Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszystkim rządzi przypadek

Redakcja
Henryk Kasperczak przez dwa i pół roku był trenerem piłkarzy Wisły. Kontrakt podpisał do czerwca 2008 roku, umowę chciał do końca wypełnić Nie ugiął się przed żądaniami jej rozwiązania, sprawą nadal zajmują się prawnicy. Mimo że szkoleniowiec został selekcjonerem reprezentacji Senegalu, krakowski klub nie może się uwolnić od zapisanych w dokumencie zobowiązań. - Jestem w sporze z Wisłą - określa jednoznacznie sytuację Henryk Kasperczak, którego poprosiliśmy o rozmowę.

- Jest Pan jedynym trenerem, który nie poddał się dyktatowi właściciela Wisły Bogusława Cupiała i jego współpracowników. Dlaczego w tym klubie tak często zmienia się szkoleniowców?

Henryk Kasperczak, jedyny szkoleniowiec, który dłużej utrzymał się na wiślackiej karuzeli stanowisk, źle ocenia politykę krakowskiego klubu

- Prawdę mówiąc, Bogusław Cupiał chciał podpisać ze mną kontrakt do 2011 roku, tylko ja się na to nie zgodziłem. O przyczyny tych zmian najlepiej byłoby zapytać samego właściciela Wisły, który zawsze podejmuje decyzje jednoosobowo. Nikt w klubie bez jego zgody nic nie zrobi.
- Ta karuzela porusza się coraz szybciej, po Panu było w ciągu dwóch lat już pięciu trenerów: Werner Liczka, Jerzy Engel, Tomasz Kulawik, Dan Petrescu, Dragomir Okuka, a szóstym jest Adam Nawałka.
- To najlepszy dowód na brak stabilności klubu, a piąte miejsce w lidze jest tego potwierdzeniem.
- Obserwuje Pan jeszcze to, co się w Wiśle dzieje?
- Jestem takim człowiekiem, że jeśli gdzieś podejmuję pracę, to się mocno angażuję. Teraz patrzę już na Wisłę z pewną obojętnością.
- Jak Pan ocenia ściągnięcie do Krakowa zagranicznych trenerów bez znaczącego dorobku międzynarodowego?
- Nie można się ograniczać tylko do trenerów, trzeba powiedzieć o całej polityce sportowej klubu. Odchodzili nie tylko trenerzy, ale także prezesi, dyrektorzy. Nadal odchodzą piłkarze, najgorsze jest jednak to, że do Wisły nie chcą już przychodzić nowi zawodnicy. O czymś to świadczy. Nad tym się trzeba zastanowić. Nie ma prawidłowych działań transferowych, coraz częściej rządzi wszystkim przypadek.
- AS Nancy zwróciło się jednak do Wisły z ofertą pozyskania Pawła Brożka. Co Pan, znający bardzo dobrze francuski rynek piłkarski, doradziłby młodemu napastnikowi?
- Nie ma się co czarować, najbardziej negatywną stroną polskiego futbolu jest odchodzenie piłkarzy do zagranicznych klubów, nawet szesnastolatków. Uważają, że na rodzimym gruncie trudno im będzie rozwijać umiejętności. Dla nas, ludzi związanych z polską piłką, jest to poważny sygnał ostrzegawczy.
- Zbigniew Boniek powiedział ostatnio, że każda minuta spędzona przez pomocnika Wisły Jakuba Błaszczykowskiego w Polsce będzie dla niego czasem straconym. Podziela Pan tę opinię?
- Nie zgadzam się z tym, tym bardziej że w Wiśle Błaszczykowski podnosi swoje kwalifikacje. Gdy przenosił się do Krakowa dwa lata temu, jego gra na pewno nie była tak ciekawa, jak obecnie. Stało się niemal regułą, że każdemu, kto jak Błaszczykowski zrobił szybkie postępy, doradza się wyjazd na Zachód. Ja uważam to za błąd. Zresztą nie szukajmy daleko. Maciej Żurawski, Tomasz Frankowski, Kamil Kosowski dużo lepiej grali w Wiśle, niż teraz w Szkocji, Hiszpanii i we Włoszech.
- Wbrew temu co Pan mówi, właściciel Wisły jest gotów sprzedać najlepszych piłkarzy.
- Ile Nancy proponuje za Brożka?
- Podobno 2 miliony euro.
- To dobra cena.
- Wisła chce więcej.
-**Tak? Chcieć zawsze można.
- Na Brożku, naszym zdaniem, się nie skończy. Ostatnio nowy trener Adam Nawałka powiedział, że wolną rękę w szukaniu zagranicznych pracodawców mają Marcin Baszczyński i Radosław Sobolewski. Klub jest otwarty na propozycje dla Jakuba Błaszczykowskiego.
- Jeśli tak się stanie, to klub idzie na sprzedaż!
- Chcielibyśmy wrócić jeszcze do sprawy częstych zmian trenerów, nie tylko w Wiśle, choć to jest najbardziej jaskrawy przykład. Dlaczego nie ma wśród szkoleniowców środowiskowej więzi, solidarności. Brakuje organizacji - syndykatu czy stowarzyszenia - broniących Waszych praw, jak to jest choćby we Francji. Musicie poddawać się dyktatowi właścicieli klubów?
- Niestety, nie ma solidnego, prawnego zabezpieczenia naszej pracy. Istniejące przepisy są łamane. Niektóre regulacje prawne są niedopasowane do charakteru trenerskiego zatrudnienia. Tworzy się w Polsce stowarzyszenie trenerów. W styczniu przyjęty zostanie nowy statut. Będzie większa ochrona pracy trenerów, ale ze zwalnianiem nadal musimy się liczyć, chodzi natomiast o to, aby owe dymisje odbywały się z zachowaniem pewnych reguł, żeby nie dochodziło do niepotrzebnych sporów.
- Słyszeliśmy, że w nowej Pana pracy z reprezentacją Senegalu pojawiły się również dość poważne problemy. O co poszło?
- Jest spór między Senegalską Federacją Piłkarską a Ministerstwem Sportu. Było nawet spotkanie u prezydenta FIFA Seppa Blatera, jak w przypadku PZPN i naszego ministerstwa. Różnica między ministerstwami sportu w Polsce i w Senegalu polega jednak na tym, że u nas związek jest finansowo niezależny, pieniądze z ministerstwa otrzymuje tylko na szkolenie młodzieży i reprezentację olimpijską. W Senegalu wszystkie dotacje federacja piłkarska dostaje z Ministerstwa Sportu.
- A Pan z kim podpisał kontrakt?
- To nieważne. Nie chciałbym się wdawać w szczegóły.
- Na czym polega Pana praca, przypuszczamy, że przebywa Pan w Europie?
- Ostatnio nawet w Zabrzu u matki. Ale podróżuję rzeczywiście po Europie - od Anglii przez Francję do Hiszpanii i Portugali, tak, gdzie grają senegalscy piłkarze. Obserwuję systematycznie około 100 zawodników, co wcale nie jest łatwe. Dobrzy, utalentowani gracze są, ale muszę z nich stworzyć drużynę.
- Święta Bożego Narodzenia tradycyjnie spędza Pan we Francji?
- Tak, w Saint Etienne. Razem z żoną zdążyliśmy jednak odwiedzić tutaj rodzinę. Byliśmy u najbliższych mojej żony Małgorzaty - w Dębicy. Po Nowym Roku będę znów w Polsce.
Rozmawiał JERZY SASORSKI**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski