odbiorcy w całym kraju ustawiają odbiorniki radiowe, aby posłuchać jej audycji w Radiu Kraków.

Barbara Gawryluk twierdzi, że wybór książek dla dzieci jest ogromny Fot. Anna Kaczmarz

ROZMOWA. BARBARA GAWRYLUK, dziennikarka radiowa i pisarka książek dla najmłodszych - o literaturze dziecięcej i tłumaczeniu

Barbara Gawryluk zawdzięcza sukces talentowi reporterskiemu, umiejętności prowadzenia rozmowy oraz tematyce, w której się specjalizuje. Liczne spotkania z dziećmi pozwalają jej też pisać dla najmłodszych.

- Pisarze, którzy tworzą literaturę dla dzieci chyba sami muszą mieć w sobie coś z dziecka.

- (śmiech) Wszyscy jesteśmy dziećmi. Moja największa mistrzyni, czyli szwedzka pisarka Astrid Lindgren uważała, że aby móc tworzyć dla dzieci, to należy pamiętać o dziecku w sobie. I to dziecko w sobie trzeba pielęgnować.

Pogoda ducha, optymizm - to cechy dziecięce. Myślę, że ci ludzie, którzy są radośni, potrafią się bawić, cenić różne drobiazgi w życiu, zachowali w sobie dziecko. Mnie chyba też się to udało. Cechy dziecięce u dorosłych przekładają się na kontakty z najmłodszymi. Zawsze staram się przewidzieć reakcję dziecka.

- Czyli wejść w jego psychikę.

- Tak. Za zrozumieniem małych czytelników i pisaniem książek dla nich stoją też spotkania z nimi. Mimo upływu lat, udało się mi utrzymać zainteresowanie tym, co dotyczy dzieci. One chyba to czują, bo chętnie rozmawiają ze mną.

- Zawsze się mi wydawało, że aby pisać książki dla dzieci, samemu trzeba mieć dobre wspomnienia z dzieciństwa. Pani dzieciństwo też było sielskie?

- Doświadczenia różnych, doskonałych pisarzy są różne. Nie określiłabym mojego dzieciństwa jako sielskie anielskie, bo to były trudne czasy. W latach 50. i 60. życie nie było łatwe. Na małym dziecięcym podwórku, na którym spędzałam całe dnie, chyba jednak nie odczuwało się trudnych czasów w Polsce. Zresztą, moi rodzice, najwspanialsi ludzie na świecie, robili wszystko, bym rosła w kochającym domu.

- A pamięta Pani jak czytali Pani bajki?

- Mój tata miał niezwykły talent do opowiadania i budowania różnych ciekawych historii. Jeśli chodzi o czytanie na głos, to na pewno czytali, ale nie bardzo pamiętam. Sama szybko, w wieku pięciu lat nauczyłam się składać litery. Nie zapomnę fantastycznych uczuć, które towarzyszyły mi, gdy po raz pierwszy sama czytałam. Wkrótce mama zaczęła zaprowadzać mnie do biblioteki. Wypożyczałam książki. Pochłaniałam je. I za dwa dni znowu trzeba było iść po kolejne lektury. Wtedy wyjście do biblioteki było wielką wyprawą. (śmiech) A dziś widzę, że biblioteka była ok. 300 metrów od domu. Nie lubiłam bajek, baśni i legend. Dziś widzę, że wybierałam lektury, które mają elementy bliższe rzeczywistości. Już jako starsze dziecko zaczytywałam się powieściami Alfreda Szklarskiego, Karola Maya, Edmunda Niziurskiego... Seria Tomków, Winnetou.

- Co z "Anią z Zielonego Wzgórza"? Chyba wszystkie dziewczyny ją uwielbiają?

- Właśnie nie. "Ania" mnie trochę zmęczyła. Za to miło wspominam "Tajemniczy ogród".

- Jakie książki czyta Pani teraz?

- Tu jestem staroświecka (śmiech). Nie lubię fantasy, science fiction. Te gatunki cieszą się popularnością i wśród dzieci i dorosłych. Wybieram literaturę faktu. Poza tym mnóstwo książek czytam służbowo.
- Czy lektura "Dzieci z Bullerbyn" autorstwa szwedzkiej autorki miała wpływ na wybór kierunku studiów - filologii szwedzkiej?

- Wydaje się to niemożliwe, by książki z dzieciństwa wpływały na dorosłe wybory, choć... może, ale pośrednio. Skandynawia zawsze mnie interesowała. W latach 70. dostęp do literatury nie był łatwy. Niespodziewanie na rynku pojawiła się seria doskonałych powieści szwedzkich, norweskich, duńskich, wydawanych przez nieistniejące już Wydawnictwo Poznańskie.

Sam wybór kierunku studiów był dość prosty. Koniecznie chciałam się uczyć języka obcego. Niemiecki dobrze poznałam w liceum, a na Uniwersytecie Jagiellońskim uruchomiono wtedy nowy kierunek, filologię szwedzką. Zdałam egzaminy wstępne.

- Później tłumaczyła Pani literaturę szwedzką i równocześnie wychowywała dzieci. Czy macierzyństwo wpłynęło na twórczość?

- Miałam niewiele czasu na pisanie i stosunkowo późno zaczęłam wydawać własne książki. Synowi i córce czytałam szwedzkie bajki, przetłumaczone przeze mnie na język polski. Obserwacja reakcji dzieci, na to, co im czytam, pozwalała poznać ich gusty. Widziałam co się im podoba, a co nie. Tak, na pewno jeśli w domu ma się dzieci, to się wie, co lubią.

- Co literatura powinna przekazywać tak specyficznemu czytelnikowi, jakim jest dziecko?

- Mały, ale taki naprawdę mały czytelnik woli książki zwariowane, śmieszne, z humorem.

- Czy dzieci na całym świecie nie są takie same i nie mają tych samych potrzeb jako czytelnicy?

- W trakcie jednego ze spotkań spotkania przedstawiłam moim małym gościom trzy postacie z książek: Dżoka - psa, Kaktusa - też psa i Gwizdka - świstaka. Każdemu przypadł do gustu inny bohater, więc każde dziecko jest indywidualnością. Jeden pięciolatek doskonale pojmie opowieść, która zawiera mocniejsze akcenty, a inny kompletnie tej opowieści nie zrozumie lub będzie miał koszmary nocne po niej.

Niech rodzice na podstawie reakcji dzieci na różne historie wyciągają cenne wnioski na temat preferencji swoich dzieci. Niech czytają im dobrą literaturę, ale niech jej tematykę dopasują do upodobań pociechy. Wybór wśród książek dla najmłodszych jest dzisiaj olbrzymi! Jeśli dziewczynka uwielbia czytać baśnie o księżniczkach i nie lubi opowieści o zwierzątkach, dajmy jej te książki o księżniczkach! Bo ona niedługo z nich wyrośnie i będzie chciała czegoś innego. Jeśli chłopak chce czytać o kosmosie, gwiazdach, a nie lubi legend o smokach, dajmy mu książkę o gwiazdach! My, dorośli, też nie lubimy czytać wszystkiego. Wybieramy to, co nas ciekawi. Mały czytelnik też chce mieć wybór.

- Stowarzyszenie Przyjaciół Książki dla Młodych przyznało Pani nagrodę za upowszechnianie czytelnictwa. Jak Pani ocenia czytelnictwo dzieci w kraju teraz, gdy mówi się o kryzysie czytelnictwa?

- Bardzo dużo się zmieniło przez ostatnie lata. W latach 80. było niewiele polskich utworów dla dzieci, a tłumaczenia zagranicznych pozycji były fatalne. Rzuciliśmy się na Disneya. Wszystko było disneyowskie. Obecnie jest mnóstwo wspaniałych książek dla dzieci - autorów polskich, jak i świetnych tłumaczeń, świetnie wydawanych. Jest w czym wybierać. Sam wybór natomiast bywa trudny, zwłaszcza dla ludzi, którzy na literaturze się nie znają.
Kryzys czytelnictwa jest widoczny w małych miejscowościach. Podróżuję po Polsce i widzę, że brakuje tam księgarni z prawdziwego zdarzenia. Jeśli jakaś księgarnia jest, to sprzedaje się w niej porcelanę, ręczniki papierowe, kolorowanki... Biblioteki są jedynym miejscem w małych miasteczkach i miejscowościach, do którego dzieci mają szansę dotrzeć.

- Z czego wynika zła sytuacja i jak można ją poprawić?

- Ważna jest rola szkoły. Jeżeli pani, która prowadzi nauczanie początkowe nie czytała nigdy żadnej współczesnej książki, żyjącego polskiego autora, a jej wiedza kończy się na Brzechwie i Tuwimie... Dobrze, oni są klasykami. Dzieci powinny ich znać. Ale oprócz tego jest mnóstwo fantastycznych książek, wydawanych teraz, przez współczesnych autorów. Dzieci chętnie by je przeczytały. Jednak nie ma im kto zaprezentować dobrych, nowych pozycji. Jeśli nauczyciele i rodzice nie orientują się w literaturze dla najmłodszych, to trudno, aby dzieci się orientowały.

Niewątpliwie do polepszenia sytuacji czytelnictwa wśród najmłodszych i dla najmłodszych przyczynia się akcja "Cała Polska czyta dzieciom". Jej organizatorzy tworzą kanony literatury dziecięcej, które trafiają do bibliotek. Dzięki akcji rodzice małych dzieci uświadamiają sobie, jak wielką rolę w rozwoju pociechy ma czytanie na głos.

- Jak polska literatura dziecięca wypada w porównaniu ze szwedzką?

- Są dwa momenty w roku, kiedy społeczeństwo polskie interesuje się książkami dla dzieci: 1 czerwca - w Dzień Dziecka i 6 grudnia - na Mikołaja. Wtedy nagle wszyscy dziennikarze chcą przeprowadzać wywiady z autorami i ilustratorami literatury dziecięcej. W Szwecji cały rok pamięta się o twórcach literatury dziecięcej i o małych czytelnikach. Niewątpliwie przyczyniła się do tego Astrid Lindgren. Potrząsnęła tamtejszymi ludźmi kultury. Wprowadziła tak rewolucyjne postacie literackie jak Emil z Loenbergi czy Pippi Langstrump. Pokazała, że ludzie dorośli będą czytać tak, jak czytali w dzieciństwie.

U nas panuje przekonanie, że książki dla dzieci nie są prawdziwą literaturą. Podobnie z nagrodami literackimi. W Polsce sławą cieszą się nagrody dla książek dla dorosłych, np. Nike. Lecz czy ktoś wie, że istnieje literacka nagroda im. Kornela Makuszyńskiego? W Szwecji literaci piszący dla dzieci są bardziej i częściej dostrzegani. Kiedy zdobywają laury, jest o nich tak samo głośno, jak o nagradzanych twórcach innych gatunków literackich.

- Książki najbardziej rozwijają ludzką wyobraźnię, zwłaszcza w dzieciństwie. Czy obecne pokolenie będzie mieć uboższą wyobraźnię, bo wychowuje się w dobie komputerów?

- Wyobraźnia najbardziej pracuje, kiedy dziecko czyta lub słucha. Wyłącza się, gdy dziecko patrzy. Jednak za pomocą komputera także można rozwijać wyobraźnię. Rodzic musi umieć odpowiednio pokierować dzieckiem.

- Ale książka to książka.
- Każde spotkanie z maluchami rozpoczynam pytaniem, czy lubią czytać książki? Trzy czwarte odpowiada, że tak. Dzieci lubią czytać - dzieci, nie młodzież. Ta rzeczywiście, w przeciwieństwie do poprzednich pokoleń, zamiast książki przeważnie wybiera grę komputerową.

- Wiedzie Pani życie zabieganej dziennikarki i solidnej tłumaczki. Pewnie dopiero w przyszłym roku znajdzie Pani czas, by ją skończyć...

- Kiedy mam pomysł, chcę go jak najszybciej zrealizować. Boję się, że po upływie dłuższego czasu moja wena przeminie. Chciałabym jeszcze w tym roku wziąć urlop, by opisać tę historię, która nieustannie chodzi mi po głowie, a oparta jest na faktach.

Beata Kołodziej

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski