Mariusz Borowiak "Westerplatte. W obronie prawdy", Almapress Fot. Paweł Stachnik
- Kto naprawdę dowodził obroną Polskiej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte we wrześniu 1939 r.?
- 1 września obronę rozpoczął mjr Henryk Sucharski. On też ją zakończył sześć dni później. Natomiast od 2 do 6 września dowództwo sprawował kpt. Franciszek Dąbrowski.
- Ważną osią fabularną filmu Pawła Chochlewa "Tajemnica Westerplatte", który oglądać można w kinach, jest konflikt między tymi dwoma oficerami. Czy ten konflikt miał miejsce i czy rzeczywiście był tak silny, jak to pokazano w filmie?
- Bez wątpienia tak. Gdy 2 września Składnica została zbombardowana przez niemieckie samoloty, co poczyniło duże szkody i straty w ludziach, Sucharski doznał załamania nerwowego i uznał, że należy się poddać. Wydał rozkaz spalenia dokumentów i szyfrów, a następnie kazał wywiesić białą flagę na dachu koszar. Gdy dowiedział się o tym kpt. Dąbrowski, natychmiast rozkazał zdjąć flagę, a majorowi zakomunikował, że nie ma mowy o kapitulacji. Sucharski zareagował ogromnym wzburzeniem, które przerodziło się w atak epilepsji. Wezwano lekarza Składnicy kpt. Mieczysława Słabego, który zaaplikował dowódcy środki uspokajające i przywiązał go do łóżka. Od tego momentu obroną kierował de facto Dąbrowski. Sucharski pogrążony był w apatii. Chodził po koszarach i wielokrotnie powtarzał żołnierzom i podoficerom, że dalsza obrona nie ma sensu i należy się poddać. Dąbrowski stanowczo się temu sprzeciwiał.
- Przez ponad czterdzieści lat w książkach, podręcznikach i artykułach przedstawiano jednak zupełnie inny przebieg tych wydarzeń.
- Po wojnie sprawa konfliktu między Sucharskim a Dąbrowskim została przykryta zasłoną milczenia. Tuż po kapitulacji Westerplatte wtajemniczeni oficerowie umówili się, że zachowają rzecz w tajemnicy, a Sucharski zobowiązał się ujawnić prawdę po zakończeniu wojny i oddać sprawiedliwość Dąbrowskiemu. Nie zrobił tego, choć nie wiadomo, czy nie zdążył (zmarł w 1946 r.), czy nie chciał. W połowie lat 50. kpt. Dąbrowski opublikował wspomnienia, w których dość oględnie wspominał o swoim konflikcie z dowódcą. Niemniej, nawet po tak delikatnym przedstawieniu sprawy, na zjeździe westerplatczyków wybuchła burza. Żołnierze uznali, że Dąbrowski próbuje wywyższyć swoją osobę i przypisać sobie zasługi. Od tego momentu kapitan zupełnie przestał się wypowiadać na temat obrony. Zrażony, nie starał się udokumentować prawdy historycznej. Taka była główna przyczyna sytuacji, w której o tym dramatycznym konflikcie nie mówiło się głośno przez ponad czterdzieści lat. W znanym filmie Stanisława Różewicza "Westerplatte" ten konflikt jest wprawdzie zarysowany, ale nie tak wyraźnie i ostro jak teraz w filmie Chochlewa.
- W "Tajemnicy Westerplatte" wyraźnie widać, że Sucharski jest poważnie chory, a choroba ma wpływ na jego zachowanie jako dowódcy. Na co cierpiał major?
- Chorował na malarię, a choroba zaczęła się jeszcze przed wybuchem wojny. Podejrzewa się, że rzeczywiście miała ona istotny wpływ na jego zachowanie podczas obrony, a dramatyczne wypadki jeszcze ten wpływ potęgowały. Skąd u Sucharskiego wzięła się malaria? Jeszcze z czasów I wojny światowej. Sucharski walczył wtedy w szeregach armii austro-węgierskiej na froncie włoskim i tam zachorował na malarię.
- W filmie oglądamy scenę, w której 2 września na dachu koszar ma zostać wywieszona biała flaga na znak kapitulacji. To prawda czy fantazja scenarzysty filmu?
- To jeden z bardzo drażliwych tematów. Okazuje się, że w dokumentach niemieckich znajduje się radiodepesza, która została przesłana 2 września o godz. 19.50 z pancernika "Schleswig-Holstein" do gen. adm. Konrada Albrechta. Informuje się w niej, że o godz. 19.30 zauważono na terenie Westerplatte białą flagę. Ta informacja wcześniej zupełnie nie funkcjonowała w polskiej historiografii, a gdy już się pojawiła, część badaczy zaczęła ją kwestionować. Ze strony polskiej informacje o tym wydarzeniu mamy z przekazów dwóch oficerów: por. Stefana Grodeckiego i ppor. Zdzisława Kręgielskiego. Gdy mjr Sucharski podjął decyzję o kapitulacji, kazał spalić szyfry i kody i wywiesić białą flagę. Informację o tym kpt. Dąbrowskiemu przekazał właśnie por. Grodecki. On też powiedział o tym Kręgielskiemu, który nie był świadkiem tych wydarzeń. Nie było go w koszarach, bo dowodził placówką "Przystań".
- Istnieje też sugestia, że podczas zdejmowania flagi na rozkaz Dąbrowskiego miał zginąć żołnierz. Scenę taką można zobaczyć w filmie.
- Tak, tym żołnierzem był kapral Jan Gębura. Informacje, do których na ten temat dotarłem, nie są jednoznaczne. Są sugestie, że flagę na dachu Gęburze odbierał Dąbrowski i wtedy kapral w niewyjaśnionych okolicznościach miał zginąć. Niestety, jak to się dokładnie stało, nie wiemy i prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Nie ma wyraźnych dowodów, że to Dąbrowski zastrzelił Gęburę, który nie chciał oddać flagi. Istnieje też wersja, że Gębura zginął w wyniku szamotaniny - spadł z dachu.
- Dość zaskakujące dla widza mogą być też sceny bójki w jednej z wartowni, gdy plut. Buder atakuje przełożonego - chor. Gryczmana.
- W zebranych przeze mnie dokumentach i relacjach nie ma śladu takiego wydarzenia. Z tego, co wiem, reżyser Paweł Chochlew trafił na coś takiego w listach pisanych po wojnie przez obrońców. Wynika z nich też, że już wcześniej między Buderem a Gryczmanem miało dochodzić do różnic opinii. Moim zdaniem Chochlew podbarwił ten konflikt, czyniąc go dla potrzeb filmu bardziej dramatycznym.
- A czy mamy potwierdzenie innej zaskakującej sceny z filmu - rozstrzelania trzech żołnierzy, którzy zdezerterowali?
- 8 września, kiedy Niemcy sprawdzali teren zajętego Westerplatte, między wartownią nr 4 a elektrownią znaleźli cztery nieoznakowane mogiły westerplatczyków. Ponieważ w relacjach obrońców, ich listach i zapiskach pojawia się wątek dezercji, w swojej książce postawiłem taką właśnie hipotezę. Ci obrońcy, z którymi miałem okazję rozmawiać i którzy udostępnili mi swoje dokumenty, o tym wątku nie chcieli w ogóle mówić, nie chcieli go rozwijać. To, obok śmierci Gębury, chyba najbardziej tajemniczy z wątków dotyczących obrony Wester-platte. W relacjach, do których ja dotarłem, zawsze pojawiało się takie stwierdzenie: "taka sytuacja owszem miała miejsce, ale nie będziemy o tym mówić". To, co zawarłem w swojej książce, to coś na kształt poszlak zlepionych z różnych szczątkowych informacji. Nie znamy nazwisk tych czterech żołnierzy, ale wiemy, że w wartowni nr 4 powinno być 13 ludzi. Odnotowanych jest natomiast dziewięciu. Brakuje czterech. Znalezione przez Niemców groby znajdowały się między elektrownią a właśnie wartownią nr 4. W korespondencji między westerplatczykami, do której dotarłem, jest wzmianka o buncie i próbie dezercji i zaprzestania walki w dniu 2 września (po wspomnianym nalocie bombowym). Stąd ostrożny wniosek, że żołnierze ci być może pochodzili z wartowni nr 4 i być może zostali rozstrzelani za próbę buntu.
- Jakie było morale obrońców? Oglądając film, można dojść do różnych wniosków. Jak było w rzeczywistości?
- Ogólnie rzecz biorąc, żołnierze chcieli walczyć. To, co głoszono po wojnie (m.in. mjr Sucharski), że brakowało żywności i amunicji, nie jest prawdą. Problem był natomiast z wodą, lekarstwami i ciężko rannymi. To był główny powód decyzji o zaprzestaniu walki w dniu 7 września. Pod względem morale nie było źle. Obrońców zginęło kilkunastu (oficjalnie 15) przy niemieckich stratach ocenianych na 150, 200 lub nawet 300 ludzi. To świadczy o skuteczności i woli walki obrońców, których było - przypomnijmy około 210.
- Czy nowe ustalenia poczynione od lat 90. ub.w. - m.in. o białej fladze, dezerterach, bójkach - zmieniają jakoś nasze widzenie bohaterstwa obrońców półwyspu?
- Nie ma to większego wpływu na ocenę bohaterstwa tych ludzi, którzy z nakładem wykonali powierzone im zadanie. Westerplatte przeszło do narodowego panteonu i nic go stamtąd nie usunie. Te historie, o których mówiliśmy, to tak naprawdę przyczynki. Owszem, mogą one być dla nas niekiedy szokujące. Informacja o chęci poddania się już 2 września, w sytuacji, gdy przez lata mówiono o bohaterskim oporze i chęci walki obrońców, może zaskakiwać. Podobnie informacja o domniemanych dezerterach. Przecież żołnierz polski zawsze chciał walczyć i nigdy nie dezerterował. Stąd gwałtowana nieraz reakcja społeczna na te ustalenia.
- Wiemy - i widać to również w filmie - że scenę kapitulacji Składnicy Niemcy filmowali. Nie udało się jak dotąd dotrzeć do tego filmu.
- Niestety, nie. Mamy jedynie fotografie momentu kapitulacji, o których wiemy, że były ustawiane. Mjr Sucharski otrzymał polecenie, by się przebrał i ogolił. Na zdjęciach występuje w mundurze garnizonowym, a nie polowym i z szablą, notabene nie swoją, tylko Dąbrowskiego.
- Czy w niemieckich archiwach mogą być jeszcze jakieś ciekawe materiały na temat obrony Składnicy?
- W ostatnich latach trafiono tam na wspomnianą już przeze mnie depeszę ze "Schleswiga-Holsteina" o zauważeniu białej flagi. Przypuszczam więc, że mogą być tam jeszcze jakieś inne ciekawe szczegóły. Ale powtórzę - raczej nie zmienią one całościowego obrazu wydarzeń. Mogą zmienić jakieś szczegóły, coś potwierdzić, czemuś zaprzeczyć. A wracając do filmu z kapitulacji: na zdjęciach, a także zapewne na niemieckiej kronice, jako dowódca Składnicy występuje Sucharski. Tymczasem wiadomo, że poszczególne wartownie i placówki zdawał Niemcom kpt. Dąbrowski. W rozmowach, jakie wtedy prowadzono, Niemcy odnosili wrażenie, że komendantem Składnicy jest właśnie Dąbrowski i to widać w ich dokumentach. Później zostało to wyjaśnione, ale początkowo wrażenie było właśnie takie.
- Scenariusz filmu "Tajemnica Westerplatte" został częściowo oparty na Pańskiej książce. Jak Pan ocenia ten film?
- Nie będę analizował wartości artystycznej, natomiast pod względem faktów to reżyser pokazał wszystko, co udało się ustalić w ostatnich latach. Dotychczas byliśmy przyzwyczajeni do tego, co o Wester-platte przekazali nam Wańkowicz, Gałczyński i Różewicz. Tymczasem Chochlew jako pierwszy pokazał prawdę historyczną. Takie jest moje zdanie. Opinie widzów są zróżnicowane: od zdecydowanych pochwał po zarzuty, że film obraża prawdę o obronie Westerplatte. Według mnie jednak, po raz pierwszy udało się tu pokazać prawdę o tamtych wydarzeniach. Paweł Chochlew po raz pierwszy skontaktował się ze mną w 2004 r., trzy lata po wydaniu mojej książki, z pytaniem, czy pomógłbym mu w zbieraniu materiałów i pisaniu scenariusza. Podszedłem do tego z pewnym pobłażaniem, bo nie wierzyłem, że coś z tego wyjdzie. Później wybuchła wielka afera z pierwszą wersją scenariusza, a jeszcze potem przystąpiono do zdjęć. Po drodze wymieniono kilku aktorów, w tym grającego główną rolę Bogusława Lindę, brakowało pieniędzy itd. Potrzeba było dużo siły i samozaparcia ze strony Chochlewa, by doprowadzić ten projekt do końca. Już za sam ten upór i wytrwałość należy mu się nagroda.
* Mariusz Borowiak jest pisarzem marynistą. Ma na koncie 18 książek poświęconych historii Polskiej Marynarki Wojennej i niemieckiej flocie podwodnej. Od wielu lat bada sprawę obrony Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte we wrześniu 1939 r.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?