Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszystko, co kocham

Redakcja
Po obejrzeniu "Domu złego" jest ten film jakby łykiem świeżego powietrza, haustem młodzieńczej radości, energii i szczerości. O tyle to zaskakujące, że tłem jest stan wojenny, czas pierwszej "Solidarności", znaczony raczej aluzyjnie wojskowymi koksownikami na ulicach i konfliktami politycznymi pokolenia rodziców.

Władysław Cybulski: ZAPISKI KINOMANA

Dialog jest naturalny, bez emfazy i patriotycznych deklaracji, a bohaterami są nastolatkowie w okresie dojrzewania - do buntu, miłości, erotyki i świadomości. Film ogląda się z sympatią, choć nie porywa wskutek umiarkowanego zastosowania środków wyrazu. Jeśli to nostalgia, to zastopowana przed kiczem, jeśli sytuacje banalne, to wybronione autentyzmem.

Film został zrealizowany bardzo przyzwoicie. Reżyseria, zwłaszcza prowadzenie młodych aktorów, bez zarzutu. Piękne są zdjęcia Michała Englerta. Muzyka Daniela Blooma trafnie skontrastowana z występami punkrockowców. Z aktorów dorosłych - ciekawy, jak zawsze, Andrzej Chyra w niejednoznacznej roli ojca, Anna Radwan jako matka, ponętna sąsiadka to Katarzyna Herman, Marek Kalita, jako jej mąż, i w epizodzie posiwiały Zygmunt Malanowicz ("Nóż w wodzie"). Ale najwięcej z gry mają młodzi z Mateuszem Kościukiewiczem na czele, w roli głównej potraktowanej bez cienia skrępowania kamerą. Jego partnerką jest Olga Frycz ("Boże skrawki"), 24-letnia córka Jana ("nazwisko zobowiązuje").

Owi młodzi ludzie żyją w swoim świecie - na marginesie wydarzeń historycznych. W świecie naiwnych gestów, pierwszych porywów serca oraz inicjacji seksualnej. I repertuaru ich żywiołowej kapeli, której tekstów nie można zrozumieć, tak "strasznie wrzeszczą", ale na to dictum pada odpowiedź, że śpiewają o wolności i sprawiedliwości. A więc jednak, tak czy inaczej, uczestniczą w tym, czym żyje PRL. - Ile masz lat? - pyta bohatera filmu milicjant na służbie ulicznej. - Osiemnaście, a ty? - zmieszany rówieśnik w mundurze nie odpowiada. Takimi skrótami operuje się w filmie "Wszystko, co kocham".

Nie wymieniłem jeszcze osoby tu najważniejszej, to Jacek Borcuch - autor scenariusza, reżyser ("Tulipany") i aktor filmowy ("Dług"). - Jest taki czas, niezbyt długi, w życiu człowieka - objaśnia Borcuch swój film - w którym nie jest się już dzieckiem, ale jeszcze nie przestąpiło się progu dojrzałości. Czas, kiedy wszystko zdarza się po raz pierwszy. Pierwsze wino, pierwsze rozczarowanie, pierwszy bunt, pierwsza miłość... Czas wypełniony po brzegi nadzieją i marzeniami.

Niektórzy, raczej nieliczni, mają za złe autorowi filmu, że nie ustrzegł się sentymentalizmu i cukierkowatości. Nie kruszyłbym o to kopii, bo tego nie wyczuwam, a nawet jeśli tak, to w młodości - poza gromadzeniem cierpkich doświadczeń - bywają ckliwe nastroje i momenty szczeniackich zauroczeń. "Jeśli nauczymy się kochać, przestaniemy się bać" - mówią słowa jednej z piosenek. W każdym razie "Wszystko, co kocham" zyskało najdłuższe oklaski na Festiwalu Filmowym w Gdyni, można więc przypuszczać, że współczesne kino polskie wzbogaciło się o kolejną pozycję popularną na ponadprzeciętnym poziomie artystycznym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski