Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszystkie zdumienia Bartolomea Spady

Paweł Głowacki
Dostawka. Gdyby Gustaw Herling- -Grudziński żył, w maju skończyłby 95. rok – miałby lat niewiele mniej niż Bartolomeo Spada, bohater jego ostatniej, nieukończonej opowieści „Wiek biblijny i śmierć”.

Spada! Niezwykły Matuzalem z okolic abruzyjskiej Sulmony, grubo ponadstuletni, kościsty „dąb”, który nie dość, że jeszcze nie jest, jak porządnym ludziom przystoi w tym wieku, prochem i czuje się znakomicie, to na domiar rozpaczy Bóg obdarzył go wieczną erekcją, gotowością spiżową, przez medyków zwaną priapizmem.

Rano, za dnia lub w nocy, siejąc, orząc, zupę jedząc bądź patrząc w siną dal, obojętne, kiedy i gdzie – Spada zawsze może. Jego sąsiadki, witające go na co dzień, albo nieznane mu niewiasty, na niedzielnej mszy dyskretnie kontemplujące nieusuwalny namiot jego podbrzusza, raczej nie myślały o rozpaczy. Tak. Lecz skoro życie twoje, jak życie stutrzydziestoletniego Spady zaczyna zakrawać na wieczność, i jeśli samcza gotowość nie odpuszcza cię nawet na sekundę – to czymże jest taki stan rzeczy, jeśli nie rozpaczą do kwadratu?...

Wystarczy. Stara myśl się potwierdza – na kanwie cudzej opowieści lub cudzego życia niebezpiecznie łatwo jest się stoczyć w banał chwytliwej anegdoty. Nie, „Wiek biblijny i śmierć” to nie zabawnie pieprzna historyjka o starcu, który może zawsze, nawet wtedy, gdy nie ma ochoty. Nie na tej rewelacji kończy się to jedno z dwóch finalnych, nieukończonych opowiadań Herlinga-Grudzińskiego. Tak jak on cały – życie jego zlepione z jego pisarstwem – nie kończy się na licealnych, uspokajających odkryciach, że oto był intelektualistą uwikłanym w trudne losy powojennej Polski, który w powieści „Inny świat” stworzył przejmujący portret radzieckich łagrów oraz totalitaryzmu w ogóle. Na czym się więc kończy?

Otóż – nie kończy się. 4 lipca minęła kolejna rocznica śmierci Herlinga-Grudzińskiego, przeglądam piękne rumowisko „Wieku biblijnego i śmierci”, dotykam tych w 2007 roku przez WL wydanych drobin, słownych przeczuć, pomysłów mętnawych, stylistycznej surowości, błąkam się tak i ufam, że o prozie Herlinga-Grudzińskiego można mówić to, co o prozie naprawdę poważnej rzekł klasyk: Jej nie da się przeczytać, da się ją tylko przeczytać – kolejny raz.

Niczego powieści „Inny świat” nie odbierając, myślę, że opowiadania Herlinga-Grudzińskiego, choćby te z tomu „Wieża”, są o wiele bardziej intensywnie nieskończone niż „Inny świat”. Są jak rzeczywiście nieskończona opowieść „Wiek biblijny i śmierć”. Kilka dni przed śmiercią Herling-Grudziński mówił, że pragnie ją domknąć. W brulionie ręcznym pismem notowane strzępy losu nieludzko starego Spady – w co miały się ułożyć? W elegię? W szare pożegnanie? W portret może? Ale czyj portret? Czego podobiznę?

Strzępami „Wieku biblijnego i śmierci” Herling-Grudziński pyta: Czym byłoby życie, gdyby nie można było umrzeć? „Czekając na czarny obłok”, tak brzmi wzięty z „Odysei” podtytuł. Spada czeka, z dnia na dzień coraz mocniej przerażony obojętnością śmierci, widmem wieczności na jawie. Czeka, przerażony ironią bezlitośnie spiżowego podbrzusza, co nie spłodziło potomka. Czeka, przerażony narastającą obcością ludzi, którzy się uśmiechają. Czeka, przerażony frenetyczną radością tłumów, kiedy to włoscy operetkowi faszyści pokazują go na placach miasteczek i wsi jako maskotkę, jako namacalny dowód nieśmiertelności i samczej potęgi ich brunatnej ideologii. Czeka, przerażony czasem. Te wszystkie zdumienia dni i nocy Bartolomea Spady – czymże są, jeśli nie farbami do portretu samotności?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski