Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszystkie Stany Muzyki

Mateusz Borkowski
Dyrygent Vincent Dumestre
Dyrygent Vincent Dumestre Bogdan Krężel
Tegoroczna francuska edycja festiwalu Misteria Paschalia udowodniła przede wszystkim, że muzyka dawna to niespożyty i bezkresny ocean, po którym można żeglować w różny sposób, w różnych kierunkach, cały czas odkrywając nowe zakątki. I choć poza muzyką francuską w Krakowie prezentowana była również twórczość Włochów i Niemców, to goszczący u nas francuscy artyści ze swoją naturalną muzykalnością, wdziękiem i klasą, pokazali, jak można podchodzić do wykonawstwa każdej z nich.

Ich rodzima muzyka pełna była lekkości, kolorów i symboli, tanecznych rytmów, teatralnego rozmachu i blasku. Francuzi pokazali również swój szacunek do własnego dziedzictwa, czego nam, Polakom, często brakuje. Stąd przecież zaangażowanie prestiżowej francuskiej telewizji Mezzo, która była partnerem tej edycji festiwalu. A może już czas, by w przyszłości na Misteriach zagościło pasmo z muzyką polską?

Przechodząc jednak do konkretów: charyzmatyczny, a zarazem bezpretensjonalny dyrektor rezydent Vincent Dumestre, wraz ze swoją formacją Le Poème Harmonique, przygotował ambitny, drobiazgowo przemyślany i nieoczywisty program. Chwilami może zbyt niszowy, bo poza kompozycją Pergolesiego brakowało mi trochę dla równowagi innego, dorównującego sławą dzieła. Do festiwalowych perełek zaliczyłbym wielkopiątkowe „Stabat Mater” właśnie Pergolesiego, które wybrzmiało, co istotne, w całym kontekście neapolitańskim.

Błyszczała w tym wykonaniu cudowna jak zawsze Rosjanka Julia Lezhneva, śpiewająca wspaniałym mezza voce. Fajerwerkiem okazały się również wykonane w Niedzielę Wielkanocną uroczyste motety Michel-Richarda de Lalande’a, napisane dla Króla Słońce, z mocnym udziałem chóru Capelli Cracoviensis.

Świetnym pomysłem było trzydniowe nocne pasmo Tenebrae w bazylice Bożego Ciała, na którym słuchaliśmy różnych opracowań „Ciemnych jutrzni”. Było to wielkie przeżycie zarówno muzyczne, jak i duchowe. Niestety, nie przemówiły do mnie zupełnie wielkowtorkowa msza żałobna Jeana Gillesa oraz wielkoczwartkowa „Brockes-Passion”, która bez wyświetlanych napisów po prostu nużyła. W skądinąd udanej operze sakralnej „Trzęsienie ziemi” Antonia Draghiego, prezentowanej w udramatyzowanej wersji w kościele św. Katarzyny, raziła mnie streszczająca akcję aktorka Alexandra Rübner.

I nawet jeśli uznać jej występ za zgodny z barokową manierą, to nic nie tłumaczy jej fatalnej dykcji. I jeszcze drobna, choć istotna moim zdaniem uwaga - szkoda, że w pięknej książce programowej zabrakło choćby króciutkich biogramów artystów. Mam nadzieję, że podczas kolejnej edycji to niedopatrzenie zostanie naprawione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski